I po co się tłumaczysz?

Czasami czuję się jak ksiądz w konfesjonale. Tylko że to nie ja jestem w malutkim meblu kościelnym zamknięta, a mojego słuchacza poczucie winy, gdy szuka pretekstów, wymówek, usprawiedliwienia czy rozgrzeszenia od innych. To wpis o tym, kiedy i jak rodzi się wewnętrzny dyskomfort i w jaki sposób chcemy się go pozbyć.
Pomijam wszystkie przypadki, o których mówi konwenans towarzyski typu: Spóźniłem się. Przepraszam. O dobrych manierach będzie kiedy indziej. Pomijam również faktyczne zdarzenia losowe. Pod lupę biorę te, o których wydaje nam się, że słowa: Idź w pokoju i niech wszystko zostanie Ci odpuszczone, załatwią wszystko.

BO to, BO tamto, BO siamto
Kiedy byłam w szkole, zdarzało mi się do szkoły nie pójść. No tak. Ideałem chodzącym nie byłam. Donosiłam wtedy zwolnienie. Oprócz podpisu ważny był nieobecności powód. Skoro nie wypadało powiedzieć, że człowiek zwyczajnie zaspał, mama wymyślała poranną wizytę u lekarza. Małe kłamstewka. Dla innych, żeby procedurom stało się zadość. Dla siebie, aby powód był taki poważniejszy i efektowny. Nauczyciel przytakiwał, ale i tak wiedział swoje. Przecież belfrom też zdarzało się zaspać, a nawet się założę na wagary chodzić.
Tak się rodzą małe szkolne kłamstewka. Potem człowiek dorasta.

W telefonie słyszę dorosły głos: Nie mogę, nie byłam, nie odwiedziłam, nie zrobiłam, BO …
Bo byłam chora, bo był ktoś inny w tym czasie, bo było za późno. BO to, BO tamto, BO siamto.
Byliście, kiedyś świadkiem podobnej scenki? Jak wtedy reagujecie? Przytakujecie z politowaniem czy zrozumieniem i poklepujecie dla pocieszenia? A może myślicie Sobie, co on jeszcze wymyśli? Po co ona mi to mówi?

Tłumaczenia i wymówki
Wsłuchuję się w rozmowę profesora biologii z uczennicą, która stoi u wrót pełnoletności. Zleca jej przed wyjściem zadanie: Zdecyduj, zadzwoń, NIE TŁUMACZ SIĘ.
Nie usprawiedliwiaj słowami typu: Nie mam się jak na miejsce dostać. Głowa bolała. Czasu bardzo mało. Nie mogę, bo babcia chora.
Ma być krótko i treściwie. Dlaczego? Wie, że tłumaczenia to często bałamuctwo. Jego brak to oszczędność czasu dla obojga. Zapachniało mi psychologicznym podejściem. Przyznałam rację.
Przecież to jej wybory, jej życie, je samopoczucie. Początek tłumaczeń to karma dla głowy i myśli, które zaczynają się tam kłębić. Rosną w siłę wraz z czasem. Myśli kreujące coraz to nowe historie nikomu niepotrzebne.
Już pierwsza wymówka to wstęp do szukania potwierdzenia na zewnątrz, że dobrze się zrobiło, chociaż w głębi duszy zrobiło się nieprawidłowo. Kogo chcemy oszukać?

W zgodzie z własnym „JA”
Co nasze, to
nasze. Czy przytakiwania i potwierdzenia osoby do której mówisz coś zmienią, kiedy w sercu nadal pozostanie uśpione poczucie winy? Pamiętaj, że to Ty masz się czuć dobrze we własnym towarzystwie. W harmonii z duszą, głową, sercem i ciałem.

Nie chcesz, po prostu nie rób.
Chcesz, zrób to po swojemu.

W zgodzie z przeznaczeniem czy świadomym wyborem. Dla Siebie nie dla innych, bo inni twoich usprawiedliwień nie potrzebują. To pierwszy krok, aby żyć w zgodzie z Twoim wewnętrznym „JA”. Kiedy robisz coś w zgodzie z własnym sumieniem, znikają tłumaczenia i konfesjonały. Nie potrzebujesz nikogo, aby czuć się dobrze we własnej skórze.

 

Dodaj komentarz