WITAMINKI DLA CHŁOPCZYKA I DZIEWCZYNKI

Pogodny dzień i pogoda ducha dzisiaj mi dopisuje. Koduję dialog w jednej ze znanych kosmetycznych sieciówek.

Polecam jeszcze witaminki.
– A są mi potrzebne? (Długa cisza)
Tylko za grosika. Nie chce Pani? Naprawdę? (Wielkie zdziwienie).

W głowie zaświtały pytania: Jestem jedyna? Jak dużo osób chce „czegoś” tylko dlatego, że prawie jest jak za darmo?

Warto się zastanowić czy kupić i zażywać, czy po prostu zamiast witamin zwykły uśmiech i troszkę słońca nie wystarczy nam na co dzień.
Dzisiaj za darmo bierzemy tabletkę na głupiego, jutro będziemy przekonani, że bez tego obejść się nie możemy. Stać w kolejce za witaminową kapsułką czy słodkim ponoć zdrowym napojem i frustrować się, gdy farmaceutka przy kasie powie: Nie ma już w żadnej hurtowni?
Nie ma potrzeby, nie ma frustracji.

 

„Witaminki, witaminki, dla chłopczyka i dziewczynki” […]
Fasolki

https://www.youtube.com/watch?v=KVdIIKtm3Gg

APART ZA PÓŁ CENY

A może za dużo mniej? Dzisiaj o łańcuszkach z kropli deszczu. Noszą w sobie magię. Wnoszą przestrzeń do licznych nowych przemyśleń. Same nie dadzą się na pokaz nosić. Tracą moc, gdy tylko będziesz mniej ostrożny. Przepis na nie jest jednak bardzo prosty.

Czego potrzebujemy?
– szczypty chęci, żeby wstać i uprzedzić słońce,
– dwie szczypty sprytu, gdy w ciągu dnia zanosi się na tęczę,
– garści naszej codziennej uważności,
– odrobiny dla natury zrozumienia,
– niewiele więcej umiejętności zachowania ciszy,
– tyci cierpliwości dla robactwa i innych stworzeń,
– troszkę daru przekonywania, jeśli nie chce się podziwiać biżuterii w samotności,
– jedną głowę ze zmartwieniami lub bez która miłe chwile na długo spamięta,
– sprawną szyję, która głową potrafi kręcić.

A potem wystarczy udać się tam gdzie, chociaż troszkę trawy zostało. Tam, gdzie zieleń ma swoje bytu odwieczne prawo. Jedno lub drzew kilka, mały lasek czy najbliższe ściernisko.

Natura daje nam wiele bogactwa. Troszkę nici pajęczej, babiego lata, czy porannej rosy, wystarczy, aby na długo nacieszyć nasze oczy.
Pobawmy się więc w jubilera i postarajmy coś upleść i sprzedać innym w naszych własnych opowieściach.

SZTUKA NA CIELE 2/2

Niezmywalne obrazy
Podziwiam. Niektóre to naprawdę dzieła sztuki. Na nodze czy ręce ozdoby. Czarny tusz już nie tak głęboko, jak kiedyś, ale na, tyle że przez całe życie nie do zmycia. Demoniczne sceny na łydce. Na bicepsie samotny drapieżny tygrys, smok co ogniem zieje, głowa jadowitego węża czy czacha w towarzystwie reszty oprawy. Są również na plecach słodkie dzieciaczki. Pytam młodego chłopaka, co z łopatą za pan brat na co dzień: Dlaczego akurat taka tematyka? – „Uroku mi więcej potrzeba” – powiada.
To na zewnątrz. A na jakie potrzeby serce wskazuje? Popatrzmy, o co w malowidłach biega. Łańcuchy, z których może chcemy się uwolnić. Skrzydła i lekkie piórka jakbyśmy marzyli, aby gdzieś daleko poszybować czy ulotnić się na dłużej. Kwiaty z kolcami i te z delikatnymi płatkami. Czy coś albo ktoś nas rani? Może marzymy pobiegać po łące jak dzieciaczki z bajek czy jak za utraconej przed chwilą młodości?
Wykrzyczeć to, co nasze w środku można na różne sposoby. Słowem, pięścią, humorem, płaczem czy po prostu oryginalnym rysunkiem na ramieniu, a w skrajnych przypadkach na pośladku. Kiedyś były płótna. Spójrzcie, chociażby na dzieła Salvadora Dali. Dzisiaj nasze ciało nie ma nic do powiedzenia. Pokrywamy je ciemnym płynem, który wymyślono, aby z dawniej dawna kreślić słowa do lubej na papirusie.
Z jakiego powodu maluję się tak, a nie inaczej? Który wzór ostatecznie wybrać i czy nie straci kiedyś na znaczeniu i wartości? To pytania dla tych, co się zdecydują.
Warto czasami zaglądnąć do naszego pierwotnego wnętrza. Okiełznać nieco umysł czy pobyć w sąsiedztwie jestestwa. Szczególnie gdy coś boli i strzyka i nie chodzi mi tutaj o stawy czy jelita. Wszakże my to serce ciało i dusza. Dorzucę do tego rozum, bo on najwięcej potrafi namieszać. Jednak czy tylko?
Ujrzeć kogoś bez obrazu na ciele jest dzisiaj coraz trudniej. Mówią wręcz: Zostaw ciało czyste, jeśli chcesz się w XXI wieku wyróżnić.
Dla tych, co z obrazami kładą się i wstają, powiadam: Dzięki wam mogę spoglądać, porównywać, podziwiać. Dzięki wam bliżej mi do dzieł przepojonych marzeniami, bólem, tęsknotami niż kiedykolwiek. Do sztuki tak głębokiej. Dbajcie więc o jakość tatuaży. Szukajcie artystów, którzy z sercem co wasze przekażą.

I tu możecie skończyć czytać lub pokusić się na dodatek specjalny – filozoficznie tylko dzisiaj i tylko dla moich czytelników.
Myśl człowieku myśl. O filozofowaniu ostatnio czytałam. Zmieniaj wnętrze. Dociekaj a ciało drugoplanowym się stanie. Prawdziwy czy prawdziwa TY to SIŁA człowieka. WOLNOŚĆ. Bez przykrywek, używek, udawania. Czyż nie tego tak naprawdę zazdrościmy innym jeszcze bardziej niż upragnionego pieniądza? Gdy bogactwo wnętrza dochodzi do głosu nawet on nie są w stanie z wiedzą wygrać.
Czy bardzo nastraszyłam? Od tego jestem.

Wiecie kiedy najbardziej cieszę się z bloga? Kiedy myślisz o moim wpisie jeszcze przez chwilę po tym jak zamkniesz laptopa czy smartfona. Kiedy wrócisz do wpisu myślami zanim zaczniesz ozdabiać swoje ciało.

SZTUKA NA CIELE 1/2

Przyglądam się dookoła. W modzie siła i tatuaże. Zacznijmy jednak od zwykłego makijażu. My kobiety i nasze codzienne „malu”. Mężczyźni też czasami się zapędzą. Ile w tym przyjemności a ile ukrytych wątpliwości, trosk czy pragnień? Co z przysłowiem: Nie ciało zdobi człowieka? Potwierdzamy, że dużo w tym prawdy, potakujemy głową, a i tak często robimy swoje.

