MAMMA MIA! Erotyczna czy namiętna?

Usłyszałam słowa: Erotyczna MAMMA MIA! Za głowę się złapałam? Że co? Przecież oglądałam film. Przecież grają ten musical na całym świecie. Oglądnęły go miliony ludzi, a następni czekają z utęsknieniem. Powiedziałam sobie: Jadę sprawdzić. No i dojechałam. Jak ja postrzegam MAMMA MIA!? Dowiecie się, gdy dotrwacie do końca.

Przedstawienie czas zacząć
Do teatru Roma w Warszawie, wpadam w ostatniej chwili. O mamma mia! Najważniejsze, że nie spóźniona. W szatni na szybko zostawiam manele. Młoda dziewczyna kurtkę ode mnie odbiera. Sympatyczna ochotniczka z dwoma jak u małej dziewczynki kucykami. Zbiera na wyjazd do Grecji. Tyle o szatni. Biegnę, bo czasu maluteńko.
Oho! Dzwonek. Zaczyna się. Jestem w chmurach, na scenie wyświetlany motyw latania. Fajne chmury, powiało wiaterkiem, ciepło mi się zrobiło. Oho! Jestem w Grecji na wyspie Skopelos. Za te pieniążki i patrząc na oszczędność czasu chyba warto. Morze szumi. O rety. Fajniusio. Superowo. Na pustą scenę wpada dziewczyna. Krótkie spodenki, letnia koszulka. Słychać szum fal a nad dziewczyną chmury cały czas płyną. Zaczyna śpiewać. No to już mnie kupiła. Widzę morze, morze widzę! Hip. Hip hurra. Wydaje się tak blisko. Cholibka, gdyby nie ta loża VIP, miałabym na wyciągnięcie ręki. Teraz krótkie streszczenie tego, co na scenie się dzieje.

Pierwsze piętro i loża VIP
Zasiadam na czerwonych fotelach. Dziwnie się tutaj czuję jak w pierwszej klasie samolotu, tylko w samolocie pierwsza klasa z przodu, a tutaj jakoś tak do sceny daleko. Czuję się, jakbym wylądowała obok najdalszej toalety.
Nigdy nie wierzcie nazwom. Czasami przereklamowane. Słyszę, że na siedzeniu obok kiedyś prezydent siedział. Który? A co to ma za znaczenie, skoro ja twarzy aktorów nie zobaczę i ich emocji wymalowanych. Szczegółów mi będzie brakować kochani. Drobiazgów, które są kropką nad i. Tym, co na dole lekko zazdroszczę. Koniec, już nie panikuję. Będzie dobrze. Zawsze można przyjechać po raz drugi. Wy pamiętajcie ludziska, że wybory często macie. Nie dajcie się zwieźć czerwonym fotelom i atłasom. Małe jest piękne no i tańsze.
Wracam na scenę. O mamma mia! Powiadam, ale nie panikuje.
Nagłośnienie w teatrze ROMA rewelka. Tylko ABBY słuchać. Uwielbiałam ten zespół, mając lat pięć, kiedy po raz pierwszy za czasów PRL nie wiem jakim cudem pojawili się w polskiej TV, uwielbiam go i dzisiaj. Wyobraźcie Sobie czasy, kiedy o języku angielskim mało kto słyszał. Na konferencji znaleźli cudem tłumacza, tylko że ten na muzyce się nie znał. Było ciekawie. Ale wróćmy do szwedzkiej magicznej czwórki, co do polskiego narodu miała wielką cierpliwość. Ich płyty towarzyszą pokoleniom. Nawet najmłodsze z tego, co słyszę, nie powie o nich nic złego.
W tym miejscu szacunek dla tej, co stworzyła całą tę opowieść, dopasowując do niej piosenki ABBY. Niejakiej Cathrine Johnson dziękuję. Za musical i późniejszą jego ekranizację. Czy są wśród nas, Ci co filmu nie oglądali? Nie wierzę.

