A może za dużo mniej? Dzisiaj o łańcuszkach z kropli deszczu. Noszą w sobie magię. Wnoszą przestrzeń do licznych nowych przemyśleń. Same nie dadzą się na pokaz nosić. Tracą moc, gdy tylko będziesz mniej ostrożny. Przepis na nie jest jednak bardzo prosty.
Czego potrzebujemy?
– szczypty chęci, żeby wstać i uprzedzić słońce,
– dwie szczypty sprytu, gdy w ciągu dnia zanosi się na tęczę,
– garści naszej codziennej uważności,
– odrobiny dla natury zrozumienia,
– niewiele więcej umiejętności zachowania ciszy,
– tyci cierpliwości dla robactwa i innych stworzeń,
– troszkę daru przekonywania, jeśli nie chce się podziwiać biżuterii w samotności,
– jedną głowę ze zmartwieniami lub bez która miłe chwile na długo spamięta,
– sprawną szyję, która głową potrafi kręcić.
A potem wystarczy udać się tam gdzie, chociaż troszkę trawy zostało. Tam, gdzie zieleń ma swoje bytu odwieczne prawo. Jedno lub drzew kilka, mały lasek czy najbliższe ściernisko.
Natura daje nam wiele bogactwa. Troszkę nici pajęczej, babiego lata, czy porannej rosy, wystarczy, aby na długo nacieszyć nasze oczy.
Pobawmy się więc w jubilera i postarajmy coś upleść i sprzedać innym w naszych własnych opowieściach.
Dodaj komentarz