Osobliwa pamiątka z podróży

Czym jest dla Was pamiątka? Dla niektórych to gama wspomnień, dla innych przymus, bo jak to tak wrócić bez niczego. Dla jednych nawyk, a dla innych jeszcze chęć kupowania. Dla wielu jest więcej niż zakurzonym przedmiotem postawionym na półce. Niejednokrotnie jednak nie jest w ogóle przedmiotem. Dzisiaj o nowo poznanej Karolci i innych nieszablonowych souvenirach. Moich własnych.

Pamiątki z dzieciństwa
Pierwsze prezenty dla Siebie przywoziłam z dawnego ZSSR. Będąc dzieckiem, wyjeżdżałam na obozy harcerskie. Dzieci mogły przemycić złoto, na którym zależało ich rodzicom a do tego maskotki dla niepoznaki. Złota nie woziłam, maskotek miałam multum, bo wszyscy wozili. Dużych, małych i w różnych kolorach. Nie mieściły się nigdzie, więc wisiały na ścianie. Czy miałam do nich sentyment? Nie koniecznie. Ot tyle.

Podarunki półkowe
Zapytacie pewnie, jak ja podchodzę do pamiątek, chociażby tych kolekcjonowanych pod telewizorem? Od kiedy przestałam być frywolną nastolatką i przybyło mi obowiązków, te drobne pamiątki ze straganów zaczęły być zbieraczem kurzu. Pewnego dnia z ust hinduskiego nauczyciela usłyszałam w jednej z jego historii o pamiątkach ustawianych nad kominkiem. Takich, jakie obserwujemy w angielskich domach. Jedna do drugiej, a potem następna, aż nie dla wszystkich jest już na półeczce miejsca. Ściskane jedna obok drugiej i nie wiadomo, która ważniejsza. Czy, którąś usunąć, aby zrobić dla kolejnej miejsce? Przypowieść czego innego dotyczyła, o niej kiedy indziej, tymczasem nawiążę do motywu ciasnoty. Moje pamiątki mają przestrzeni dużo.

Co jest dla mnie największą pamiątką?
Największa oczywiście nie w kontekście liliputa czy olbrzyma a wartości. Dla mnie pamiątką jest poznany człowiek i relacje, które jestem w stanie z nim nawiązać.
Wyjeżdżając, zazwyczaj spotykamy na swojej drodze nowych ludzi. Zaczynamy rozmawiać przypadkiem, a potem się tak miło robi. Wystarczy czasami kilka słów lub gestów a czasami uścisk dłoni i już wiesz, że coś Was łączy. Wspólne podróże, życiowe zawirowania, książki czy zawód. Ktoś robi coś, o czym Ty marzysz, Ty robisz coś, co zachwyca Ktosia. Zaskakuje Cię opowieściami, których słuchasz z otwartą buzią. Jesteś z kimś godzinę albo 3 tygodnie i nie możesz się nagadać. Czujesz więź, która Was łączy. Wiesz, o czym mówię?

Uwielbiam z podróży przywozić ludzi. Ich mentalną obecność. Prezenty, które zamiast stawiać na półkach, zapisuję w pamięci. Tak rodzą się piękne znajomości i przyjaźnie. To pamiątki, z którymi potrafisz przegadać pół nocy, kiedy zajdzie potrzeba. Również z nimi potrafisz robić wspaniałe rzeczy. Czasami napiszą do Ciebie z rana, z nie nacka i bez okazji: Hejka! Miłego dnia życzę. Dodadzą serducho lub serducha dwa, żeby jeszcze cieplej się zrobiło, nie wiedząc nawet, że właśnie wstałeś z fatalnym nastawieniem. Moje pamiątki porozrzucane są po całej Polsce, chociaż poznałam je na drugim końcu świata. Tak przywiozłam Kasię, Dorotkę, Jagódkę czy Hanię. Nie wymieniam wszystkich, bo nie o to tutaj chodzi. Każdy wie, czy jest, czy nie jest moją pamiątką z podróży, bo ma dokładnie takie same odczucia.

