U+RODZINKI

Dzień
Jadę przez las. Ti dit. Ti dit. Facebook, SMS – y, Messenger. Telefon w szwach pęka. Przypomina mi się stukot pociągu z dzieciństwa. Zerkam. Tak wiem. Podczas jazdy nie wolno. Niepokorna ze mnie bestia. No to zatrzymuję się na chwilę. Dodaję: 100 lat + 100 lat + 100 … policzyć łatwo. Przecież ja końca świata doczekam! Byle tylko w zdrowiu. No i rekord pobiję. A co jak go przeżyję? Litery wielkie więc okulary zbędne. Są balony, świeczki i kwiaty. Czuję prawie ich zapach.
Zerkam w kalendarz. Urodziny, jednak nie u rodziny. Moje. I tylko moje. Ojej! To już! Jak nic roczek przybył. Chwila zadumy. Dłuższa. Cisza taka chwilowa. Milczenie z mojej strony. Chyba się lekko z wrażenia pod pachami spociłam. Żart. Wstyd leciutki. Przecież ja ostatnio skromna w tych tematach. W myślach dużo Wam życzę dobrego a co w najnowszych wynalazkach? Mało udzielania, mało komentarzy, nieraz tylko krótkie odpowiedzi serdeczne w pośpiechu pisane. Oj macie ludziska do mnie cierpliwość. Uparciuchy z was niesamowite. Życzliwe, pamiętliwe i dużo w was ciepła. Każde dwa słowa i te, co litanią są prawie. Wartość wszystkie mają dla mnie w tabele nie do ujęcia. Poczuć się ważnym, potrzebnym, chcianym, lubianym. Poczuć w sercu, że gdzieś u kogoś zostawiło się w głowie cząstkę siebie. To chyba najpiękniejszy podarunek.
Dziękuję, że jesteście.

Wieczór
Chwila dla siebie. „Ti dit” coraz mniej. W ustach czuję słodki posmak, mimo iż paszczęcha przeszła wieczorny procesik dezynfekcji i dezynsekcji. Jeszcze chwilę temu malutkie płomyki dziesiątek świeczek przytulonych do siebie zamieniły się w wielką łunę światła. Zjawiskowo było i szybko. Marzenie! Marzenie! Bez marzenia się nie liczy! Czułam się prawie jak strażak gaszący pożar. Udało się. Chmurka dymu ulotna zniknęła. Kreatywności nie zabrakło.

Noc
Niedługo sen. Spoglądam na małe pudełeczko leżące tuż obok mnie. Napis z błędami a w środku jeden z najdziwniejszych prezentów, z jakim miałam dotychczas do czynienia. Para używanych skarpetek, znalezionych pod łóżkiem, w okresie, gdy na onuce w moim otoczeniu ogólnie wielki deficyt. Dla tych, co w chłodne dni lubią otulić czymś stopy, wiedzą, że słowo „para”, czyli dwie, jest odpowiednikiem wykwintnej potrawy spożywanej w restauracji z trzema gwiazdkami Michelin. Rarytasem. Diamentem już oszlifowanym. No dobrze. Ociupinkę przesadziłam.
Dziecięce pomysły, które zawierają nutę zrozumienia. Takie co z uważności stworzone i według dostępnych zasobów. Bawią, zaskakują, potrafią wycisnąć łzę z oka. Warto z dziecięcych pomysłów brać przykład.

Północ
Czytam, jak widzą mnie inni. W moje ręce wiersz wszak wpadł w formie prezentu. Głowa zatrzymała myśl na chwilkę. Dziękuję Ci mamo. Kocham Cię. Kiedy już wszystkie płatki z kwiatów spadną, okruchy ciasta psiak strawi, materialne prezenty kurz przykryje, wiersze do nas wracają. Gdy już autora blisko nie będzie, pozostają słowa. Ich czas się nie ima.

(…) Chodź kobietką zabieganą:
z telefonem, samochodem, nic nie czyniąc mimochodem
nie odpuszcza, gdy potrzeba by osiągnąć pułap nieba. (…)

Ti dit. Ti dit. Ti dit. Północ się zbliża. Ostatnie życzenia. Jutro może i Ty usłyszysz coś miłego?

Dodaj komentarz