Medytacja czy modlitwa?

„Jest tylko jeden Bóg, ale nosi niezliczone imiona. Niezliczone są też punkty widzenia, z których można go rozważać. Nazywajcie go, jak chcecie, wielbijcie go w postaci, jaka odpowiada wam najbardziej – i tak niezawodnie dotrzecie kiedyś do niego”.
(Ranakrishna)

Medytacja to często nazwa, którą przypisujemy danemu zdarzeniu. Jeszcze częściej, gdy ją usłyszymy, stwierdzamy, że to nie nasze. Uważamy, że ta nazwa zobowiązuje. Mniemamy, że nam zagrozi, bo przypisze nas do jednej religii i koniec kropka. A gdybym medytację nazwała kontemplacją, stanem skupienia, zadumą lub modlitwą, czy już będzie inaczej odebrana? Jak zwał tak zwał, ważne że działa bez względu na to w jakiej jesteś religii.

W gruncie rzeczy nie o nazwę tutaj chodzi a o sam stan, w którym jesteśmy. Nie ważne czy jesteśmy na sali a przed nami stoi figurka buddy. Nie ważne czy w Jerozolimie dajemy pokłony, czy klęczymy w kościele, trzymając w ręku różaniec wpatrzeni w postać Jezusa Chrystusa wiszącego na krzyżu. Ważne co nas spotyka i jak się czujemy w danym momencie.

Kontemplacja to stan, w którym trudno przedrzeć się myślom lub gdzie myśli przychodzą rzadko. Jak już przyjdą, nie zatrzymują się na długo, bo to nie moment, żeby być naszym gościem. Stan, w którym głowa nie myśli, a ciało, nawet jeśli zamarło w nietypowej pozycji, nie mówi, że mu niewygodnie. Nie ma bolących kolan, które klęczą na twardej posadzce w świątyni, nie ma kościelnego chłodu. Nie ma koralików różańca, które wraz z powtarzaniem modlitwy, zacząłeś rytmicznie przekładać w rękach. Nawet nie wiesz, że podświadomie przez dotyk, śpiewasz najpiękniejszą mantrę. To stan gdzie nie przeszkadzają Ci szmery i ludzie, którzy wpadli bez intencji z przymusu na chwilę. Ty trwasz. Tylko Ty i chociażby Jezus. Bóg, który nie ocenia, a tylko podziwia. Dla Ciebie wisiał na krzyżu, ale nie po to, żebyś się jego życiem smucił, ale cieszył swoim. A więc, kiedy po wielkiej modlitwie wrócisz do domu, ciesz się i świętuj, oddaj Sobie hołd, a jemu podziękuj. A potem ponownie kontempluj. Powtarzaj, kiedy przyjdzie potrzeba. Po co? Aby uspokoić ciało, serce i duszę.
Kiedy wszystkie myśli odchodzą, pozostaje tylko stan trwania i miłość. Może poczujesz wtedy, że jesteś kolorową tęczą, a może słońcem, rozproszonym po delikatnej chmurze, która buja się w szafirowych przestworzach? Dowiedz się, kim jesteś naprawdę. Módl się z intencją.

Podpowiem Ci coś:
Zanim przystąpisz do modlitwy, porządnie się zmęcz. Pobiegnij migiem do sklepu, jeśli mieszkasz w mieście. Tylko oczywiście nie do tego najbliższego. Idź w pole i przekop grządki porządnie, jeśli mieszkasz na wsi. Nie ważne jak, ale się zmęcz. Nie pytaj dlaczego. Sprawdź. Jeśli zadziała, opatentuję.

DSCF9500

DSCF9516

DSCF9690

Dodaj komentarz