Charakterni 1/2

Dzisiaj o miejscu, gdzie dużo spotkasz animuszu. Klubie gdzie dorośli mogą wyrzeźbić swoje ciało lepiej niż sam Michał Anioł. Gdzie dzieci uczą się kultury walki, ćwicząc brazylijskie Jiu – jitsu. Język można sobie połamać? Nie przejmuj się, BJJ też jest dobrze.
Gdzie mało jest na pokaz, a za to dużo od serca. Gdzie duch walki zaraża, a za tobą, przed i tuż obok mężczyźni o sile Louisa Cyra, No prawie, bo podnoszą wiele, ale jak konia dźwigają, to nie widziałam. Jeszcze, Pewnie konia nie mają. Urodę chłopa w tym miejscu zostawiam w spokoju, bo to rzecz względna. Skupie się na wszystkim innym co z tym miejscem jest związane. No to kochani moi do dzieła.

Kaito Team dla dorosłych
W powietrzu słowa ulotne: „To nie ja. Ja? Ja też nie!” Ucho dźwięki lokalizuje szybko. Dwóch umięśnionych osobników o brodach dwu czy trzydniowych dochodzi prawdy. Zapisana jest męską prawie krwią w zeszycie, który zgoła już przeszedł. Na co dzień ćwiczą walkę w parterze. Stojąc teraz naprzeciwko siebie, są jednak ciepli jeden wobec drugiego jak — rozglądam się przez chwilę — jak żółte światło padające ze świątecznych lampek wiszących za ich głowami. Jeśli sami wieszali to szacun dla chłopaków. W lodówce chłodne energetyki. Takie w kolorze płynów do mycia naczyń czy dawnej oranżady. Rozglądam się za wodą. Woda też jest. Dużo wody. Bo woda to podstawa. Poza chłodziarką twórczy męski bałaganik. Wieszak na ubrania przy drzwiach, na czas świąt zrobił miejsce zielonej choince. Wylądował biedak w przeciągu. Nie narzeka ani troszkę. Charakterny jak cała reszta?
W radio disco Polo: „Naj na na na. Cały wiruje świat […]”. Szybko łapię słowa. Nie ma nic prostszego. Muzyka o mury się obija.
Siedzę. Ktoś pedałami zakręcił. Z wiatraka Air Bike’a po plecach powiało. Moje stopy zaczynają tańczyć. Czy nie powinny jak reszta ćwiczyć? Ruszają się. Jest dobrze.
Za ladą facet słowa nuci: „W Tobie jestem zakochana, cały wiruje świat. Od miłości pijana”. Głos miesza się z męską energią tego miejsca. Bo tej tutaj co niemiara, Oj siku się zachciało.
Kaito to duża powierzchnia i jeszcze więcej sprzętu. Do toalety trzeba poczekać, bo ktoś akurat ciężary przy drzwiach wyciska. Gość w sportowych lekko rozciągniętych portkach bez logo wyszukanego, sapie i dyszy mocno. Drugi go asekuruje. Podnosi 30, 50, 70, a potem Bóg wie jeszcze ile ciężkiej stali. W innym kącie ktoś na stojąco sztangę podciąga. Co jakiś czas moje ciało lekki dreszczyk przeszywa, gdy ćwiczący spuszcza powietrze, zaraz po zrobieniu czegoś, co martwym ciągiem zowią. Ucha nadstawiam. Ów ciąg dalej nie żyw. Naturalna sprawa. Człek po sekundzie znowu rytmicznie oddycha. Żyw jak nic i nawet się uśmiecha od ucha do ucha. Gloria in excelsis Deo.
Moja potrzeba natury ludzkiej ogarnięta. Wracam znowu do poczekalni polukać. Ruch w Klubie jak na Marszałkowskiej. Wchodzą, ćwiczą, wychodzą, wracają. Muskularna płeć męska i drobne kobiety. Zdarzają się oczywiście. No i dzieci. Dużo dzieci. Bo przecież wiele przygód ze sportem zaczyna się już za małego.