Malowanki zmywalne
Piękna twarz po kilkunastu minutach przed lustrem, ale od rana gdzieś w środku głowy muzyka gra bez rytmu. Znowu kilka godzin czy dzień bez ładu i składu? Kłęby dymu i resztki żaru w umyśle, bo ogień zdusiliśmy szybciutko. Przynajmniej tak nam się wydaje. Kilka kosmetyków na ciele ląduje. Pierwszy uśmiech przy lustrze. Sprawdzamy, czy pozory mylą. Jest dobrze. Nikt się nie kapnie.
Chcemy coś lub kogoś przechytrzyć? Torebka w dłoń, smartfon i jakoś to będzie.
Co sprawia, że nie mamy odwagi dojrzeć w sobie chociaż trochę piękna. Wiele lat potrzeba i dużo po drodze szczęścia, żeby stwierdzić, że nogi zamiast krzywych okazały się całkiem zgrabne. Również, że operacja nosa już wcale nie jest nam aż tak potrzebna. Zaoszczędzone pieniądze to drobiazg. Wielka rzecz to uwierzyć w siebie. Kosmetyki i ozdoby w uszach czy nosie to bajka raczej dla kobiet. A jak radzą sobie w dzisiejszych czasach faceci? Zaglądnęli do buszu i pradawnych tradycji. Podłapali blizny na ciele i obrazki. Kobiety nie zostają w tyle. No i tak obie płci się naśladują.

Gdzie leży więc piękno i siła człowieka?
W swoich poszukiwaniach doszłam do miejsca wcale nam nie tak bardzo odległego.

Podziwiamy innych za ich markowe ubiory, wypromowane w mediach makijaże i proporcje ciała. A co gdy własne postrzeganie siebie ma dużo więcej do powiedzenia? Własne poczucie wartości, warto mu się z grubsza przyglądnąć. Podziwiamy zewnętrzne powłoki tych, co zdobywają niemożliwe. A co jeśli silnym okazuje się dopiero ten, który pozna własne słabości oraz ich przyczyny?

PRAWDZIWI MĘŻCZYZNI

W ponury poranek słowa mnie rozbawiły: „Prawdziwy mężczyzna nie boi się różu i pomponów”.
Jak więc jest z tymi męskimi upodobaniami? Na szybko odpowiedzi dwóch się doszukałam. Przy pierwszej u faceta wysokie poczucie wartości się kłania, a za nim myślenie: Przecież co tam z całym obok ludzkim gadaniem i plotkowaniem. Wystarczy, że ja czuję się z tym dobrze. Opcji pierwszej często promienne nastawienie do życia towarzyszy. Różowe koszule od kilku lat w modzie.
Opcja dwa? Przy spotkaniu z tym, co nieco inne ma upodobania, możecie być pewni, że nuda was nie ominie. Ciekawa osobowość, która przy bliższym poznaniu, bez dwóch zdań potrafi zmienić nasze na świat spojrzenie. Bo magią jest nie krytykować, a zrozumieć istotę rzeczy, dlaczego niektórzy faceci wolą jednak przystojniaka zamiast kobiety.

STRASZYDEŁKO

„To nie ja ją straszę. To ona się boi”. Uśmiecham się pod nosem. Różne spojrzenia na jedną sytuację i różne reakcje. Kto ma rację? Straszący czy bojący się czegoś? A może oboje? Do kłótni niedaleko czy blisko do dowcipu? Dobrze, gdy takie scenki tylko w żartach, gorzej, gdy różnica zdań niezgodę buduje. Pamiętajcie o tym, będąc w związku lub go tworząc.

JAK ZŁAPAĆ SZCZĘŚCIE ZA ROGI?

W związkach bywa i tak: Na początku twierdzimy, że jesteśmy szczęściarzami. Łudzimy się nadziejami, że szczęście raz za rogi złapane będzie nam już towarzyszyło na zawsze. Oczywiście bez żadnego z naszej strony wkładu.
Po latach kilku słyszę: Gdybyśmy wiedzieli! Na co mi to było i gdzie mieliśmy oczy?

Z jakiego powodu w życiu zazwyczaj robimy na odwrót? No cóż. Może warto o wzrok już od najmłodszych lat zadbać, żeby z „naszym szczęściem” móc do końca życia obcować bez narzekań i wyrzeczeń?

MIODEK

Zasłuchałam się minut kilka, w poranny program z prof. Janem Franciszkiem Miodkiem Dzierżąc w dłoniach ciepłą herbatkę ze szlachetnym krupcem oczywista sprawa. Taki facet co od kiedy pamiętam, mądrze mówi o naszym zawiłym języku. Zrobił charakterystyczny dla niego gest ręką, głowę lekko w lewo przechylił i co ja słyszę?
Można powiedzieć dwojako: Człowiek niepełnosprawny. Człowiek z niepełnosprawnością. Poddaję słowa głębszej analizie. Oba poprawne, ale cóż w tożsamości za różnica? Wokół mnie nikogusieńko a ja do siebie gadam.
W pierwszym przypadku coś nie tak z nami całymi, w drugim zaś członie po prostu tylko mała część nas choruje. Wolę faktycznie to drugie. Po co wrzucać wszystko do jednego wora? Mówimy o tym, co widzimy i co odbiega. Może zauważać w nas tę dużą część, na którą nieskierowane akurat wszystkie na scenie reflektory. Tę, której leczyć nie trzeba? Zerknijcie na siebie. Mankamenty pozostawcie z boku. Ideały to fikcja. Perfekcja? Oj dłuższy temat.

I tym akcentem płynnie przejdę do następnego wpisu. Skoro wspomniałam o scenie i światłach zobaczmy jutro kto na jakiej, gdzie i jak zaśpiewa. Następne wpisy dla tych, co lubią muzykę.

CZTERY PORY ROKU, ZIMA

Tęsknimy za wiecznym słońcem, a tymczasem tam, gdzie byt nasz codzienny, śnieg pochłonął większość zapachów. Pod grubą warstwą skrył letnie dźwięki i smaki, przykrył resztki nadziei na krótkie rękawki. Wkurzamy się. Złościmy, marząc o Teneryfie i Dubaju czy chociażby za lipcowym ciepłym piachem nad rodzimym morzem. Zima. Sprzyja nam czy nie sprzyja?

Scenka 1:
Samochód mknie przez wieś. Taką gdzie jeszcze czasami dziadkowiny kochane na ławeczkach przed domem w drogę się wpatrują. Niejeden powiedziałby, że bez sensu. Rozglądam się dookoła. Białe niebo jeszcze śpi a słońca od miesięcy nie widać. Słońce wschodzi, a w nocy przyprószyło porządnie. Mocno starsza pani w chustce ukwieconej, z plastikową wielką szuflą odgarnia przydomowy chodnik. Chodzi starowinka w te i we w te, skupiona i pełna wigoru.

Scenka 2:
Przemierzam basenową nieckę. Po wodzie wieść niesie. Ludziska o resztkach noworocznych postanowień opowiadają. Znowu. Co rok tak mają i zarażają. Ile w tym werwy i chęci i siły i nie wiem jeszcze czego, tylko wielu z nich czasu brakuje. Plany zadbania o Siebie. Same na kartce skrzętnie spisałam. Kalendarz zapełniony ręce opadają. Po co to mi i na co? Pierwsza wymówka i druga. Wszystko po dwóch tygodniach wraca do normalności. Chyba jednak wolę spontanicznie. Tak z lekką dozą zaciekawienia i chęci. Odpuszczania co nie moje i szukania czegoś więcej. Dużo przyjemniej i prościej cel osiągnąć. Wiem, wiem: Łatwo się mówi.

