Oddech smoka

Co tym razem? Kwintesencja tego, co działo się przez pięć kolejnych dni w sąsiedztwie mazurskich Jezior. Wraz z większą grupą osób, dla których język nie jest przeszkodą, bawiłam się, krzyczałam, płakałam, smuciłam, radowałam, tańczyłam, odkrywałam no nowo samą siebie. Doświadczałam i przyglądałam się własnym emocjom. Czasu na przerwy i pisanie mniej było niż mało. Za to pracy z oddechem, sercem, ciałem i duszą bez liku i więcej by się chciało. O oddechu dzisiaj będzie, jedynym w swoim rodzaju. Nie ważne czy hiszpańskim, meksykańskim, polskim wszak dla oddechu nie ma granic. Oddechu, który bez względu na to, z jakiego końca świata niesie tę samą ze sobą dla każdego wartość. Życie. Wraz z nim jego jakość.

Urodzinowe klimaty
Na środku pomieszczenia stolik i wielki tort urodzinowy. Palce lizać. Na torcie świeczki małe zgrabne a wokół ściśnięte urokliwe białe teelighty. Jest ich nieskończenie dużo. No przesadziłam. Tyle ile konkretnej wielkości stolik kawowy pomieści. Ledwo zauważalna poświata dymu czystego jak poranna mgła unosi się spokojnie w górę. Ogień poruszony przez stojące wokół osoby delikatnie kołysze się i rzuca na ścianę żółte odblaski. Te z kolei mieszają się z pomarańczowo — czerwonym kolorem ścian dużego pomieszczenia. Homo sapiens obu płci ubrani jak anioły, dzierżą w dłoni białe jak śnieg róże i tego samego koloru balony. Wszyscy zatrzymali na chwilę oddech i czekają, co się zaraz wydarzy. Solenizant zamarł w skupieniu na chwilę. Nabrał powietrza. Płomienie przechyliły się i nagle wszystkie świeczki jednocześnie zgasły. Jakby po sali przeszło potężne tsunami. Wielki podmuch, jaki można spotkać u smoka, sprawił, że wszystkie światełka posłuchały się bez mrugnięcia oka. Wszyscy zamarli. Gdybym napisała, że to był oddech pełną piersią, skłamałabym. Wychodził z całego ciała, z wszystkich zakamarków gdzie wewnątrz nas zaglądać może życiodajne powietrze. Ten moment to potwierdzenie, że trafiłam na niepowtarzalnego nauczyciela, który praktykuje bez końca. No cóż, szczęściarz. Materiał, na którym pracuje ma przecież zawsze pod ręką.

Warsztaty oddechowe
Ktoś powie śmiech na sali. Przecież oddychanie zostało nam dane i mamy do niego odwieczne prawo. Jest i uznajemy to za zupełnie normalne. Po co tak w ogóle głowę sobie tym zawracać. W czasach gdy tyle mamy na głowie. Czyżby?

Oddychanie
Czy zauważyliście, jak jego jakość spada, z każdym dniem im jesteśmy starsi i starsi? Wyobraźcie sobie noworodka. Słodkiego bobasa leżącego w łóżeczku. Rozgląda się spokojnie. Ma rozluźnione ciało odwiedzione na boki nóżki i rączki, które odpoczywają. Co jakiś czas tylko unoszą delikatnie do góry i bawią się z przestrzenią. Jego klatka piersiowa, brzuch i przepona unoszą się w odpowiedniej kolejności. Oddech jest rytmiczny i głęboki. Powietrza maluch sobie nie żałuje. Wypełnia nim po brzegi wszystkie wewnętrzne organy odpowiedzialne za oddech. Ładuje się, aby mieć siłę kopać i ruszać rączkami, kiedy na zabawę przyjdzie ochota. Brzuch unosi się, przypominając ruch meduzy. Piękny widok. Jeszcze piękniejsze jego doznania.
A teraz przyglądnij się sobie. Jaki jest Twój oddech? Czy jest płytki i bez życia? Jak mocno trzeba się wsłuchiwać, aby go usłyszeć? Popatrz na swoją klatkę piersiową i całą linię od gardła aż do okolic, gdzie zaczyna się strefa intymna. Co tam się dzieje? Czy przypomina to ruch łagodnych fal na morzu? Czy czujesz, jak pod pokładem skóry powietrze przepływa jak krew w żyłach? No tak różnie to z nami bywa. Powiem nawet, że często kiepsko to widzę. Zgarbieni, w wyniku wielokrotnego strachu zaciskający klatkę piersiową, z napiętymi mięśniami w jej okolicach, pełni obaw, traum, zamykający serce przed tym, co piękne kroczymy z tym przez życie. Z oddechem, który kończy się w okolicach piersi, bo dalej nie dajemy mu dojść do słowa. Dziwimy się, że sił przy ćwiczeniach fizycznych nie ma, że poblokowane w nas emocje spać nie dają i że seks nie wychodzi. No Kochani moi drodzy: Z pustego i Salomon nie naleje. Dalej powiecie E tam?
Dziwicie się, że wybieram lekcje oddychania zamiast SPA? Tak. Wybieram, bo wiem, co w życiu jest ważne.