O czym w ogóle jest MAMMA MIA
O życiu kochani. O szaleństwach za młodu i wyzwaniach, gdy się jest troszkę starszym. Dużo o miłości oraz o tym, że przez życie warto iść w rytmie optymistycznych piosenek. One dają nam siłę do spełniania marzeń.
Wyobraźcie Sobie środek lata i małą wyspę na środku morza. Drobna, urokliwa, dwudziestolatka o imieniu Sophie zaprasza na swój ślub trzech obcych mężczyzn, z których każdy z nich może być tatusiem. Powiecie: Mamusia Donna poszalała? No wiecie: Dzieci kwiaty, młodzieńcza ciekawość i takie tam. Dziwicie się mamusi? Pamiętnik Donny, jej nastoletniej córuni do rąk wpadł. Ups. Ot wiele nie trzeba. Samotna mama była wokalistka szalonego zespołu, w skład którego wchodziły jeszcze dwie jej koleżanki, obecnie tawernę na wyspie prowadzi. Boryka się z kłopotami finansowymi, bo samotne matki na wyspach często tak mają. Koleżanki mamuśka ma szalone, każdej życie inne ścieżki wyznaczyło. Jakie? Ciekawe. Pierwsza o imieniu Tanya obsesyjnie wychodziła za mąż za milionerów. Druga Rosie. Taka w księgarni pracuje i jest niezależna.
Potencjalni tatusiowie, którzy pojawiają się na wyspie, zupełnie się od siebie różnią. Architekt Sam, autor książek przyrodniczych Bill i finansista Harry. W końcu dowiadujemy się, kto jest ojcem, ale hola, więcej tajemnicy nie zdradzę. W ostateczności wszyscy poczuwają się do ojcostwa.
Który z nich jest pierwszą miłością Donny, a który ojcem dziewczyny? Czy Sophie w ostateczności poślubia swojego narzeczonego Sky’a i jak wygląda ich wieczór panieński? Czy koleżanki Donny skazane są na los singielek i kto na koniec kogo poślubia? Sprawdźcie sami. Ślub odbywa się. To jedno zdradzić mogę.
Tym którym nie po drodze film polecam musical. Jest na pierwszym miejscu na liście najlepiej zarabiających filmów muzycznych w historii kina, więc chyba warto zerknąć, chociażby z ciekawości?

Co się dzieje w pierwszym akcie oprócz samej sztuki?
Przede mną co rusz zmienia się krajobraz. Uwielbiam mobilne sceny. Możliwości, jakie daje rzutnik i grę świateł. A do tego muzyka prawdziwa. Spod podziemi wyłania się mała główka dyrygenta. Postać wygląda co jakiś czas na chwilkę, jakby chciała coś skontrolować. Cichociemny elegancki pan. Pół ciemnej czupryny widzę i rączki a reszta gdzieś niżej. Smokingu nie widać, a właśnie w nim go najczęściej kojarzę. Nieodgadniony dla mnie zawód. Zarabia na machaniu rękami, a reszta go słucha. Kiedyś dowiem się, o co w tym biega, ale nie tutaj i nie dzisiaj. Orkiestra również schowana gdzieś pod podłogą gra na żywo. Gratulacje chłopaki i dziewczyny. Bez Was to nie byłoby to.
Na scenie w tym czasie dla każdego coś miłego.