BIAŁE
Kiedy
na ziemi robi się biało, nie trzeba planów. Śnieg sam wymusza działanie. Bierzemy w dłonie łopaty, szufle czy chociażby samochodowe skrobaczki. Jeden człek, bo przepisy mówią, drugi, bo by do pracy nie wyjechał. Już pisząc o tym, wracam do wspomnień z dnia poprzedniego i zaczynam się pocić. Znacie ten objaw, kiedy mózg już na samo wspomnienie wyzwala w nas reakcje? Zgarniamy więc i przerzucamy śnieg z miejsca na miejsce, a ile przy tym odśnieżaniu radości? Zobaczcie! Gdzieś po drodze bałwan powstał. Przejść się nie dało, przechadzać się już można. Życie wymusza bez postanowień, zapał jest bez obiecanego. Kiedy na ziemi robi się biało u ludzi miny bardziej radosne. BIAŁE lepsze niż stagnacja, lepsze niż szare drogi i ponure niebo. Jeden wypadek na drodze i drugi, bo ślisko. Zima utarła komuś nosa. Więcej nie trzeba, żeby głowa nasza myślała o bezpieczeństwie. BIAŁE to zdrowie naszych dzieciaków, to pasje i spełniane się na stoku. BIAŁE to palce u nóg i rąk piekące tak na zdrowie. Ktoś rower po śniegu toczy. Wielki szacun. Inny próbuję pedałami kręcić, więc jeszcze większy wzbudza mój podziw.
Jadę a droga szeroka i pusta. Właśnie wygasły przydrożne lampy. Niebo pokryte jest chmurą przypominającą spód ogromnej bezy. Przy następnym z domów znów ktoś skrupulatnie odkrywa pielesze chodnika. Od godziny chłopina zasuwa. Zaraz za nim bieży już profesjonalny sprzęt. Wysprząta resztę w minutę lub dwie. Jakie to ma znaczenie? Ważne, że facet szczęśliwy, chociaż napracował się po pachy. Inny klnie? Nic nie szkodzi. Sam jeszcze nie wie, że może żywota sobie przedłużył.

Wracam do zimowych palących świątecznych postanowień i gdybam: Czy w zimie nie za zimno troszkę na to, co gorące? Może w ten zimowy czas po prostu dać się ponieść? Bez kalendarzy, konkretnych dat czy planów na zrzucenie kilogramów. Zacząć czynić swą powinność, bo aby móc się spełniać, odchudzać, ruszać, każdy dzień jest dobry. Warto się przyglądać, gdzie potrzeba zgarniania, odśnieżania, sprzątania. Ścinania czegoś, układania, szybkiego biegania do pracy, bo autobus właśnie się spóźnił. Czynienia wszystkiego, co w nas energię ruchu wyzwala i tego, co nauką jest dla nas.

MAGIA CZYNI CUDA 1/2

Zabieram się do pisania o magii. Krok pierwszy — wybieram zdjęcie. Szperam, wyszukuje i kombinuje. Chce wybrać najlepsze. I nic. Az tu nagle samo przychodzi. Czary mary czy może dużo szczęścia akurat w tej chwili? Zerkam mimochodem na ekran jednego z komputerów. Jest! Bingo! Oryginalne. Naturalne. Prawdziwe. Zakochuje się w nim od pierwszego wejrzenia.
Na zdjęciu „Ona” wpatrzona. Na twarzy szczere emocje. Nieudawane jak to bywa często w dzisiejszym świecie napięć. Piękno naturalnych zachowań, które niejednokrotnie głęboko skrywamy na co dzień. Powiedziałam: Świat powinien to zobaczyć a „Ona” po prostu zaufała. Pisać dalej i więcej? Dzisiaj moje słowa nadaremne, wyzwanie podejmę jutro. Bo pisać o magii nigdy nie ma końca, a o tym, co magię tworzy, również warto wspomnieć. Dzisiaj wszystkim Wam życzę zawsze bycia sobą. W życiu codziennym, na zdjęciach oraz małych i dużych ekranach. Dwa zdjęcia o tytułach: „Było” i „nie ma”. Do jutra wszystkim tym, co ciekawi maga Damiana.

Panu Jackowi dziękuję, za to i inne zdjęcia. Że wyłapał to, co moim lukaczom poniekąd umknęło tego wieczora. Przemiłej Pani Anecie szacun za przełamanie strefy komfortu, której w granicach przekraczania niejeden ma niemałe wyzwanie.

Na przekór sobie

Po co robić coś, co nam przyjemności nie sprawia, gdzie wiara umarła? Kiedy dotyczy to drobiazgów to pal licho, ale co jeśli większości naszego życia?
To tak jakbyśmy chcieli nogę na nogę inną niż zwykle zakładać. Jak byśmy chcieli konia pod górkę z wozem wypchać, chociaż wiemy, że z górki i do siebie przywoływać byłoby łatwiej. Dlaczego nie robić tego, co nam naprawdę sprawia przyjemność? Być po prostu sobą?

Kredyt zaufania

Zacznę od pytania: Ile wart jest pieniądz? Wszystko zależy, chociażby, jaką ma formę. Trzymam w ręce małe sprasowane w folię zawiniątko. 100 000 złotych. Ho. Ho powiecie, ta to ma kasę. Jaką? Wystarczy sprawdzić na zdjęciu. „Siano” jak mówią. Zużyte i wadliwe banknoty pocięte na najdrobniejsze strzępy, stanowiące brykiet do podpałki w piecu czy kominku. To tylko ciekawostka. Historyjka o drobnym prezencie, który wpadł mi właśnie w ręce. Teraz będzie o mniejszej kwocie, jednak bezcennej, kiedy jest się w sytuacji pod bramką. Dwoje malutkich dzieci ledwo co na świat przychodzi, ON na swojej, a jednak obcej ziemi. Bliscy nie zawsze przychylni i natura człowieka ciągle poszukującego. I Pani Bieda, która uczepiła się jak rzep psiego ogona.
Stoję w sklepie i widzę tych, co cen nie widzą, bo nie muszą poniekąd. Im nie zabraknie przy kasie. |Rzucam okiem na tych, co szukają po opisach produktów skrupulatnie. Pieniądz rządzi światem. Ten pieniądz, który raz ma wielką wartość, a innym razem zupełnie nie ma.
Każde dziecko wierzy bezgranicznie swoim rodzicom. A jak jest z nami dorosłymi?
Pełen szacunek do tego, co o zwrocie długów pamięta. Pieniądze dla jednego nie duże, dla drugiego w tym momencie może pomagają z kolan powstać. Przykład?

Powiedział: Dziękuję, oddam i zniknął
Po 9 latach pojawia się ON.
Już nie jest jak dzieciak na buzi, a dzieci już też jego duże. Zmężniał. Znowu dużo mówi. Buzia się nie zamyka. Rodowity Anglik czystym rodzimym językiem opowiada. Nienaganny, o którym niejeden Polak marzy. Od niego się troszkę uczyłam. Dzisiaj wiem, że warto było więcej. I ten uśmiech. ON prawie każdego pamięta. Wrócił, chociaż gdyby nie chciał, nikt by go jak przestępcy nie szukał. Po 9 latach dług oddaje. Do takich ludzi mam wielki szacunek. Do nich należą tacy, co oddzwaniają, nawet gdy w sytuacji niezręcznej. Ci, co potrafią do błędu się przyznać i tacy co potrafią powiedzieć: Przepraszam, ale nasze drogi muszą się rozejść. Bez względu na wszystko odważni i tak jak ON – bardzo honorowi. Był i już go nie ma. Przelotna dusza. Dzisiaj stwierdzam: Dobrze, gdy dobrzy ludzie nas otaczają, chociaż bywają momenty, gdy w nich wątpimy. Niektórzy potrafią zaskoczyć. Och potrafią. ON potrafi.

Babskie 6 + 1 cz.4

Niejednego ciekawość zżera. Niejeden chciałby zdjęcie z człowiekiem, który znany ze stroju Adama sobie zrobić. Zaistnieć dzięki temu na chwilkę na portalach czy mieć co opowiadać na najbliższej imprezie. Wielu osobom nie jest doświadczane. Mnie dwa razy w różnych warunkach spotkać człowieka głuszy dano. Zapytał: Lubisz robić zdjęcia? Przytaknęłam. Pozwolił.

