To miała być krótka relacja z wydarzenia jednego z wielu. Temat wchłonął mnie, więc dzielę włosa na dziewięć. 9 tematów, a każdy ważny. Każdy może się z nimi spotkać na własnej życia drodze. Czy singlem jest, czy w związku, nastolatkiem, a może już całkiem dorosłym? Zdarza się, że innej orientacji seksualnej lub innego światopoglądu. Każdy jednak z nas jest jakimś wujkiem, rodzicem, bratem, sąsiadem, dziadkiem.
Wszyscy żyjemy w jednym stadzie. Mamy wpływ na innych i przenosimy wzorce. Inni mają wpływ na nas. Jakie są tego konsekwencje? Dowiecie się w tej serii wpisów, gdzie wiedzę prowadzącego i myśli własne będę przeplatać.
Dzisiaj:
O prawdziwej roli przedszkola, bo wszystko zaczęło się w przedszkolu.
Budynek placówki. Przyjemna salka na piętrze. Za oknem już ciemno. Obok słyszę głos kanarka i stukanie po klatce łapek białego jeża, który zaczyna nocne polowanie. Na ścianach mnóstwo kolorowych obrazków, książek i dziecięcego rękodzieła. Gdzie nie spojrzę kolorowo. Ciepła przyjazna atmosfera. Na wykład, który ma być o dzieciach, a w istocie jest o nas dorosłych, zapisałam się jakiś czas temu. W środku wszyscy już obecni. Spóźniłam się. Tak. O tak. Wiem, że nie wypada. O tej słabości kiedy indziej. Większość zainteresowanych zajęła krzesełka, na których na co dzień dzieci siedzą. Wyglądamy jak olbrzymy w świecie krasnoludków. Większość kobiet Monstrum, w tym jeden Guliwer. A może inaczej. Wszyscy bardziej wyrośnięci, ale dla mnie ciągle dzieci. Pod pupę podsunęłam fioletową fatę. Malutką, ale nieco większą niż wspomniane drewniane krzesełka. Stwierdzam, że od drewnianego, małego siedziska o stokroć pufa dla mnie wygodniejsza.
Siedzę z buzią otwartą i słucham. Mówić, to ja się tutaj nie nagadam. I dobrze. Za to we wpisie mogę powiedzieć co nieco.
Zauważam, jak ostatnimi czasy rośnie ludzka roszczeniowość, również co do przedszkola. Zastanawialiście się, co tak naprawdę powinno zapewnić nam i naszym dzieciom ta instytucja?
– Ktoś powie: Czystość. Jak wiemy, w przedszkolu, jak i w życiu codziennym obowiązuje higiena, ale nie spodziewajcie się aseptyczności. Są tacy, co chcieliby, aby świat był sterylny. Ludzie tak się nie da żyć. Dziecko ma być brudne. Obowiązuje jedna zasada: Nie jemy żółtego śniegu. To słowa prowadzącego. Usłyszałam śmiech na Sali. Sama się uśmiechnęłam i przypomniałam, jak dzieckiem byłam.
– Inny powie: Bezpieczeństwo. Owszem, to podstawa. Pamiętajmy jednak, że nie do przesady. Kleszcza dziecko złapie zarówno w domu, jak i w przedszkolu. Od szczęścia zależy. Podobnie jest z rozbitą głową. Na to nie mamy wpływu, jakbyśmy nie starali się być czujni i jak byśmy chcieli chronić nasze dziecko. Jak ma się uderzyć, to się uderzy. Dorosły również nie musi wyjeżdżać na narty, żeby się połamać, wystarczy, że będzie szedł rano śliskim chodnikiem. Samo życie.
– Jeszcze ktoś powie: Kompetentna kadra w przedszkolu. Tak, ale taka, która ma wspomagać proces wychowawczy, a nie za nas wychowywać. Och te nasze czasami wygórowane wymagania. Czy nie za często chcemy, aby ktoś za nas zrobił całą robotę?
Przypominam sobie przedszkolne scenki z życia.
Słyszę, że podobno współpraca rodzic i przedszkole, kręci się często wokół paśnika. Podobno? Potwierdzam słowa prowadzącego, ponieważ typowe zdanie, które wpada mi w ucho to: Co dzisiaj jadł Januszek?
Rodzice kochają swojego Januszka Pampuszka, widzą, jak zdrowo wygląda. Pucka rumiane, bo w przedszkolu często lepiej i regularniej karmią niż w domu. Widzą na tablicy rozpiskę menu, a i tak pytają. Codzienne powtarzanie, staje się dla nich nawykiem. A gdzie cała reszta dobroci, które dziecko od przedszkola w przeciągu dnia dostało?
