Czy zaczęliście kiedyś dzień od narzekania?
Nie polecam.
Wstajesz rano, a raczej wydaje Ci się, że wstajesz. Fizycznie nie wstajesz, bo nogi nie słuchają. Ty do nich mówisz: Won mi z łóżka, a one do Ciebie: O nie, nie. Ty do nich: Ale już. One jeszcze większy opór dają. Leniwe, ciężkawe i mówią, że im ciepło. Pojawiają się pierwsze oznaki niesmaku. A dalej już tylko gorzej.
Wreszcie przemogłeś się i wstałeś. Kierunek toaleta. Kości powoli chcesz rozruszać. Wiesz, że kolana, jak i pozostałe kończyny i części ciała, będą Ci potrzebne do wszelakich czynności i przyjemności. Dbasz o zdrowie, o kolana również. Bolą od jakiegoś czasu. Śliska podłoga i bęc kolanko solidnie doprawiasz. Oj będzie siniorek i to na obu. Wyrzucasz z Siebie bezwiednie litanię, której nie będę na forum powtarzać. Nerwowość narasta.
Wsiadasz do samochodu. Jest sobota, wcześnie rano. Za oknem mróz a Ty narzuciłeś tylko coś na piżamę. Kurtka na szybkacza. Pierwsza lepsza czapka, która pod ręką. Zero strojenia. Miało być tam i z powrotem. Jedziesz ze świadomością, że reszta śpi jeszcze słodko. Tu się nie denerwujesz. Jechać chciałeś. Włączasz grajkę. W radio słyszysz, że słowo EPOKA kończy się na literę K. To ci nowina. Zaraz potem, że w jednym ze szpitali urodziło się tyle i tyle dzieci. Szpital oczywiście na drugim końcu Polski, a do Twoich delikatnych uszu, o które również oczywiście dbasz, te same dane statystyczne docierają po raz kolejny. Kobieta się powtarza. Myślisz: Ale to nie moje? Na co mi to. Litości. Na koniec reklama, którą zarzucają Cię we wszystkich mediach, która obiecuje, że jak weźmiesz lek na wątrobę, to przy okazji zrzucisz wagę. Takie 2 w 1. Bardzo modne. Ty jednak nie masz nadwagi. Wyłączasz radio. Patrzysz na tablicę rozdzielczą. Paliwa starczy na 10 kilometrów. No to pikno jak godojom górole. Tłumaczysz Sobie: Takie chwile są potrzebne, chociażby po to, aby móc ćwiczyć cierpliwości od rana.
Czujecie już te klimaty?
Takie tam drobiazgi. Jeden nie zauważy, drugiemu potrafią zepsuć dzień. W jeden dzień nie mają znaczenia, w inny drażnią, a nawet doprowadzają do szewskiej pasji.
Wiecie, że gdy zaczniecie karmić takie momenty, włączając do tego narzekanie, możecie spodziewać się marnego zakończenia? Jak mówią: Ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka.
Co wtedy zrobić, żeby dzień nie okazał się pod koniec koszmarem?
Osobiście polecam, jak najszybciej szukać pozytywów.
Usłyszeliście właśnie moją historię. Co było dalej?
Nie patrząc na ubiór, pojechałam do supermarketu w poszukiwaniu radości. Myślicie, że było łatwo? W sklepie większość to zaspane ponuraczki. Mężowie co ich z rana żony do sklepu wysłały. Zaspane matki z dziećmi, takimi co rano spać nie dały. Wreszcie Bingo. Jedna osoba się uśmiechała. Jak się szczęścia szuka, to się znajdzie. Jak się człowiek uśmiechnie to i do niego się uśmiechną. Z miłą panią za kasą o radościach i smutkach zagadałam. Smutki u ludzi tego dnia potwierdziła. Wie, bo ogląda kupujących codziennie, od rana do wieczora. Ponurzy ludzie, bo pogoda ponura. Często tak się od pogody, na naszą niekorzyść uzależniamy. Ach ta nasza natura. Sympatyczna skromna Pani, na moje szczęście nie dała się chandrze. Ona się z mojej piżamy pośmiała, a ja z wiadra kawy, które na początek dnia Sobie zapodała. Ot i zmienił się kierunek patrzenia i myślenia.
Jeśli uda Wam się zmienić nastawienie na pozytywne, zachowajcie uśmiech za wszelką cenę. Pielęgnujcie, bo jak wspomniałam: Ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka. W tę stronę też działa.
Pielęgnujcie to, co pozytywne i szukajcie pozytywnych ludzi dookoła, co w górę ciągną. Na ponuraków uważajcie. Jeśli coś się wydarzyło nie po Waszej myśli, przytulcie. Wszystko jest po coś.
Uśmiechów na buzi w ponure dni życzę.