Juliusz I Król Świata Włóczęgów. Retrospekcja
Chcesz zobaczyć pustelnika, co tak jak go Bóg stworzył, hasa i mieszka nieopodal? Taką propozycję kilkanaście lat temu dostałam. Skorzystałam. Byłam widziałam. Potem było: Ach. Och, Ech i wiele komentarzy. Byłam młodsza i nie ukrywam, że potraktowałam faceta jak jedną z atrakcji. Dzisiaj jestem dojrzalsza. Dzisiaj jak już mam okazję, chcę spotkać faceta, który wybrał to miejsce i życie, bo miał jeden ważny powód albo małych powodów dużo, dużo więcej. Który dzisiaj stał się legendą, ciekawostką, ale również częścią obecnego wszech pojętego marketingu.
Jak wiele jest iluzją, z tego, co się o nim mówi? Ile ludzi tyle interpretacji? Ja lubię fakty. Wielu osób go żałuje. Wielu uważa za idiotę. O, jaki on biedny! I patrzy z oddali na porozstawiane dookoła ogniska słoiki i pojemniki po tym, co pozostawiają tu dla niego turyści. Na drewniane zmurszałe miejscami trony, które są zlepkiem desek, patyków i tego, co natura dała. Na stare pledy i podarte kawałki materiałów, których trudno doszukać się poprzedniej ich funkcji. Na egipskie symbole, bo Juliusza świat faraonów jeden z ulubionych. I wreszcie na chatkę, w której dach wydawałoby się, że przecieka, ale kto go wie, czy faktycznie? Tylko chyba Juliusz. Ta już dosyć poważnych rozmiarów. Oj litują się ludziska. A jak on sobie tu w zimie radzi? To jeden z częstych komentarzy, kiedy opuszczasz tę krainę.
Tak ogólnie spójrzmy. Jak trudno nam uwierzyć, że w takich warunkach żyliśmy przez setki lat. Że przetrwaliśmy. Że mieliśmy swoje sposoby. Że było nam trudno, a jednak całkiem dobrze. A teraz? Strach się pisze, gdy bezpiecznik wybije w domu, bo przecież kto chodzi spać razem z kurami. Niepokój, gdy sklepy na niedzielę zamykają. Robimy wielkie jak na zimę zapasy, chociaż to tylko 24 godziny. Zbyt duży szok, że można nie mieć na chłodne dni puchowej kołdry czy ciepłej kurtki. Zbyt dużo gadżetów wymyślili, aby z nich nie skorzystać. Wiele oczywiście potrzebnych. Nadmienię. Do epoki z Flinstonów nie czas wracać, z nowinek warto korzystać, ale różne rzeczy się dzieją, gdy przekraczamy granice. Gdy za dużo, czy za szybko.
My cywilizację pragniemy doganiać, uaktualniając co rusz w kompie oprogramowania. Juliusz pustelnik tymczasem z roku na rok trwa w swej głuszy, na bieżąco mam wrażenie, z wiedzą co w świecie będąc. Prawda jest taka, że szybko do zmian jesteśmy przywyknąć zarówno w jedną, jak i w druga stronę.
Patrzę na zadbane jak na to miejsce dłonie człowieka, któremu kilkanaście raptem lat zostało do setki. Rumiane policzki i srebrną, długą, zdrową, błyszczącą w słońcu brodę. Złoty nalot słońce na niej zostawia. Lukam na zmarszczki, których na ten wiek wyjątkowo mało. Gdzie on zimą i czy czasami on idzie do ludzi, a nie ludzie do niego przychodzą? Pod jakim śpiworkiem sypia i czy korzysta z komputera? Niech tajemnicą pozostanie dla wielu.

„Człowiek żyje, póki żyje w ludzkiej pamięci”.
Dziewczyny na łódce biodrami kręcą. Juliusz w cętkowanym czarno białym stroju, przypominający młodziutkiego lamparta z daleka a z bliska zebrę, zapraszającą rękę unosi. Wysiadamy na ląd. Słyszę typowo męski, ciepły spokojny głos: Będziemy razem tańczyć. 6+1 robią wielkie oczy.
Siadam na jednej z ławeczek. Do rąk dostaję wydruk. Jeden z marketingowych prezentów dla Juliusza od cywilizacji. W oko wpada cytat: Człowiek żyje, póki żyje w ludzkiej pamięci.
On, żyje na pewno, dzięki swojej inności. Król Świata Wszystkich Włóczęgów. Świat okrzyknął Juliusza Królem czy pomysł na przydomek do Juliusza należy? Na to nie znam odpowiedzi. Znam na inne: Być królem nie jest łatwo. Taką odpowiedź dostałam.
Ci, którzy się nie śmieją twierdzą: Juliusz prowadzi teatr jednego aktora. Daje wiedzę niezależną. Sam właściciel imienia wspomina delikatnie, że Cambridge o nim słyszało co nieco. Do Hagi jak twierdzi, wysyłał swoją definicję słowa „Pokój”. W IPN ponoć twierdzą, że ma za dużo czasu. Zazdroszczą?
Cisza i nagle od jednej z niewiast pytanie: Czy jesteś szczęśliwym człowiekiem? Łatwe pytanie trudna odpowiedź – Juliusz po chwili rzecze. Sam porównuje się do Jano, czyli Jana Odareckiego. Ten bieszczadzki włóczykij i poniekąd też pustelnik, powiada, iż czuje się spełniony. Wyszedł z nałogu i dał misję. Udało się. Słucham bacznie Juliusza: Ja też jestem spełniony. Jesteśmy podobni. Tylko że ja zacząłem pić, a on przestał. Uśmiecha się buzia siedzącego na Tronie. Siedzi na tronie a za nim widok na wodę. Inny Tron – Wszechświata czeka na lepsze jutro.

Juliusz ma odpowiedzi, przy których głowa nie odpoczywa: Czy wierzysz w zmiany? Nie wierzę, bo nie jestem wierzący. Ja robię. Odpowiada, a jednocześnie zerka, czy ktoś do jego chaty nie zagląda. Bardzo mocno podkreśla, że tam właśnie wsuwać nosa NIE WOLNO. Kto zaglądnie, ten zostaje na zawsze i plewi i sprząta. Ma dzisiaj poczucie humoru. Lubię słuchać takich ludzi. Lubię jasne zasady. Szanuję chociaż kusi. Oj a Ciebie by nie kusiło? Przecież tak właśnie słowo „Nie” działa. Wypowiedz go, a nie zapomnisz na długo całego zdania.
Pytań coraz więcej, bo rozmowa z tym człowiekiem wkręca. Na tyle rzeczy ma inne spojrzenie, a jednocześnie jest bardzo na czasie. O własnej komórce nie zaprzecza i nie mowa tu o starej malutkiej szopce. Z tym, co w świecie mam wrażenie, że jest na bieżąco. Rozmawiamy i stoimy razem w deszczu, gdy inni już poszli. Kap, kap. Kapie mi na głowę. On w dłoniach dzierży drewnianą laskę, w której las się odbija. Słodkie chwile, bez słodyczy.

Zatoka Suchego Dębu
Krople deszczu uderzają o wodę. Jestem w Zatoce Suchego Dębu. Ów drzewo wystaje tu z wody samotnie. Czy jest świadectwem dawnej wsi Horodek, która teraz pod wodą czy może symbolem samotności? Może własnych wyborów. Odwagi. Symbolem tych, co wybierać potrafią?
Stoję lekko na wzgórzu. Oj, jaki stąd jest widok. Patrzę na Anioła, który już na łodzi przy brzegu. Co jak trzeba Juliuszowi, pomaga niejednokrotnie i w zupełności nie uważa do rozpowiadania tego za powód. Po prostu pomaga jak wielu innych. Mała ludzka rzecz, która cieszy.
Dochodzę prawdziwego imienia tego, co na co dzień ma piękny z okna widok. Ludomir. Łepski facet. Pedagog i andragog, doktor na wyciągnięcie ręki. Stąd też mądra składnia i gesty ręki. Obraca nią w te i we wte na wysokości wzroku, dopowiadając historie słowami opowiadane. Ogólnie jak nic nauczanie. Zaglądam do internetu. Czytam, że androlog z niego. Zabawne, jak łatwo przez ludzkie pomyłki zostać od męskich spraw lekarzem. Podsumowując: Jeśli zobaczycie Juliusza w stroju bardziej skromnym, nie dziwcie się i pomyślcie czyja to po części tego faktu zasługa?

