Z pamiętnika łazika, czyli Wenecja przemierzana piechtą 3/11

Dzień drugi
W moim własnym kalendarzu pisany pogrubioną czcionką.

Przebudzenie
Otwieram oczy. Za oknem odgłosy wózków ciągniętych przez tragarzy z dostawą do sklepików w parterze. Jestem w Hostelu. Za drzwiami już życie się toczy. U mnie wszyscy słodko jeszcze śpią. Jest nas pięcioro. Tu napotykam ciekawych ludzi. Od razu prostuję obawy wszystkich co do znikania przedmiotów w takich miejscach. Zakładasz z góry, że Cię okradną? Już dużo tracisz na samym początku. To, że ludzie w takich miejscach potrafią dzielić się i pomagać, doświadczysz bardzo szybko. Złodziejaszkiem jest tu okoliczne ptactwo. To potwierdzam.

Obok mnie młoda dziewczyna. Z Brazylii przyleciała, była w Niemczech teraz na jej trasie Wenecja. Następny cel: Milano. Słyszałam o Brazylijczykach. Tutaj przekonałam się, jak są mili. Jej język angielski brzmi jak dobra muzyka. Pomyślałam sobie: Cholibka. Mój do lekkich nie należy. Trzeba się postarać, żeby czasami mnie zrozumieć. Czy przeszła Wam myśl: Ona podróżować tak może, bo się łatwo dogada? Nic bardziej mylnego. Komunikuję się na tyle, o ile potrafię. Uważam, że, jak byśmy językiem nie operowali, do ludzi warto być otwartym. Uprzejmością i słuchaniem warto nadrabiać. Boisz się? Z czasem i Tobie przyjdzie łatwo. Daj Sobie czas. Chcesz poczekać, aż będziesz perfekcyjny? Możesz się nie doczekać. Pół świata mówi: „Ja być Kali” i Ci właśnie zyskują.
Śmiem twierdzić, że lepszych lekcji niż te na wyjazdach nie dostaniesz. Akcentu nie będzie, ale masz je za darmo, czyli znowu tanio. Wracamy do ludzisków.

Naprzeciwko ciemnoskóry chłopak o imieniu Wiktor. Drobny, szczupły i nie chrapie. Dobrze rokujący artysta, który przyjechał na La Biennale di Venecia. Pode mną ktoś wrócił nad ranem. Cichutko. Nawet nie słyszałam. Ludzie się zmieniają. Są tacy, co sami podróżują i tacy co z psami lub dziećmi. Młodzi, starsi w każdym wieku. Opowiadają coś ciekawego i jadą dalej. Czasami nie potrzebujesz zwiedzać całego świata. Tutaj w Wenecji świat przyjeżdża do Ciebie. Pamiętaj: Nie z wszystkimi znajdziesz wspólny język. I nie o języki rodzime mi chodzi. Niektórzy po prostu są małomówni. Wtedy uszanuj.

Na piętrze kilka pokoi, dwie łazienki z prysznicem i wanną, salon, duży hall, kuchnia z lodówką. Otwieram okno. O piątej do życia w Wenecji budzą się ptaki. Śpiewają za oknem. Najpierw te małe. Kiedy na targu pojawiają się świeżutkie ryby, skrzydlate wielkie stwory zlatują się nad wody. Wierzą, że coś im się dostanie albo cosik podkradną małe złodziejaszki.
Jeszcze przed ptakami wcześniej przemknęli krętymi uliczkami Ci, co dbają o czystość. Zabrali śmieci z domostw. Z uliczek wiele nie musieli, bo robią to na bieżąco. Zaskoczyło mnie, że przy tylu turystach i tak małej ilości śmietników w wąskich uliczkach śmiecie znikają szybciej, niż się pojawiają. Nie ma ich na lądzie i brak w wodzie wypełniającej kanały.
Woda w kranie gorąca bez względu na gwiazdki. Wszędzie w tym samym tempie leci. W budynkach historycznych cudów nie wymagaj. Tutejszy MZK traktuje wszystkich równo.
Obok znany miejski targ oraz kilka kroków do Rialto, jednego z najsłynniejszych mostów na świecie. Płacę niewiele jak na jedno z najdroższych miasteczek turystycznych. Budzą mnie gołębie zamieszkujące kilkunastowieczne kamienice. Czy potrzeba mi czegoś więcej do szczęścia?

DSCF0686 DSCF0683 DSCF0682 DSCF0678 DSCF0677

2 komentarze do “Z pamiętnika łazika, czyli Wenecja przemierzana piechtą 3/11”

Skomentuj Jolanta Piotrowska Anuluj pisanie odpowiedzi