Życie jak droga w Kołobrzegu

Siedzę na wydmach i patrzę w morze. Tak zgodnie z wszelkimi przepisami. Odpoczynek przed powrotem do miejsca, z którego zaczęłam poranną podróż. Świeże morskie powietrze wchodzi do dziurek w nosie. Wiatr we włosach. Dookoła spokój i cisza. Kołobrzeg jeszcze śpi. Wzdłuż plaży biegnie mężczyzna. Siwa kręcona czupryna. Na ciele męski jednoczęściowy sportowy strój dla biegaczy. Pod pachą małe zawiniątko. Piach stawia mu przeszkody. Mija mnie i obdarowuje najszerszym z możliwych uśmiechem.
Pada pytanie: Do Gdańska to tędy? Cokolwiek bym nie odpowiedziała, dla niego tak naprawdę nie ma znaczenia, gdzie biegnie. Cieszy się chwilą. Szczęściem zaraża. Niesamowity widok. Od początku.

Start
Zaczynam od miejsca, które nazywam wypasione jak na kołobrzeskie warunki. Okolice Molo. Pod nogami równiutko. Zakładam, że na rolkach przez całą drogę będzie się jechało jak po masełku. Zaplanowałam, że będzie idealnie, uroczo, łatwo. Marzenie. Zgodnie z powiedzeniem: Chcesz rozśmieszyć Boga? Zrób Sobie plan.
Niewiele czasu potrzeba człowiekowi, aby przekonać się po raz kolejny, że nie jest różowo. Jadę. Duże płyty pod stopami kończą się szybko. Widok morza i wschodzącego słońca zmienia się na parkowy ponury i zacieniony. Kostka, na którą niejeden wymagający mógłby już ponarzekać, okazuje się wcale nie taka zła, albowiem po kilkuset metrach przechodzi w pamiętający jeszcze czasy komunizmu niechlujnie położony asfalt. A ten już wychodzi ponad wszelakie standardy. Jestem znaczny kawałek od molo. W tym miejscu prawie pod samo morze podchodzą nowe apartamentowce, które ciągle są jeszcze w budowie. Moim ciałem trzęsie jak galaretą. Muszę uważać na każdy krok. W oddali słyszę szum morza. Dzisiaj burzy się nieco. Kilka zakrętów oddala mnie od niego. Pojawia się znowu kostka. Bruk ucieka spod nóg. Jest nieco lepiej, niż było. Droga zmienia się jak w kalejdoskopie a do tego nieprzewidywalna. Po co Wam ten kawałek kilku kilometrów opisuję? Bo lubię porównania. Czy zauważyliście, jak dużo w życiu zakładamy? Ile planów snujemy? Jakie ambitne mamy założenia i cele? Nic w tym złego nie ma oczywiście. Jedyny mankament, że nie umiemy się do tego ustosunkować, gdy życie narzuci nam z zaskoczenia swoją drogę. Wtedy często nie potrafimy nowego zaakceptować. Trudno nam się z obcą sytuacją pogodzić. A wystarczy się przyglądać. Wystarczy wierzyć, że za którymś następnym zakrętem będzie inaczej. Może tak jakbyśmy tego chcieli, tylko w inny sposób podane? A może lepiej niźli żeśmy się spodziewali?
Zwolniłam nieco. Oho! Prawie weszłam w kupsko.
Widzicie, jak to jest? Czasami trzeba w coś wejść, żeby smak tego poznać. Ja poczułam zapach. Znowu nabrałam uważności. Stanęłam w miejscu starego przewalonego konara. Uśmiechał się do mnie. Po pokonaniu wielu rodzajów nawierzchni, wzniesień i zakrętów, w tym właśnie miejscu stwierdzam, że zawracam. W końcu zawsze przychodzi czas, kiedy trzeba podjąć decyzję. Jak w życiu. Stanąć oko w oko z wyborami. Najpierw jednak zasłużony wypoczynek.

Posiadówka
Siedzę na kamieniu. Jestem w miejscu pięknym. Takie chcę je widzieć. W tyłek mi niesamowicie zimno. Na głowie czapka, chociaż środek lata. Uroki polskiego morza. A jednak: Ludzie kochają je za to COŚ. Waśnie tutaj spotykam Pana, o którym pisałam na początku. Osobę, która za darmo rozdaje pozytywną energię, ale nie bierze nic w zamian.

Powrót
Wracam drogą mi już znaną. Jest łatwiej, ale nie tak samo. Jadę szybciej i bardziej pewnie. Słońce przedziera się między koronami drzew i oświetla mi drogę. Czy liczę jednak na mniej niespodzianek? Nie. Zdaję sobie sprawę, że zawsze może spotkać mnie coś nowego. Dlaczego? Bo życie nudy nie lubi.
Bardzo szybko orientuję się, że przeoczyłam zjazd i jestem w zupełnie innym miejscu. Czy nie tak wygląda nasza egzystencja? Nagle gubimy się, nie mogąc drogi do celu odnaleźć. Jesteśmy zaskoczeni. Wpadamy na chwilkę w panikę. Czy potrzebnie?

Jeśli w życiu przydarza Ci się coś nowego, przypomnij Sobie drogę wzdłuż morza w Kołobrzegu. Zapamiętaj: Życie to czasami spacer gołymi stopami po ciepłym drobnym nieludzko przyjemnym piasku lub drobny przyjemny bieg z uśmiechem na twarzy u mojego napotkanego tubylca. Bywa, że jest jazdą po ponurej dającej wiele do życzenia drodze. Czasami wchodzimy w życiu w coś cuchnącego, a czasami orientujemy się, że los nam sprzyja. Warto się temu naszemu bytowi przypatrywać. Cieszyć się chwilą dobrą. W chwilach zwątpienia na lepsze mieć cierpliwość do tego, co się nam wydarza. Umieć gorszą chwilkę przeczekać.

Po twardym asfalcie na przeciwko mnie biegnie chłopak. Następny biegacz. Wie że bieganie po twardym do najzdrowszych nie należy. Kilka metrów od niego zaraz za wydmą chowa się równolegle biegnąca plaża. Woda wygładza ją i idealnie. Ubija piasek tworząc naturalna bieżnię której końca nie ma. W miarę przewidywalną bo morze tylko czasami nam jakieś muszelki pod stopy wyrzuci dla zabawy. Dlaczego chłopak nie biegnie tą trasą? Widzicie: Każdy w danej chwili wybiera co dla niego najlepsze.
Ważne, aby wyborów dokonywać, aby nie bać się tego co przed nami. A nóż chłopak skręci w las i trafi na Zaczarowany Ogród? Jaka przygoda czeka go za następnym zakrętem? Kto to wie.

Dodaj komentarz