Stoję przy sklepowej kasie. Znowu biegiem, znowu szybko. Za kasą młoda dziewczyna na spokojnie czyni swoją powinność. Tuż obok starsza istota w płaszczu, którego już od dawna w sklepie nie wypatrzysz i moherowym berecie, który przywołuje różne nam skojarzenia. Kobieta skupia całą moją uwagę. Czas przykrył nieco jej oczy powiekami, zniekształcił stawy i przygarbił zmęczone ciało. Zaglądnijmy jednak do środka. Jej buzia promienieje, chociaż zmarszczek tyle, że zliczyć się nie da. Ciepła, serdeczna, a do tego sama. Druga jej połowa w sercu na zawsze gości. Żyje swoim tempem, z innymi ludźmi ma dobry kontakt. Samodzielna, pełna uroku, z głową pełną wspomnień i doświadczeń. Stały rytm dnia, stałe obowiązki, rytuały, stałe miejsca i jeden sklep, w którym lubi robić zakupy. Bo czegóż w tym wieku do szczęścia człowiekowi potrzeba?
Pani żegna się ze sprzedawczynią z ciepłym uśmiechem i głosem anioła. Kiedy zaczepiam na starszych ludziach oko, mój czas znowu biegnie zgodnie z przesuwająca się wskazówką sekundnika. Tik, tik, tik. Nie wolniej i nie szybciej. Wraca uważność, świadomość przemijania. Szukam piękna w każdym wieku, bo każdego przecież będę częścią.
Ludzie, którzy potrafią wprowadzić w nasze życie spokój ducha. Pocieszać, wspierać, być ostoją, dawać dużo ciepła. Wśród takich trudniej o stres i łatwiej radzić sobie z wyzwaniem. Trudniej wyciągnąć nóż na środku wielkiej zatłoczonej w piątkowe popołudnie galerii i ranić z tyłu jednego przechodnia za drugim. Łatwiej wygadać się, wypłakać czy znaleźć spokój a wraz z nim rozwiązanie. Starsi uczą ze samotnością się oswajać. Boimy się ich. Nie dostrzegamy często. Unikamy. Do nich jeszcze nie raz będę wracać.