Słońce, woda i „seks” bez pikantnych scen.
Na scenie urokliwe dziewczyny o głosach anielskich i przystojniaków spora garść. Oni troszkę mniej anielsko śpiewają, ale za to, jak oni tańczą. Ho. Ho. Teraz z dedykacją dla dziewczyn i niektórych chłopców, będzie o tym jednym z kaloryferem na brzuchu. Doczytałam o tancerzach. Ten na imię ma Arek i jest swingiem tanecznym. Wysoki, z bródką kilkudniową. Rzuca się w oczy z najdalszego punktu sali. Bawi się sceną, a scena go kocha. Jest również kilku jego kolegów, takich co mu dorównują. Dalej zastanawiacie się nad kupnem biletów?
A teraz uwaga chłopcy i niektóre dziewczęta. Pamiętacie? Jesteśmy w Grecji i jest środek lata. Na scenie bardzo ciepło, więc i stroje są zwiewne, ponętne. Kobiety bez względu na wiek wyglądają bardzo apetycznie. Na Sali widzę wielu panów. Siedzą cichutko i napatrzyć się nie mogą. Jedna żona obok, zamiast na scenę na partnera spogląda.
Czego możecie się jeszcze spodziewać oprócz lekko zazdrosnych żon? Pojawia się łapanie za pupy w formie zabawy. Obmacywanie, ale co najwyżej sztucznych rzeźb. Sceny miłosne jak w dobrych filmach. Mierzi kogoś? Podkreślam, wszystko jest w formie zabawy. Osobiście twierdzę, iż wiernie oddane są wszystkie uczucia, które zbliżają do siebie nas ludzi. Jeśli ktoś szuka erotyki i seksualności, znajdzie ją wysoko na półkach wchodząc na stację benzynową. Tutaj na scenie namiętność z muzyką się przeplata. Zmysłowość, miłość wszechobecna, zamiłowanie do poszukiwań i odkrywania. Coś dla młodzieży? A i owszem. Dla starszych? Jak najbardziej. Przecież na tym świat jest zbudowany. Przytulanie się i słodkie pocałunki, towarzyszą nam od narodzin do śmierci. To nieodłączna część nas.
Na widowni widzę cały przekrój wiekowy. Kilkunastolatkowie w barze coś do picia kupują. Są matki tych dzieci i ich dziadkowie. Kilkuletni chłopcy na przerwie w przesłodkich marynarkach przemykają. Słowo erotyzm do MAMMA MIA! Mnie nie pasuje. Erotyzm potrafi zepsuć, a Ci chłopcy co najwyżej wyjdą z tego miejsca uświadomieni, jak dużo delikatności i radości jest w kochaniu innych.

Druga połowa
No i rozpłakałam się przy solówce. Kobiecy głos króluje. Męskie? MAMMA MIA! Nie ma szczęścia do śpiewających facetów. Zaczęło się od filmowego aktora o dźwięcznym imieniu Pierce Brosman. Kiedyś się trafią Ci, co naprawdę dorównają kobietom. Warto poczekać. Sorry chłopcy. Słodcy jesteście, ale tak podpowiada mi moje ucho.
Zakończenie historii jest refleksyjne. Młodzi wypływają na łodzi w spokojne morze ze słowami z piosenki: „Marzenie mam”. Nad nimi niebo rozgwieżdżone. Zrobiło się romantycznie. To nie koniec. Widzę schody świecące na biało z setkami żarówek, takie jak za PRL, kiedy to ABBA gościła w Polsce. Do tego 3 kobiety w błyszczących strojach śpiewające „Dancing Queen” No i wielka kula dyskotekowa obiecywana na samym początku. Na słowa Chcecie więcej słyszę jednogłośne: Taaak! A potem to już tylko disco i oklaski na stojąco.
No i zleciało 3 godziny w mig. Nie chciało się wychodzić, ale cóż, następni czekają przed drzwiami. Za chwilę oni będą się dobrze bawić.

Cóż mogę powiedzieć o MAMMA MIA na koniec. Piosenki zespołu ABBA śpiewano już po japońsku i chińsku a samą sztukę przedstawiano w większości języków. Flamandzkim, holenderskim, niemieckim i wielu innych. Przyszedł czas na Polskę. Najwyższy.
Czym jest MAMMA MIA! ? Obstaję, że, musicalem i romantyczną komedią. Jak pisałam wcześniej: namiętną, zmysłową i wypełnioną miłością. Jeśli chcecie wyrobić własne zdanie, sprawdźcie sami.
Z Sali Teatru Roma, na żywo, relację zdała sama właścicielka bloga.

20170128_174020

Dodaj komentarz