Cenne bez ceny
Są pamiątki, których wycierać z kurzu nie trzeba i nie kosztują mnie nic, a mają dla mnie niesamowitą wartość. Zbierane są pod wpływem emocji, a kierunkowskazem są serce i intuicja. Spotykam je w każdej podróży. Przywożę jedną lub dwie. Bywa również że kilka, chociaż zdarza się to rzadziej. Nie mieszczą się w kieszeniach ani żadnych walizkach. Prezenty, które się nie stłuką i takie bez terminów ważności. Nie trzeba ich zgłaszać na granicy, martwić się gdzie znajdzie się dla nich w domu miejsce. Nie trzeba ich podlewać i bać się, że ktoś może ukraść. Nie można dać ich w prezencie, są Twoje i często na zawsze. Moje pamiątki wożę wszystkie zawsze ze Sobą i są lekkie jak piórko.
Moje pamiątki są wypadkową serca, a tam miejsca zawsze jest pod dostatkiem i nigdy nie zabraknie. Co najwyżej czasami czasu brakuje, ale wtedy wystarczy jedna myśl i już pamiątka jest blisko.

Karolcia o twarzy Naytiri
Pojawiła się przede mną jak duszek. Przypomniała mi się postać z filmu James Camerona Avatar. Humanoidalna postać Na’vi z planety Pandora wpatrywała się z niepewnością i ciekawością przez krótką chwilkę. Lekko skośne oczy i kształt buzi jak u głównej bohaterki filmu Naytiri, przyciągnęły moją uwagę. Brakowało tylko makijażu. Kolor oczu nieco inny, ale za to spojrzenie! Identyczne. Minęłyśmy się kilka razem wzrokiem podczas pierwszego dnia warsztatów, o których niedawno pisałam. Potem była krótka rozmowa w przejściu, następnie dłuższa w trakcie obiadu.
Po 3 dniach wspólnie spędzonych z resztą grupy na sali strzelałyśmy do Siebie z łuku i boksowały razem. Żadnej nic się nie stało, bo nie było strzał i rękawic. Wpatrywałyśmy się w oczy, wyczytując z nich emocje. Raz patrzyły na siebie groźnie, innym razem ze zdziwieniem. Zabawa była przednia. Przytulanie i całusy szczególnie przed wyjazdem były naprawdę i takie prawdziwe.
Poznałam skrawek historii jej ciekawego życia, ona skrawek mojego. Wisłocka, Penderecki, podróże po Meksyku i Guatemali. To bardzo bliskie jej tematy, a moje ulubione. Karolcia przypadkiem spotyka na swojej drodze ludzi, o których spotkaniu mogą niektórzy pomarzyć. Resztę zachowam dla Siebie.
Nienasycone opowieściami o nas, musiałyśmy wracać do domu. Zapamiętałam jak stoi przed drzwiami. Miała niebieską czapeczkę a na szyi czerwony wypleciony na drutach gruby komin. Wyglądała zjawiskowo. Czy przesadzam? Nie, ponieważ jest zima. Rozejrzyjcie się po ludziach. Wokół większość na czarno i szaro. Czasami brązy i beże się wkradną oraz bezpieczne ciemne zielenie. O żywe kolory, które niosą ze sobą radość bardzo trudno. Karolcia wśród odważnych kolorów promieniała i zarażała optymizmem. Nie mogłam się napatrzyć.
Miłe słowa po powrocie już dostałam. Będą następne. Bo Karolcia, to osóbka, która pojawia się i znika. Pozostawia po sobie troszkę słoneczka. Nigdzie się nie spóźnia i nie śpieszy i ma głos kojący. Ma na mnie dobry wpływ.

Przygoda z Karolcią dopiero się zaczyna. Czy Karolcia potwierdza? Duże prawdopodobieństwo, że nie zaprzeczy.
A czy Wy macie Swoją Karolcię? Czy jesteście czyjąś pamiątką?

2 komentarze do “Osobliwa pamiątka z podróży”

  1. uaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!! Jakie piękne!!!!!!! Jestem WZRUSZONA!!!!!!!!!!!!!!!!!! PS – musiałam sprawdzić, co to za Na’vi z planety Pandora 🙂 DZIĘKUJĘ i nie zdziw się, jak zobaczysz mnie kiedyś pod Twoim domem 🙂 Jesteś w moim sercu!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    1. Ojej! Zawsze się zastanawiam, jak my ludzie to robimy. Swoje mierzymy i ważymy a w ludzkich serduchach się mieścimy.:)
      Wszystkich życzę abyście byli w sercach innych. Abyście w sercach inne istoty tego świata przechowywali. Tak naprawdę jest tak niezliczona ilość miejsca.:)

Dodaj komentarz