Jaką maksymę stąd wywożę?
Bez względu na czas, miejsce i posiadłości mam wrażenie, że liczy się nasze na życie pozytywne spojrzenie.

 

A SKĄD TY CZERPIESZ MOC?

Słowa nie po raz pierwszy słyszę typu: Nabierasz Yodowej składni. Dzisiaj stwierdziłam, że bliżej się temu przyglądnę. Jako że będzie o Mistrzu, co Mocą włada, postanowiłam też o wątpliwościach i sile napisać nie mało, zasmucona ostatnimi spostrzeżeniami, gdzie wiary i siły wokół u ludzi brakuje.

„Dwóch zawsze ich jest. Nie mniej, nie więcej”. Yoda
Nieco zielonkawy, skromne szaty i niecały metr wzrostu. Zmarszczek mądrości na ciele nie zliczy, a wśród nich włos niejeden siwy. Delikatny jak anielski. Siła w nim, którą mocą nazywają i nie jest fizyczną. I te oczy pod kolor do skóry. Jakby słuchały. Są jak wrota myśli. Mistrz Jedi — Yoda. O nim właśnie mowa. Yoda to ciekawa osóbka. Pochodzenie jego okryte jest tajemnicą. Robi się ciekawie. Rok urodzenia: 896 BBY. O kurcze. Główna umiejętność to korzystanie z Mocy. No pięknie. W sumie też ze swojej korzystam, ile wlezie. Chociaż u mnie bywają przerwy w mocy dostawie, u Yody się to raczej nie zdarza. Zajęcie? Wielki Mistrz Jedi. No. No. Profesja nietuzinkowa. Z taką ofertą pracy nie spotkałam się nigdzie. Podsumowując: No niby jakieś podobieństwa są, ale tym, co mnie porównują, bardziej o moją składnię i język pisania chodzi.
Paranoją jest, że Gwiezdne Wojny znam jak przez mgłę. Yodę tyle, co ociupinkę, a jednak jakbym znała go od zawsze. Fikcją On jest a rzeczywistością ja. A może odwrotnie? Może ja jakąś mocą władam i jej nie jestem świadoma? Ja Mistrza Jedi języka OSV używam lub to może mój pierwszy w czasoprzestrzeni zawisł. Ja. On. On i ja.
Zastanawiacie się może: O czym ona pisze?!
OSV to bardzo rzadki typ języka, w którym zdanie zaczyna się od dopełnienia, potem następuje podmiot, a na końcu orzeczenie. W przebadaniu wszystkich języków na kuli ziemskiej szyk OSV jako podstawowy stwierdzono w 0% języków. Do mnie samo przyszło. Totalny odlot. Kusi, żeby sprawdzić, czy da się tylko tak z OSV. Oj kusi, ale tego nie zrobię wam. Teraz o Mocy troszkę.

„Niesamowity Wszechświat jest”
Patrzę na grupkę osób – sportowy team. Dla mnie to taka Załoga G z Zoltarem na czele. Razem od lat. Niektórzy doświadczenie życiowe już wielkie ze względu na wiek. Co rusz mocy u nich wypatruję, bo ta mnie często do działania w sporcie motywuje. Dzisiaj jednak czuję na plecach dreszczyk kryzysu. Zerkam na nieco skulone postacie. Wsłuchuję się w głos, w którym siły brakuje. Gdzie ta postawa godna tych, co cele jak mało kto mają? W zamian widzę smutne twarze, a na nich pisze się posucha. Powodem nie są właśnie odbywające się Mistrzostwa Świata w piłce nożnej. Przyczyna tkwi dużo głębiej. Zwątpienie co do przyszłości zawisło w ciepłym powietrzu. Gdzie ci, co jeszcze niedawno szli jak burza? Tyle wiary w nich było. Wszystkim zależało. Życie im spłatało psikusa, czy coś umknęło mimo woli? Myślę o Mistrzu. Tym, co na wszystko ma odpowiedź. Co mogę dla nich zaczerpnąć ze złotych myśli Yody? Może te 3 wybiorę:

Pierwsza: „Aby dotrzeć do celu, prostą ścieżką nie pójdziemy”.
Szczera prawda. Czy aby wygrywać, zdobywać, rozwijać wystarczy ciężka praca? Może warto pamiętać, że wysiłek to jedno. Mocy, nie w sile, tylko szukać. Z czasem wpadamy w rutynę, ćwiczymy systematycznie a wyniki coraz lepsze. Rutyna mam wrażenie o krok od nudy mieszka. Motywacja zawsze jest wyzwaniem. Szczególnie kiedy jeden w grupie zaczyna z jakiegoś powodu rezygnować, za nim idzie cała reszta. Jak jeden mąż jak drużyna. Wtedy może trochę wiary się przyda? A co gdy nie wierzy ten, co kapitanem? Bycie Leaderem to ciężki kawałek chleba, ale to również szacunek i uznanie. Moje na pewno.

Druga: „Oszukać was oczy mogą. W Mocy każdy z was bardzo inny jest. […] Moc jest w każdej żywej istocie”.
Bo zapytam Was Chłopcy drużynowi Radarowcy: Czy nie w jedności potęga tkwi wielka? Co 10 głów to nie jedna. Z włosami czy bujną czupryną nie ma znaczenia.

Trzecia: „Strach to ciemna strona Mocy. Strach wiedzie do gniewu, gniew do nienawiści, nienawiść prowadzi do cierpienia”.
Strach przed jutrem. Przed tym, że już nic z tego. To tutaj zaczyna się łańcuszek nieszczęść. Ten zaniemógł. U tamtego w życiu coś się zmieniło. Inny zniknął nie wiadomo dlaczego. Pewnie miał swoje powody. Niby tłumaczymy drużynowego sąsiada, a jednak jakiś ślad żalu zostaje. Wyzwaniem jest trzymać się ciągle razem, gdy coś się po drodze dzieje. Nie łatwym jest cierpliwym być i najgorsze przeczekać. Sprawdzianem utrzymać Moc i jeszcze dawać ją innym co w potrzebie. Trzymać w ryzach energię. Nieść pogodę ducha, gdy garstka została i deszcz za oknem.

„Niesamowity Wszechświat jest”
… a i owszem. Nowe nie musi być gorsze. Czasami życia nie przeskoczymy, czasami życie narzuca zmiany. Czy tego chcemy, czy nie? Co wtedy? Nie zaszkodzi przez chwilkę troszkę pokory i optymistycznego spojrzenia na to, co strasznym się wydaje. Potem już pozostaje pole na świeże pomysły. Bo często wyjście z sytuacji jest gdzieś blisko, a jeszcze bliżej są niespodzianki, które za nowym podążają. Nowe to drugie życie. Troszkę więc wiary Załogo G. To od waszej Mocy i inicjatywy wasza przyszłość zależy.
Kiedy staniecie na rozdrożu, przypomnijcie sobie słowa Yody: „Nie próbuj, rób albo nie rób”. Stare w ryzach cały czas trzymajcie, nowego się nie bójcie. Ważne, aby trzymać się razem. Bo po latach przyjaźń bezcenna. Na rozglądanie się, zastanawianie i smutaski życia i czasu szkoda. Wspominać, planować, spotykać się, zdobywać razem szczyty zawsze warto.

TYLKO O TYM NIE MYŚL

Nie myśl o tym, nie mów o tym. Dwie sytuacje podobne do Siebie jak krople wody, chociaż w nieco inne ramy ujęte. Szukam ojca słowa o imieniu „Nie”: Strach najbardziej mi leży. Matki nie ma. Cudowne poczęcie.
Takie tematy, nie puszczam bokiem. O takich piszę, bo gdyby umknęły, byłaby musztarda po obiedzie.