Zatracenie
Nabieram wielki łyk powietrza. Rozkładam szeroko dłonie, jakbym miała wzbić się do długiego lotu. Czuję powietrze muskające mnie pod pępkiem. Czuję go, jak schodzi dużo niżej. Mam wrażenie, jakby moja tchawica miała średnicę rury od odkurzacza. Ładuję się. Gdybym tylko miała skrzydła.
Oddech. Jak wiele ma wspólnego z naszymi blokadami, smutkami, strachem, bólem, złością i innymi emocjami. Jak wielkim może być lekarstwem w walce z naszym kiepskim samopoczuciem i wszystkim, co nie pozwala żyć pełnią życia. Jak dalece odpowiada za jakość naszego życia, niewielu zdaje sobie sprawę. Wiedzą to ci, którzy są tutaj ze mną dzisiaj.

Dobrze po północy
Z dużej sali ćwiczeń do mojego pokoju sznur korytarzy. Wchodzę po stromych schodach. Mijam wielki zbiór książek poustawianych w gablotach i uśpioną kuchnię, gdzie jutro znowu będzie pachniało ciepłą owsianką. Zaraz potem jadalnię i rudego kocura, który zapadł na stole w głęboki sen. W wielkim pokoju dziennym z kominkiem pośrodku grupki rozanielonych ludzi polegują na wielkich miękkich kanapach. Przytuleni, uśmiechnięci z błyszczącymi oczami, którym spanie nie w głowie teraz. W większości poubierani na biało wyłożyli się, celebrując ostatnio spędzone w tym miejscu dni. Jest dobrze po północy. W pokoju przytłumione światło rzuca na ścianę żółtą poświatę. Warsztat oddechowy, nie mój pierwszy dobiega końca. Trudno ująć go w kilku słowach: Miłość, praca nad sobą, satysfakcja.
Patrzę na twarze. Policzki rumiane jakby muśnięte słońcem, radość w oczach, mocno ukrwione wargi i zaróżowione ciało, które właśnie dostało potężną dawkę tlenu. Zero frustracji i mimo że nie wszystko przepracowane, wielka wiara na przyszłość. Zerkam na głowy, które znalazły na wiele pytań odpowiedzi i otwarte serducha, które mają chęć do dalszego działania po dniu pełnym pracy nad samym sobą. Moje serce się cieszy. Kocham przebywać wśród takich ludzi.
Mijam wszystkich, nie zatrzymując się. Cenię ich bliskość, ale czasami lubię też być sama. Wszyscy tak mamy. Jutro po śniadaniu wiem, że znowu dostanę w prezencie „prysznic miłości”, że zupełnie za darmo ludzie, których dopiero co poznałam, wesprą mnie zastrzykiem wspaniałej energii. A wszystko dzięki pracy z oddechem.

Wątpisz, w to, co piszę? A może pojawiła się ciekawość?
Jeśli znalazłeś czas na czytanie, wierzę, że znajdziesz jeszcze kilka minut, na sprawdzenie ile w tym prawdy co piszę. Dla chętnych, którzy lubią doświadczać wskazówka. Zrób ćwiczenie dokładnie bez oszukiwania samego siebie. Sprawdzaj.
Połóż się wygodnie. Zostaw na chwilę wszystkie płynące myśli a wraz z nimi codzienne bolączki. Idealnie, jeśli jesteś po jakiś wysiłku fizycznym, ale niekoniecznie. Rozluźnij ciało. Odchyl lekko głowę. Zamknij oczy i otwórz szeroko usta. Oddychaj tylko ustami. Bez obaw nikt nie patrzy. Nabierz głęboko powietrza. Powoli, powolutku. Poczuj, jak Twój korpus unosi się rytmicznie. Trudne? Z każdym oddechem jest lepiej. Powtórz kilka razy. Baw się tym i sprawdź, jak reaguje Twoje ciało. Luknij, co się dzieje z brzuchem. Połóż delikatnie na mim rękę. Czy brzuch drży? A może zrobił się cieplejszy? Spróbuj pomasować, poklepać, oddychaj głęboko. Poczuj, to zanim podejmiesz decyzję, że wstajesz, bo to nie działa. Daj sobie chwilkę.
To, co poczułeś to kropla w morzu. Namiastka. To dopiero z oddechem początek przygody.

Kładę się spać. Przed oczami mam jeszcze wielkie stopy Trenera i człowieka, dzięki któremu mogę dzisiaj o magii oddechu pisać. Mają wysokie podbicie i są mocno uziemione. Prowadzący stoi stabilnie. Na Sali stóp dużo więcej. Czuję jeszcze energię, którą obdarzają mnie pozytywnie nakręceni ludzie. Mieliście okazję przebywać z takimi? Dotykam własnej przepony. Unosi się wysoko. Chcę więcej i więcej. Chcę rozkładać ręce. Masy pochłoniętego dzisiaj powietrza rozluźniły moje mięśnie. Zasypiam jak dziecko. Rączki w górze. Pozycja z wczesnego dzieciństwa, w którym nieznane nam były złe doświadczenia. Gdzie drzemała w nas ciekawość, zaufanie i miłość do świata. Do samego Siebie. Mruczę jak kot. Wiem, że żyję. Zasypiam. Zostawiam Was z nową wiedzą. Do Was należy decyzja, co z nią zrobicie.

Dodaj komentarz