Stoję w sklepie przy kasie. Obok mnie ciekawskie dzieciątko po wszystkich kątach zagląda. Nagle słyszę męskie słowa unoszące się w powietrzu i skierowane do małej trzylatki: „Nie idź tam, bo cię pająk zje! Taki wielki!”.
Rozglądam się dookoła, a pająka jak nie było, tak nie ma. Zerkam ponownie na małolatę. Dziewczynka wzdryga się nieco i do rodziców szybko przybiega. Myśl przeszła: No pięknie. Za chwilę będzie następny przypadek do fobii leczenia. Podrośnie dzieciątko, a z nim strach będzie rósł w oczach wielki. Za każdym razem, gdy pajączka na cienkich nóżkach zobaczy. Czarno to widzę? Raczej nie. Znam z autopsji.
Przypomina mi się historia. Miałam kiedyś suczkę. Jako szczeniak wrzucona była do wody dla zabawy, bo przecież psy i tak umieją pływać. Jaki był efekt jednego nic nieznaczącego dla wielu zdarzenia? Po tym fakcie suczka ostrożnie i z obawami wchodziła do wody po kostki. Z oporem dawała się wykapać. Głębsze akweny wielkim łukiem omijała. Do końca swojego życia.
Widziałam, jak człowiek na widok myszki zamiera. W popłoch wpada, gdy widzi tą malutką udomowioną. Ciało osoby z fobią do myszki reaguje dość specyficznie. Ciało zastyga, ciarki przechodzą, w oczach pojawia się strach, który trudno opisać, bez krzyku często, bo w gardle zaciska. Chciałby się uciekać, a tu postawić kroku nie może.
Kojarzy mi się to z zachowaniem, kiedy zwierzak bojący się sztucznych ogni dostaje dużą dawkę leku typu „głupi Jaś”. Nam się wydaje, że załagodziliśmy sytuację i ulżyliśmy zwierzęciu, a realia są zupełnie inne. Mięśnie odmawiają posłuszeństwa, więc ciało ruszyć się nie może. Mózg świadomy sytuacji nadal na impulsy zapodane z zewnątrz reaguje. Poza ciałem, które nie może uciekać sielanka, w głowie koszmar i walka toczy się o przetrwanie. Takie są często realia.
Byłam świadkiem pracy z fobią i traumami. Technikami z zakresu neurolingwistyki i psychoterapii, powoli powolutku pracuje się z delikwentem nad tym, aby popatrzył na przeszłość i zwierzaka dużo chłodniejszym okiem. Zabliźniamy tym sposobem rany, do których niejednokrotnie nieświadomie dołożyli się inni. Przestawiamy człowiekowi w głowie. Nie każdemu jednak klientowi udaje się, spojrzeć na rzeczywistość inaczej, a o pokochaniu na nowo myszki czy jeszcze mniejszego pożytecznego pajączka można raczej zapomnieć. Wierzę w słowa: Łatwo jest zepsuć dużo trudniej naprawić.
Podsumowując:
Zanim zaczniemy kogokolwiek straszyć, patrząc na własną wygodę. Zanim zrobimy psikusa, który wydaje się błahy, ruszmy nieco głową. Mamy, albowiem do czynienia z bardzo delikatną indywiduum. Człowiekiem z krwi i kości, którego również, a nawet ponad wszystko otoczenie programuje. Strasząc innych małym zwierzakiem, zadajmy sobie dodatkowo pytanie: Czemu ten biedny pajączek winny i ta myszka bezbronna? Co nam zrobiły te stworzenia Boże, że traktujemy je czasami jak małe przyrządy zbrodni?