JAK ZDOBYĆ WIEDZĘ BEZCENNĄ, CZYLI O WYJĄTKOWYCH WARSZTATACH ZA 5 PLN – 8/9

Słówko: krucy fuks, pada dzisiaj kilkakrotnie. Padło również przy okazji tematów o współczesnych nie zawsze trafionych wynalazkach i naszej ciągłej dbałości o to, żeby dziecko miało lepiej. Tak ma być z założenia. Czy krucy fuks tak jest? Rozwinęłam temat o moje obserwacje z życia, ponieważ temat jest mi bliski. Czasami to, co proste i sprawdzone okazuje się całkiem niezłe. Czasami mniej nie znaczy gorzej. Czasami wystarczy to, co natura dała i troszkę swobody.

Dzisiaj:
O szczęśliwym dzieciństwie.
Zacznijmy od chodzika. Urządzenia dla naszej pociechy lubianego bardzo jakiś czas temu. Skrytykowano je pod kątem zdrowego rozwoju kostnego, ale również miał nieciekawy wpływ w innych obszarach. Zakłócał proces lateryzacji, bo dziecko nie raczkowało. Pasował nam, bo dziecko czyste było. Co nam przeszkadzało, że rączki zbrudził? Cieszę się, że chodziki wyszły z mody. Przecież rolnik czy mechanik samochodowy całymi dniami mają brudne i nic im nie jest.
Dziecko rączki niech zbrudzi. I niech jeszcze dostanie pleśniawek, nie będzie miało w przyszłości alergii. Szokujące? Nie. Po prostu takie myślenie nie wpisuje się w obecne trendy. Sprawdzone jest jednak przez nasze babki. Dzięki nim wielu z nas zdrowie po dziś dzień nam dopisuje. Wspomnienia, gdy byliśmy mali. Pamiętacie? Wtedy to się działo. Przechodzenie przez zardzewiałe płoty, mirabelki zbierane po chodnikach, woda ze studni, do której ptak wpadł.
Cofnę się 20 lat wcześniej. Wyobraź sobie drobną blondynkę z kręconymi rozwianymi włosami. Przechodzi przez płot, bo do bramki za daleko. Biegnie za kolegą łobuzem i na gwoździa staje. Mamie się nawet nie przyznaje. Biega na bosaka, bo tak wygodnie. Płot wysoki? Co tam. Nie udało się przejść tylko za pierwszym razem, potem to już łatwizna. Na trzepaku po kilka godzin dziennie spędza. Głowa w dół. Pod trzepakiem beton. Raz się spadło, przy każdym następnym fikołku już ciało upaść nie pozwala. Zima, lato czy metalowy trzepak w ręce parzy, czy ręce prawie jak lody taki zimny. Pora roku nie ma znaczenia. Po drzewie drobina wchodzi, bo koc trzeba do gałęzi uwiązać, żeby namiot zrobić. Rękami w ziemi, drugie pół dnia grzebie, w kapsle z chłopakami gra. Rąk za często nie myje, bo gdzie jest czas na mycie rąk. Kanapkę w biegu zjada, ręce o spodnie przeciera i biegnie dalej.
Dużo w ruchu. Dużo pod i nad oraz przed i gdzieś w środku. Miejsc kryjówek ciasnych w okolicy nie brakuje. Telefon nie dzwoni, bo o smartphonie dziewczynka nie ma zielonego pojęcia. I tak się rozwija dziecina – dziewczyna. A z nią kolega łobuziak i jeszcze inne dzieciaki. Dzisiaj kilka blizn przypomina o bujnym dzieciństwie. U dziewczynki neurony wykonały swoją pracę i wykorzystały swój potencjał. Ciekawość poznawcza nie była ograniczana. Wszystko, co nowe, nieznane, nietypowe, tajemnicze, nie do końca wyjaśnione, poznawała wszystkimi zmysłami. Wyrosła na dziecko zdrowe i ciekawe świata. Jak myślicie o kim mowa?

Dzisiaj czasami nawet nie wiemy, że w sąsiednim pokoju nasze dziecko, z łóżeczka piętrowego na żyrandol nam wskakuje, a potem się na nim wiesza, żeby potem jak Tarzan zeskoczyć. I dobrze, że wielu nie wie, bo by pewnie osiwieli. A co jak się dowiesz, że Twoje też tak robi? Co zrobić? Skarcić? Przestraszyć się, czy może przykręcić mocniej lampę do sufitu. Na ziemi rzucić materac i cieszyć się, że dziecko rozwija motorykę i pracuje na prosty kręgosłup? Albo, poznaje co to przestrzeń, aby potem umieć patrzyć na życie z różnych perspektyw? Dziwne się wydaje. Moja kochana babcia kiedyś powiedziała: Grzeczne i siedzące w jednym miejscu dziecko, to chore dziecko. Święte jej słowa.
Nie bójmy się więc próbować i popełniać błędów. Dajmy popełniać błędy naszym dzieciom, dajmy im troszkę wolności. Dajmy im być sobą.

Dodaj komentarz