Nie myśl o tym
No tak. Bo to pierwszy raz z taką prośbą się spotykam? Czasami w ramach pocieszenia rodzica skierowanego do dziecka słyszymy: Nie myśl o tym kochanie. Chcemy zamknąć pociechę pod szklaną kopułą z napisem: Raj. Odeszła ukochana babcia, a my nie bierzemy na pogrzeb. Po co ma na to patrzeć? Czy boimy się o to, aby strachu nie dotknęło? A co z doświadczeniami. Co z nauką na przyszłość. Ktoś przed smutkami, wydarzeniami, które nam nie leżą, chce nas chronić przez całe życie? Co jednak gdy Ktosia zabraknie? Czy mamy nadal chronić się potem sami, przywykli, że przed innością daleką od zabawy i radości chronić się trzeba?

Tak wiem: Zadaję dużo pytań. Tak mam ostatnio. Wróćmy do tematu.

Tematy trudne typu: śmierć, ból, choroba i tak nas wcześniej czy później dopieszczą. Nie zawsze bezpośrednio uraczą, mogą dopaść, chociażby ukochanego kota czy chomiczka.
Powrócę na chwilkę do dzieci. Zdumiewa mnie, jak one na życie patrzą inaczej. Również na śmierć. Z wielkim poszanowaniem, zrozumieniem, stoickim niekiedy spokojem. Bez strachu, który u nas dorosłych dużo większy za to z ciekawością i chęcią zrozumienia tego, co zupełnie ludzkie.
Inny przykład? Zdarza się również, że ktoś chce odwrócić naszą uwagę, mówiąc: Nie myśl o tym, to moje. Ja Sobie poradzę. Ja silny jestem. Ja sam, bo ja nie znam co to wsparcie innych. Nikt mi go nigdy nie dał. Nauczyłem się radzić sam, dlatego nie myśl o tym. Czy ten Ktoś nie wie jak słowo „nie” działa? Takie prośby działają jak magnes. Przyciągają, szczególnie tych, którzy nie potrafią przejść obok. Tacy z wrażliwości, zrobią dla innych wiele. Z miłości wszystko, co tylko możliwe. A o czym ja mam nie myśleć? Myślą, gdy słyszą: Nie myśl. W prośbie o „niemyślenie” doszukują się intencji drugiej osoby. Czy chce ich ten ktoś chronić? A może, chce udowodnić, jak poradzi sobie, nawet gdy już wszystko ponad siły? U kobiety odzywa się gen poświęcania zapoczątkowany, chociażby za panowania Li Houzhu w Chinach, gdzie dziewczynkom zniekształcało się przez lata stopy dla ponoć pięknego wyglądu. No tak kobiety nie raz udowodniły, że potrafią zacisnąć zęby. U faceta znowu budzi się wpojone od małego przekonanie: Chłopaki nie płaczą. No tak. Mężczyźni powinni być jak bohaterzy filmów, których żadne rany cielesne, a nie daj Boże duchowe, nie imają się przecież. Często nie zdajemy sobie sprawy, że mówiąc: Nie myśl o tym, już dawno podzieliliśmy się z bliską nam osobą, tym co nas boli, mocno rani czy trapi. Jaki morał? Nauczmy się dzielić nie tylko radościami. Nie chowajmy po kątach, gdy jest już za późno. Płakać przy innych nie jest ujma na honorze. Przyjmować pomoc w postaci fizycznej lub dobrego słowa z serca płynącego również.
Co gdy, ktoś na naszym punkcie przewrażliwiony i nasz problem wyolbrzymia? Chce pomagać, a Ty faktycznie radzisz sobie z wyzwaniem? Niech Twoje sygnały niewerbalne i słowa, za prawdą idą. Nie za małe są i nie za duże. Kiedy smutny jesteś troszkę, pokazuj chandry ksztynę. Kiedy jesteś w stanie zamienić problem w żart, przekuj, ale tylko, gdy nie będzie to udawane. Co gdy z tym co nasze, faktycznie chcemy zostać sami? O wtedy trzeba jasno mówić: Szanuję, cenię pomoc, jednak chcę być sam, a jak tego nie uszanujesz będzie zębów szczerzenie a jak trzeba gryzienie. Tylko skąd tu wiedzieć co u kogo w głowie siedzi? Życie kochani to jedna wielka łamigłówka. Niektórzy mają sposób. Nie przejmować się.

Nie mów o tym
Czyli zróbmy tak, żeby było dobrze. Tylko kiedy jest dobrze. W kuluarach słyszę niezadowolenie. W tym, co niesprawiedliwość odczuł, budzą się emocje i zachowania. Żal, krzywda, zdziwienie, zaskoczenie, czasami nuta pogardy. Ktoś poszedł po bandzie i zrobił tylko po łepkach. Inny na łatwiznę bo stwierdził, że i tak się nikt nie kapnie. Jeszcze inny oszukał, chcąc sprzedać coś mało wartościowego za nie tak małe pieniądze. Wiedział o tym doskonale.
Znowu strach przed czymś chce nas uchronić i wychodzą takie cudaki? Znalazł się dobroczyńca. Potem już są tylko słowa: Jak tutaj powiedzieć, żeby wszystko i wszystkich pogodzić i nie urazić. Żal w sercu jednego i zamazanie krzywdy aby nie zranić przy tym drugiego, nie idą mi w parze.
Bo: Czy chcąc przykryć przypalone ciasto słodką bielutką kuszącą masą, nie stajemy gdzieś na rozdrożu naszych wątpliwości? Kto traci, kto korzysta? Jak postąpi następnym razem ktoś, kogo zgodność rzeczywistości ominie? Zrobi podobnie przekonany o słuszności sprawy lub co gorsze z myślą: udało się raz, uda się i drugim. Po linii najmniejszego oporu. Ręce będzie do tego zacierał. Strach przed mówieniem pozostawia niesmak czy goryczy. Kiedy o własnej krzywdzie mówimy do ludzi postronnych, przychodzi chwilowa ulga. Nie liczmy jednak, że usuniemy tym samym przyczynę naszej niestrawności.
Stoję w sklepie. Ktoś wcisnął komuś badziew. Wykorzystał technikę manipulacji. Drugi czuje to, ale przecież już zapłacił. Przecież tamten był taki miły. Pewnie chciał dla mnie dobrze. Może jednak przyda się mi to barachło. No i wstyd zrobił swoje. Twierdzimy, że nam nie wypada lub jest już za późno. Zgadzamy się własnowolnie na takie traktowanie.
Co z tym fantem zrobić? Mówić. Mówić prawdę.
„Ja wiem i Ty wiesz. Ja się staram, ty się staraj podobnie. Jeśli mnie mierzi w żołądku, znaczy, że coś jest nie tak”.
Równowaga w przyrodzie. Prawda ponad fałsz. To moje życiowe motta.
Jak wy to widzicie? Życzę Wam w życiu odwagi do mówienia, bo słowa czasami potrafią zdziałać cuda.

KARAIBY – LOTNISKA 23/25

Kto był, to był. Kto zna, to zna. Tym, którzy nie mieli styczności, przybliżam klimaty tych miejsc, bazując na paryskich Charles de Gaulle i Orly.
Pierwsze zaskoczenie: Samoobsługa. Od odprawy przez nadawanie bagażu po wejście do samolotu. Jak w większym supermarkecie. Okazuje się łatwo, prosto i przyjemnie. Wypluwa naklejkę? Na walizę naklejasz. Wrzucasz na taśmę. Sczytujesz kod z naklejki skanerem. Mówisz Bye, Bye i ręce zacierasz. Tylko pamiętaj: Jeśli nie chcesz, aby sprawa się skomplikowała torba czy walizka nie większa od podanej w warunkach. System jest bezwzględny. Z nim nie pogadasz zbytnio.

Stoję, idę i znowu stoję
Jeden zakręt i drugi i jest ich czasami z kilkanaście. Jak w labiryncie. Jedna „mróweczka” za drugą. Porządek ma być. Rozbieram się po części i ubieram. W zależności od tutejszych funkcjonariuszy widzi mi się i ostrych przepisów, które mają zapewnić bezpieczeństwo.

