Dzisiaj o gestach bezinteresowności i o tym, że wielu ludzi nie ma problemu pomagać, choć nasze głowy myślą często inaczej. Są ludzie, dla których dobre drobne uczynki to codzienność tak samo jak mycie zębów.
Jest wieczór. Ubieram rolki. Nie ja jedna. Rowerzyści wyjeżdżają na drogę, bo się chłodniej zrobiło. Każdy, żeby się poruszać. Każdy w inną stronę. Wybrałam asfaltową ścieżkę rowerową ciągnącą się kilka kilometrów. Potem zakręt i jadę drogą, która należy już do innej gminy. Nie ma znaków pionowych. Brak wymalowanych granic. Nigdzie tego nie piszą. Nigdzie tego nie widać. Skąd to wiem? Z obserwacji ekip, które sprzątają. Pojazdy usuwające piach oraz rozsypany hasz i żwir, ślimaczą się tędy w szczytnym celu. Mają swoje rewiry i dalej ani rusz. Jeden nadjedzie z jednej strony inny z drugiej dojadą do pewnego punktu pomachają sobie i cofka. Szczotki jednego takiego, którego napotkałam tego wieczora obracają się tworząc ślady esów floresów na drodze. Za kierownicą sympatyczny konkretny Pan z konkretnym brzuszkiem. Jego twarz nie raz w tym roku złapało już letnie mocne słońce. Praktycznie słońce śledzi jego buzię każdego dnia, kiedy wyjdzie z domu i towarzyszy aż samo się dniem nie zmęczy. Leniwy pojazd jedzie wolniej niż ja. Zarówno on, jak i jego kierowca robią kawał dobrej roboty. Ktoś powie drobiazg. Taka praca nie praca. Sprzątanie chodnika. Nie. Nie. To nie tak.
Ci którzy jeżdżą na rolkach wiedzą o co chodzi. Rolkarze wiedzą co się dzieje, gdy drobny kamyk dostaje się między małe kółka Kiedy traci się równowagę. Kiedy trudno jedną rolką wyhamować, a druga staje nagle w miejscu. Rowerzyści też wiedzą co znaczy przebita opona. Kiedy chodnik wysprzątany jedzie się jak po maśle. Z małą różnicą, że nie jest ślisko. Właśnie do tego potrzebny jest Pan ze swoim małym pojazdem.
Przejeżdżam obok i myśl nagle wpada. Jak w bajce Pomysłowy Dobromir. Dlaczego by nie zapytać i nie poprosić, aby coś zmienił? Aby trochę swój rewir powiększył, bo akurat przed kilkoma minutami o mało co mój nos nie wyglądałby jak wygląda. Tam, gdzie Pan nie dojeżdża, jakiś ciężarowy samochód gubił swoją zawartość. Poprosiłam, aby podjechał w inne miejsce. Ot tak po prostu. Pan popatrzył. Kończył już pracę. Słońce jeszcze było ponad horyzontem. Uśmiechnął się i stwierdził, że kilka minut dłużej go nie zbawi. Że zmieni plany. Należał do tych co lubią pomagać. Pokazałam ręką ok. Wymieniliśmy uśmiechy. Każdy z nas pojechał w swoją stronę. I wiecie co? Przez chwilę przeszła mnie myśl: nie będzie Mu się chciało. Jaki ma w tym interes. Po co Mu to i na to. Jadąc tą samą trasą pół godziny później mojej radości nie było końca. Ani kamyczka. Czyściutka droga. Masełko.
W tym dniu pobiłam rekord przejechanych kilometrów. To miejsce odwiedziłam 4 razy. Jeśli jesteś proszony nie bój się prosić. Bezinteresowność, przychylność i pozytywne nastawienie leży w naszej naturze. Tylko czasami o nich zapominamy. Pamiętajmy, że te cechy służą innym, ale w pierwszej kolejności nam samym. Nie bój się, więc małych uczynków, bo większe do Ciebie wrócą. A Pana za chwilkę zwątpienia przepraszam. Za przysługę dziękuję z wiarą, że dobro szybko do niego wróciło.
Dodaj komentarz