Kaito Team dla dzieciaków
Głownie dla nich. Wsunęłam się głębiej w fotel. Zaciągnęłam wilgotnym powietrzem. W nosie zakręciło od ludzkiego potu i mydlano kwaśnej pasty BHP do podłóg. Takiej z warsztatów samochodowych i sklepów, gdy wszystko było na kartki. Zapach charakterny bez dwóch zdań. Dziwił na początku, teraz innego sobie w tym miejscu już nie wyobrażam. Patrzę na blat w „à la” recepcji. Dzisiaj przyglądam się mu bliżej. O litości wysoko co dla niektórych. Po drugiej stronie meblowego założenia co rusz jakiś maluch na palcach staje, tylko po to, aby rękę trenerowi podać. W głowie szumi wierszyk z dzieciństwa: „Mam 3-latka. Trzy i pół. Sięgam głową ponad stół”. Tutaj jednak o troszkę starszych bajtlach piszę. Mój młoteczek w uchu środkowym odbiera drgania: Klaps! Klaps. Jedna piąstka drugą piąstkę charakternie dotyka. Do tego przyjazny uścisk. Ręka tyci za krótka, a jednak przywitał się szkrab ze wszystkimi. Poleciał ćwiczyć i już go nie ma. Podchodzę do całej grupy. Myśl przyszła: To jedyny Klub, gdzie nie słyszę od właścieciela: Dzieciakowi nie wolno, bo to nie dla niego. Czy od rodzica: Nie, bo może krzywdę sobie zrobić. Tutaj dzieci na pierwszym miejscu. Tutaj miękkie maty, żeby bieda się nikomu nie stała. Do tego ludzka uważność trenera. Jednym słowem: Kultura i bezpieczeństwo większe niż w niejednym domu. Do tego towarzystwo i motywująca praca w grupie z dala od popularnych komputerów. Dziewczynki i chłopcy równi ponad wszystko. Razem ćwiczą, razem walczą i piony sobie podają. Na matach od małego pocą się i sapią. Karne pompki robią i wiedzą dobrze, za co i po co. Chuderlaczki niektóre, ale za to jakie zwinne bestie. Warto stanąć i zamiast patrzyć w smartfony zerknąć na żywe całkiem za darmo widowisko.
Klubu Kaito czapeczkę, dziecko na głowę ubrało. Wyszło przez drzwi z dumną miną. Przezaje — fajny widok.

Czym jest dla mnie Kaito?
Światem wymyślonym przez mężczyzn, ale nie koniecznie tylko dla nich. Dużym klubem, który wyrósł z malutkiego kiedyś sadzonego męską dłonią nasionka. Gdzie chęci są i mocne zasady. Aby ktoś mógł uwierzyć niejednokrotnie w siebie. Aby drugi mógł spożytkować nadmiar własnej energii.
To tutaj niejednokrotnie klubowi faceci oprócz uczenia techniki zastępują dzieciakom zabieganych czy brakujących ojców. Pomagają odciąć matczyną pępowinę, aby chłopcy w naturalny sposób mogli wejść w dorosły stan motylego imago. Wyciągają dziewczęcy potencjał i drzemiącą w kobietach siłę, która przyda się w dorosłości, aby sprostać wszechobecnemu równouprawnieniu.
Klub Kaito to miejsce, gdzie wśród trenerów dużo się daje od Siebie, żeby jeszcze więcej dobrego wracało. Gdzie dzieci znajdują przystań i gdzie aż chce się pomagać, bo widzi się szczytne cele. Gdzie nie robi się wielkiego halo z rozlanej wstrząśniętej wcześniej Pepsi. Bez zastanowienia wspiera wymarzonym napojem spragnione dziecię, gdy jego mama tymczasem nieświadoma i mocno skupiona na telefonie. Małe ludzkie rzeczy a cieszą. Prezes gumę żuje. Mnie dostała się krucha „krówka”. Pychota. Cukierka wsunęłam. No i jak tu nie lubić tego miejsca?

Dzisiaj ciężko jak mniemam niejedno w tym miejscu ogarnąć. Ludzisk coraz więcej. Dają kolesie, jak widzę radę. Powiem tylko: Tak trzymać.

Dodaj komentarz