Siedzę. Siedzę. Siedzę
Czekam i
Czekam. Wiele z osób zabija czas z nosem prawie w komórce. Podjadają to, co udało się przemycić lub popijają kawy bez względu na cenę, żeby jakoś przetrwać nudę i zmęczenie. Sklepy bezcłowe mają używanie. Kuszą wystrojem i markowymi rzeczami. Ludziska kupują, bo czasu tu mają wiele. Chodzą. Wąchają. Psikają się i zapachy mieszają przeróżne. Tu przed wylotem często powstaje nowy wręcz makijaż. Ktoś w końcu kusi się na nowość. Nie jeden facet ostatnią pamiątkę na szybko kupuje dla córki czy żony. Mężczyźni kręcą się również przy działach ze szlachetnym trunkiem. W walizkach często nie jedna butelka ląduje. No bo jak tu wybrać jedną, gdy szklanych butli z lekarstwem do wyboru i koloru. Zmęczenie na wielu twarzach wypisane, chociaż tutaj nikt się zbytnio nie napracuje. To zmęczenie podróżą i ciąganiem za sobą walizek. Przepakowywaniem, wagi sprawdzaniem, ciąganiem tududków za sobą. Mile zaskoczenie, że ludzi na lotnisku paryskim tysiące a decybele przy tym niewielkie. Miły szum, szepty gdzieniegdzie i rozmowy z sąsiadem. Podobne klimaty bywają w teatrze, gdy przerwę między aktami ogłoszą. Następna niespodzianka to gniazda do ładowania na wyciągnięcie ręki. Często o nie ciężko a tutaj bateria ciągle do pełna. Po prostu full wypas.
Siedzenie, szwendanie się i przechodzenie kilometrowymi korytarzami z miejsca na miejsce w poszukiwaniu swojej bramki, to często większa część podróży.
Wyczekuje, więc oczekuje i jeszcze trochę wypatruję. Przyglądam się nogom. Cały przekrój stóp i butów. Sportowe i zimowe i trochę mokasynek. Klapeczki do wody, zimowe kozaki i ciężkie jak nie wiem co trapery. No i moje neopronowe cichobiegi, w których zeszłam z łajby. Jakoś tak szpileczek damskich mało. Z mody wyszły czy jednak kobiety zaczęły patrzyć na wygodę? Male, duże i wielka stopa się zdarzy. Eleganckiej Pani, która dba o wygląd, nogawka spodni się zawinęła. Nieświadoma dumnie kroczy przeświadczona o swojej perfekcji. Najważniejsze to, co w głowie. Lepiej niech się nie dowie. Stopy młode i dużo starsze. Jasne i ciemne w skarpetkach i często bez nich, gdzie kostki wystają spod spodni.
Jedna noga za drugą i następna, a potem następna. Cichutko prawie bezgłośnie bez względu czy po dywanach, czy po płytkach. Wpadają w inferencję. Bieżą, a za nimi kółeczka walizek kręcą się do taktu. Turkocą cichutko, pukają, stukają
Tak to to, tak to to, tak to to! Jak w wierszu J. Tuwima. Oho! Wróciły z dzieciństwa wspomnienia.
Następny zakręt i następny. Staję nagle. Kilka osób widząc, że zamarłam zaraz za mną. Znajome dźwięki dochodzą do ucha. Stradivarius a może coś bardziej współczesnego? Na środku białe pianino ze złotym napisem. Młody podróżnik torbę na ziemię rzucił. Gra. Patrzę, jak dłonie łatwo chodzą po klawiszach. Gdy pomysłów brakuje, mężczyzna posiłkuje się, szukając pomysłu na nowy w komórce. Mogłabym słuchać i słuchać. Wyposażenie lotniska dość nietypowe. Miło oj miło. Czas szybciej leci. O zmęczeniu chwilę zapomniałam.

Obawy
Czasami lotnisk się boimy. Że języka nie znamy, że duże, że nie do końca wiemy co i jak. Gdzie po bagaże a gdzie do wyjścia. Odwieczne dywagacje. Zapominamy o jednym drobiazgu: Tutaj ludzie często gęsto mają czas i pomogą. Ikonkami wiele miejsc również oznaczone. Język i nowe technologie? Why not? Daj sobie czas. Przyciskaj, próbuj i patrz na obrazki. Dzisiaj naród jest wygodny, więc to, co straszne tak naprawdę poprowadzi cię, jak mamusia za rączkę. Gdy nie wychodzi? Pytaj. No i granicz toboły. Nie bierz ze sobą do samolotu bomby, wody czy piły motorowej a wszystko pójdzie jak po maśle. Powodzenia. Jak mogę Was zachęcić? Tam w górze zawsze słońce świeci. Czy to wystarczająca pokusa, kiedy nad głową długo pochmurno?

Ich dwoje i ona jedna 2/2

Stoję przy sklepowej kasie. Znowu biegiem, znowu szybko. Za kasą młoda dziewczyna na spokojnie czyni swoją powinność. Tuż obok starsza istota w płaszczu, którego już od dawna w sklepie nie wypatrzysz i moherowym berecie, który przywołuje różne nam skojarzenia. Kobieta skupia całą moją uwagę. Czas przykrył nieco jej oczy powiekami, zniekształcił stawy i przygarbił zmęczone ciało. Zaglądnijmy jednak do środka. Jej buzia promienieje, chociaż zmarszczek tyle, że zliczyć się nie da. Ciepła, serdeczna, a do tego sama. Druga jej połowa w sercu na zawsze gości. Żyje swoim tempem, z innymi ludźmi ma dobry kontakt. Samodzielna, pełna uroku, z głową pełną wspomnień i doświadczeń. Stały rytm dnia, stałe obowiązki, rytuały, stałe miejsca i jeden sklep, w którym lubi robić zakupy. Bo czegóż w tym wieku do szczęścia człowiekowi potrzeba?
Pani żegna się ze sprzedawczynią z ciepłym uśmiechem i głosem anioła. Kiedy zaczepiam na starszych ludziach oko, mój czas znowu biegnie zgodnie z przesuwająca się wskazówką sekundnika. Tik, tik, tik. Nie wolniej i nie szybciej. Wraca uważność, świadomość przemijania. Szukam piękna w każdym wieku, bo każdego przecież będę częścią.

Ludzie, którzy potrafią wprowadzić w nasze życie spokój ducha. Pocieszać, wspierać, być ostoją, dawać dużo ciepła. Wśród takich trudniej o stres i łatwiej radzić sobie z wyzwaniem. Trudniej wyciągnąć nóż na środku wielkiej zatłoczonej w piątkowe popołudnie galerii i ranić z tyłu jednego przechodnia za drugim. Łatwiej wygadać się, wypłakać czy znaleźć spokój a wraz z nim rozwiązanie. Starsi uczą ze samotnością się oswajać. Boimy się ich. Nie dostrzegamy często. Unikamy. Do nich jeszcze nie raz będę wracać.

Ich dwoje i ona jedna 1/2

Tym razem o dwojgu takich co dziesiątki lat ze sobą a mimo to wielki szacunek do Siebie czują. O kobiecie napotkanej w sklepie i kilkunastu minutach wśród ludzi, których już sama obecność lekarstwem jest na wszelkie bolączki. O jesieni życia, mądrości w latach sędziwych, o urodzie innej niż zwykle, w której piękna można się dopatrywać.

