Tęsknimy za wiecznym słońcem, a tymczasem tam, gdzie byt nasz codzienny, śnieg pochłonął większość zapachów. Pod grubą warstwą skrył letnie dźwięki i smaki, przykrył resztki nadziei na krótkie rękawki. Wkurzamy się. Złościmy, marząc o Teneryfie i Dubaju czy chociażby za lipcowym ciepłym piachem nad rodzimym morzem. Zima. Sprzyja nam czy nie sprzyja?
Scenka 1:
Samochód mknie przez wieś. Taką gdzie jeszcze czasami dziadkowiny kochane na ławeczkach przed domem w drogę się wpatrują. Niejeden powiedziałby, że bez sensu. Rozglądam się dookoła. Białe niebo jeszcze śpi a słońca od miesięcy nie widać. Słońce wschodzi, a w nocy przyprószyło porządnie. Mocno starsza pani w chustce ukwieconej, z plastikową wielką szuflą odgarnia przydomowy chodnik. Chodzi starowinka w te i we w te, skupiona i pełna wigoru.
Scenka 2:
Przemierzam basenową nieckę. Po wodzie wieść niesie. Ludziska o resztkach noworocznych postanowień opowiadają. Znowu. Co rok tak mają i zarażają. Ile w tym werwy i chęci i siły i nie wiem jeszcze czego, tylko wielu z nich czasu brakuje. Plany zadbania o Siebie. Same na kartce skrzętnie spisałam. Kalendarz zapełniony ręce opadają. Po co to mi i na co? Pierwsza wymówka i druga. Wszystko po dwóch tygodniach wraca do normalności. Chyba jednak wolę spontanicznie. Tak z lekką dozą zaciekawienia i chęci. Odpuszczania co nie moje i szukania czegoś więcej. Dużo przyjemniej i prościej cel osiągnąć. Wiem, wiem: Łatwo się mówi.
BIAŁE
Kiedy na ziemi robi się biało, nie trzeba planów. Śnieg sam wymusza działanie. Bierzemy w dłonie łopaty, szufle czy chociażby samochodowe skrobaczki. Jeden człek, bo przepisy mówią, drugi, bo by do pracy nie wyjechał. Już pisząc o tym, wracam do wspomnień z dnia poprzedniego i zaczynam się pocić. Znacie ten objaw, kiedy mózg już na samo wspomnienie wyzwala w nas reakcje? Zgarniamy więc i przerzucamy śnieg z miejsca na miejsce, a ile przy tym odśnieżaniu radości? Zobaczcie! Gdzieś po drodze bałwan powstał. Przejść się nie dało, przechadzać się już można. Życie wymusza bez postanowień, zapał jest bez obiecanego. Kiedy na ziemi robi się biało u ludzi miny bardziej radosne. BIAŁE lepsze niż stagnacja, lepsze niż szare drogi i ponure niebo. Jeden wypadek na drodze i drugi, bo ślisko. Zima utarła komuś nosa. Więcej nie trzeba, żeby głowa nasza myślała o bezpieczeństwie. BIAŁE to zdrowie naszych dzieciaków, to pasje i spełniane się na stoku. BIAŁE to palce u nóg i rąk piekące tak na zdrowie. Ktoś rower po śniegu toczy. Wielki szacun. Inny próbuję pedałami kręcić, więc jeszcze większy wzbudza mój podziw.
Jadę a droga szeroka i pusta. Właśnie wygasły przydrożne lampy. Niebo pokryte jest chmurą przypominającą spód ogromnej bezy. Przy następnym z domów znów ktoś skrupulatnie odkrywa pielesze chodnika. Od godziny chłopina zasuwa. Zaraz za nim bieży już profesjonalny sprzęt. Wysprząta resztę w minutę lub dwie. Jakie to ma znaczenie? Ważne, że facet szczęśliwy, chociaż napracował się po pachy. Inny klnie? Nic nie szkodzi. Sam jeszcze nie wie, że może żywota sobie przedłużył.
Wracam do zimowych palących świątecznych postanowień i gdybam: Czy w zimie nie za zimno troszkę na to, co gorące? Może w ten zimowy czas po prostu dać się ponieść? Bez kalendarzy, konkretnych dat czy planów na zrzucenie kilogramów. Zacząć czynić swą powinność, bo aby móc się spełniać, odchudzać, ruszać, każdy dzień jest dobry. Warto się przyglądać, gdzie potrzeba zgarniania, odśnieżania, sprzątania. Ścinania czegoś, układania, szybkiego biegania do pracy, bo autobus właśnie się spóźnił. Czynienia wszystkiego, co w nas energię ruchu wyzwala i tego, co nauką jest dla nas.