Chociażby prawidłowe wysławianie się i korzystanie z języka. W domu widzą, jak im Januszek mężnieje, ale mówią do niego ciągle niewyraźnie. No właśnie: Dlaczego? Czemuż nie polszczyzną czy chociażby gwarą? Dlaczego traktują go jak głupek? Słyszę słodkie krucy fuks. Oczy i gesty ludzi pokazują zdziwienie, słuchając takich rzeczy. To dzięki przedszkolu jednak w dziecku rozwinie się prawidłowo słuch, nie dzięki „tiutającej” tiu tiu babci. Osobiście dziadków polecam owszem, ale na weekendzie. Bo kochają, bo jedyni, bo rozpieszczają. To również potrzebne.
Przyglądam się przedszkolom od lat. Sama chodziłam i mam styczność jako dorosła już osóbka, matka. Przyglądam się tych publicznym, które nie zawsze były kolorowe, bo nie zawsze były możliwości. Za to jednak jaki wpływ mają na nasze dzieci, chwała im za to. Przedszkole publiczne doceniane czy wręcz przeciwnie? Sprawdźmy. W przedszkolu dziecko tańczy, bawi się i śpiewa. Mało powiecie? Błąd. Przedszkole nie ma zrobić z dzieci Einstain’ów. Neurodydaktyka, czyli w skrócie nauczanie przyjazne mózgowi. To podstawowe zadania przedszkola. Nic nie za szybko i nic nie za późno. Nic na siłę i nie nauka literek, gdy mózg jeszcze nie dorósł. Przypomina mi się rozmowa, której byłam świadkiem. Babcia nauczycielka, która córkę również na pedagoga wychowała, chwali się wnusią: A moja Alusia, w wieku 6 lat, Harry Potter’a przeczytała!. Obok stoi matka innej pociechy: Ups!. Oczy spuściła i myśl w powietrzu zawisła: A moja dziecina jeszcze liter nie umie, pomyślała. Jej córka przeczytała tę samą książkę 10 lat później. Byłam tego świadkiem. Dzisiaj kobieta jest szczęśliwą matką. W wieku lat 6 jej dziecko było dzieckiem, które nie czytało, ale wiedziało, że z konia też trzeba nauczyć się spadać i że jak się językiem w zimie do metalu przyłoży, to czasami ciężko go oderwać. Jeśli nie próbowaliście, nie sprawdzajcie. Moja dobra rada. Również żarówki do ust nie wkładać. Niejeden próbował. Zbyt dużo zachodu i wstydu na pogotowiu. Na to, że dziecko obetnie sobie grzywkę nożyczkami do kurczaka, lub włoży fasolkę do nosa, warto być przygotowanym.
Czy przy moich wpisać zaczynasz się zastanawiać, czy warto mieć dzieci? To, co piszę to kropla w morzu z wyzwań, które Cię czekają, ale to piękne wyzwania. Niosą ze sobą wiele radości i niespodzianek. To zachęta dla Grzegorza, jeśli czyta ten wpis. Również dla tych, co zastanawiają się nad potomstwem. Moc wrażeń. A co jest, jak już dzieci w dorosłość wchodzą. Ho ho.
Powrócę do roli przedszkola. Ruch rozwija mózg. Koordynacja wzrokowo — słuchowo — ruchowa u naszej pociechy to podstawa. Zapytacie: Po co? Chociażby po to, żeby potem spory już Jaś łatwo mógł zrobić prawo jazdy. Żeby mógł jedną ręką biegi obsługiwać, drugą kierownicę, rozglądać się po znakach i na głośnomówiącym rozmawiać z dziewczyną. Wszystko to jednocześnie. Tylko mi się nie dziwić. Takie czasy. Robicie tak czasami? No nie mówcie, że nie!
Kiedy oddasz swoją Mysię Pysię do przedszkola, warto pamiętać, że przedszkole to zasady. Jakie? Sprawdzone przez lata. Kiedy dziecko jest w przedszkolu, weekend pozostaje dla nas, w tygodniu nasze dziecko wychowuje przedszkole. Odwieczne prawo. Kiedy w jednym i w drugim miejscu są zasady to bingo. Pamiętajmy, że spójne działania to sukces. Jeśli w domu zasady odpuszczamy, wszystko się rozjeżdża. Pamiętajcie również: dziecko w przedszkolu, to dużo dobrego. To nauka życia w grupie i szczęśliwe dzieciństwo.
A co do pedagogów przedszkolnych. Wielu z nich podąża za myślą Janusza Korczaka: Dobry wychowawca, który nie wtłacza a wyzwala, nie ciągnie a wznosi, nie ugniata a kształtuje, nie dyktuje a uczy, nie żąda a zapytuje, przeżyje wraz z dziećmi wiele natchnionych chwil.
Zali nie opłaca się tym ludziom zaufać? Czyż nie warto się im przyglądać i brać z nich przykład, mieć z nimi kontakt, a jeśli Wam spasują, oddać w ich ręce dziecko, zanim pójdzie dalej przez życie?