Blokowisko
Mam z nim miłe wspomnienia. Samochód na parkingu postawić wydawało się cudem, a jednak, kiedy za setkami okien wszyscy układali się do snu, każdy wehikuł znalazł swoje miejsce. Jeden do drzewa się przytulał, inny do słupa. Ten za rogiem drugiego prawie po zderzaku całował, a jeszcze inny dziwne pozycje przyjmował, zaliczając wysokie krawężniki.
Ale nie o samochodach miało być a o ludziach, chociaż ja jak to ja, widzę i między nimi podobieństwo. Dzisiaj wchodzę do jednego z mieszkań. Pięter jest tam kilka. Drzwi otwiera mężczyzna. Lekko przygarbiony, wysoki, za młodu, mniemam, niezłym był przystojniakiem. Uśmiech na twarzy nie po raz pierwszy widzę na jego twarzy.
Zaraz potem w wąskim przedpokoju pojawia się „Ona” z bujną blond fryzurą misternie wyczesaną. Teraz jest ich dwoje. Są razem, od kiedy pamiętam i inaczej Sobie nie wyobrażam. W tym małym korytarzyku emanuje spokoju dużo. I jeszcze więcej ciepła, które nie pochodzi, od grzejników, żarówek czy promieni słonecznych, które nagrzały jeszcze mieszkanie za dnia. Oboje na pokoje zapraszają.
„Ona” siada na małej kanapie. Ubrana w bawełnianą szarą, krótką podomkę z różowymi dodatkami wygląda zjawiskowo. Co rusz naciąga ją na kolana, stwierdzając, chyba że tej części ciała pokazywać w tym wieku nie wypada. Przyglądam się nogom. Niejedna nastolatka by pozazdrościła i nie jedna młodsza istota, która ma problem z krążeniem. „On” siedzi z boku. Nie mówi, kiedy ona pyta. Obserwuje czujnie. Z dbałości informuje dyskretnie żonę, iż jakiś okruch przypadkiem na policzku jej się zatrzymał. Mam wrażenie, że gdyby siedział bliżej, sam by strząsnął go niepostrzeżenie. Okruch znamieniem się okazuje. Ach te drobiazgi, wiecznie na nowo odkrywane.

Rozmowa płynie jak chmury po niebie. Wśród niej wiele słyszę z życiowych doświadczeń. Chociażby jak to czasami na młodzieńcze dojrzewanie z przymrużeniem oka warto popatrzyć. Zauważać, ale nie pokazywać po sobie, że się widzi. Jak przeczekać a po drodze po prostu kochać.
Jestem wśród ludzi, którzy czują, co teraz przeżywają nieco od nich młodsi. Daty inne a wyzwania podobne. Widzą zmagania, rozterki, zabieganie, nerwowość, której w obecnych czasach tak dużo. Uspokajają tonem głosu, zachowaniem, opanowaniem, uśmiechem ciepłym. Na bazie doświadczeń udowadniają, że opanowanie, cierpliwość, dystans, miłość bez oczekiwań, pokora do uciekającego czasu to droga do wewnętrznego spokoju.

Przedmioty z duszą
W tle z telewizora dobiega sygnał wieczornych wiadomości. Rozglądałam się po pokoju. Czyściutko. Żadnych okruchów. Na półeczce okulary do czytania w pogotowiu czekają. W meblościance kilka przedmiotów nie pierwszej młodości. Dla mnie to przedmioty z duszą te, do których przywiązujemy się lub co najmniej czulibyśmy się bez nich nieco dziwnie. Rodzinne pamiątki. Na podłodze „nieikeowe” dywany. W całej tej przestrzeni ludzie, którzy używają na co dzień komputera, telefonów komputerowych i skype’a, Odnajdują się w sieci a latanie samolotami to dla nich gratka. Życie narzuciło. Niesamowite, że udaje im się zachować co ich, a jednocześnie nadążać za cywilizacją i nie rzadko oczekiwaniami innych. A przecież oni już „nie muszą”.
Kocham u starszych to, co starsze. Solidne i miękkie w odbiorze przedmioty, zbierane latami. Zapomniane krytykowane i zepchnięte na plan dalszy. Zamiecione po dywan w dobie modnych zimnych szarości i przestrzeni bez drobiazgów. Emanujące ciepłem zadbane relikwia z duszą w domach starszych ludzi, działają na mnie jak remedium. Minimalistyczne piękno podziwiam na obrazkach. Tam się sprawdza. Energię, ciepło i spokój czerpię z prawdziwego życia.

Wpadłam do blokowiska, z marszu dnia codziennego, wyszłam „inna”. Harmonia wewnętrzna wzięła górę. Zwolniłam. Złapałam głęboki oddech. Będzie dobrze, cokolwiek złego by się działo.
A jak Wy czujecie się wśród starszych? Co w Wasze życie wnoszą dobrego?

Mały zwierz kontra duża fobia

Stoję w sklepie przy kasie. Obok mnie ciekawskie dzieciątko po wszystkich kątach zagląda. Nagle słyszę męskie słowa unoszące się w powietrzu i skierowane do małej trzylatki: „Nie idź tam, bo cię pająk zje! Taki wielki!”.
Rozglądam się dookoła, a pająka jak nie było, tak nie ma. Zerkam ponownie na małolatę. Dziewczynka wzdryga się nieco i do rodziców szybko przybiega. Myśl przeszła: No pięknie. Za chwilę będzie następny przypadek do fobii leczenia. Podrośnie dzieciątko, a z nim strach będzie rósł w oczach wielki. Za każdym razem, gdy pajączka na cienkich nóżkach zobaczy. Czarno to widzę? Raczej nie. Znam z autopsji.

Przypomina mi się historia. Miałam kiedyś suczkę. Jako szczeniak wrzucona była do wody dla zabawy, bo przecież psy i tak umieją pływać. Jaki był efekt jednego nic nieznaczącego dla wielu zdarzenia? Po tym fakcie suczka ostrożnie i z obawami wchodziła do wody po kostki. Z oporem dawała się wykapać. Głębsze akweny wielkim łukiem omijała. Do końca swojego życia.

Widziałam, jak człowiek na widok myszki zamiera. W popłoch wpada, gdy widzi tą malutką udomowioną. Ciało osoby z fobią do myszki reaguje dość specyficznie. Ciało zastyga, ciarki przechodzą, w oczach pojawia się strach, który trudno opisać, bez krzyku często, bo w gardle zaciska. Chciałby się uciekać, a tu postawić kroku nie może.

Kojarzy mi się to z zachowaniem, kiedy zwierzak bojący się sztucznych ogni dostaje dużą dawkę leku typu „głupi Jaś”. Nam się wydaje, że załagodziliśmy sytuację i ulżyliśmy zwierzęciu, a realia są zupełnie inne. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa, więc ciało ruszyć się nie może. Mózg świadomy sytuacji nadal na impulsy zapodane z zewnątrz reaguje. Poza ciałem, które nie może uciekać sielanka, w głowie koszmar i walka toczy się o przetrwanie. Takie są często realia.

Byłam świadkiem pracy z fobią i traumami. Technikami z zakresu neurolingwistyki i psychoterapii, powoli powolutku pracuje się z delikwentem nad tym, aby popatrzył na przeszłość i zwierzaka dużo chłodniejszym okiem. Zabliźniamy tym sposobem rany, do których niejednokrotnie nieświadomie dołożyli się inni. Przestawiamy człowiekowi w głowie. Nie każdemu jednak klientowi udaje się, spojrzeć na rzeczywistość inaczej, a o pokochaniu na nowo myszki czy jeszcze mniejszego pożytecznego pajączka można raczej zapomnieć. Wierzę w słowa: Łatwo jest zepsuć dużo trudniej naprawić.

Podsumowując:
Zanim zaczniemy kogokolwiek straszyć, patrząc na własną wygodę. Zanim zrobimy psikusa, który wydaje się błahy, ruszmy nieco głową. Mamy, albowiem do czynienia z bardzo delikatną indywiduum. Człowiekiem z krwi i kości, którego również, a nawet ponad wszystko otoczenie programuje. Strasząc innych małym zwierzakiem, zadajmy sobie dodatkowo pytanie: Czemu ten biedny pajączek winny i ta myszka bezbronna? Co nam zrobiły te stworzenia Boże, że traktujemy je czasami jak małe przyrządy zbrodni?