Zwykła czynność lub wyczyn sportowy. Pojawia się ból. Psiakość. Potem myślisz Sobie: Oj przyszła niemoc to i pójdzie. Za pierwszym razem tak, za drugim może również. Za trzecim słyszymy wyrok.
Niedyspozycja. Ta o małej skali lub taka bardziej groźnie brzmiąca. Jaka by nie była, zawsze jest uciążliwa. Złościmy się na nią i mówimy: Idź Sobie. Ta jak już przyszła, tak szybko odejść zazwyczaj nie chce. Poniżej o tym, jak dbamy o własne ciało i własnej bezsilności, gdy nas niemoc dopada.
Nasze ciało
Nie ma to, jak naoglądać się filmów, gdzie wskakujemy do Niagary, potem do nas strzelają, a na koniec z olbrzymim niedźwiedziem walczymy. Ciało wygląda, jakby czołg po nas przejechał, a i tak wychodzimy z tego cało. Owszem bywa, że i w życiu nam się udaje, jednak na co dzień wygląda to zupełnie inaczej.
Ciało. Zostało nam dane i służy z pokorą wbrew wszystkiemu. Do czasu, bo są momenty, kiedy na odbudowanie nie ma już siły. Potrafimy mu jednak niejednokrotnie dołożyć dalej. Nieświadomie często, a bywa, że podchodząc mniej poważnie i z pełną świadomością.
Wiecie, o czym mówię?
Choroby nie są przypadkiem. Gdy się pojawią, zaburzają wszystko. Nie dobrały nas Sobie ot tak, bo im się zachciało. Zaczynamy doceniać, co zostało nam zabrane, albo zabraliśmy Sobie sami. Tak, tak. Często im pomagamy. Jak? Dbamy o Siebie za mało. Nadwyrężamy ciało albo kompletnie nic z nim nie robimy. Bagatelizujemy sygnały. Twierdzimy, że tak ma być, bo to przecież choroba cywilizacji. U sportowców słyszę: Osiągnąć wyników bez bólu się nie da.
Stwierdzam: Zbyt mało naszej zainteresowania ciałem co oprawą jest dla naszej duszy. Zbyt dużo mniemania o tym, że ono powinno nam służyć. Pamiętajcie jednak: Każdy służący zasługuje, na odrobinę uwagi.
Nasze ciało jest jak korpus porządnego statku. Zniesie wiele, ale bez przesady, więc doceń go, gdyż jest odbiciem Twojego zdrowia i kondycji.
Nie wszystko, co się zepsuło, da się naprawić
Tu będzie krótko i dobitnie. Jeśli ignorujesz sygnały lub tłumaczysz: To jeszcze nie ten moment, żeby o Siebie zadbać, nie ten na przerwę, bo tyle trzeba dookoła zrobić i tyle fajnego ucieknie, nie licz na odstępstwa. Skoro dwa lata bagatelizowałeś drobiazgi, a od trzech wiedziałeś, że coś strzyka, nie myśl, że wrócisz w jeden dzień do formy. Szybciej z własną pomocą owszem, ale nie aż tak szybko. Powrót do pełnej sprawności trwa troszkę. Jest jeszcze jedna kwestia, o której warto pamiętać. Nie wszystko, co się zepsuło, da się naprawić. Wszystko, co naprawiane nigdy nowym nie będzie. Warto o tym pamiętać.
O tym, skąd przychodzi niemoc
Schorzeń jak wiemy na tym świecie nie brakuje.
– Są takie, co po latach wychodzą pod wpływem obaw. Nie ma nic, aż tu nagle. To strach i stres są czasami chorób zapalnikiem.
– Niektórzy twierdzą, że za choroby odpowiadają geny i od samego początku mówią: Skoro mój dziadek był chory i moja mama, to ja również będę. Do którego pokolenia z tymi dywagacjami dotarłeś? O genach czytałam różne teorie. Nawet jeśli coś jest na rzeczy, to po co im pomagać? Po co od razu takie myślenie i dawanie sygnałów: Ciało jesteś chore?
A może od razu tak do łóżka się położyć?
Tak wiem, że to sarkazm. Chciałam dać do myślenia.
– Zdarza się, że czując się samotni, chcemy zwrócić na Siebie uwagę. Zakładamy, że ktoś poświęci nam wtedy więcej uważności, że będzie skakanie wokół. A jak nie poświęca, chorujemy jeszcze bardziej. Branie na litość to błędna droga, bo chorobę myślami przywołujemy. Prawda jest taka, że ludzie dzisiaj nie mają dla innych czasu. Wielu nie ma go nawet dla Siebie.
– Bywa, że chcemy innym coś pokazać. Ubieramy na Siebie gadżety, obwiązujemy bandażami na pokaz. To sygnał: Zobacz. Widzisz mnie, jaki jestem niezniszczalny bohater? Gdzie takiego drugiego znajdziesz?
– Schorzenia przychodzą też nagle i są wynikiem kontuzji. Na te nie mamy wpływu. Dzieją się przy wyjściu z klatki w bloku lub gdy wspinamy się po najwyższych szczytach.
– Wiele chorób wynika z naszego zaniedbania czy niedopatrzenia lekarzy. Inne wywoływane są przez bakterie oraz wirusy, które mutują się im więcej wprowadzanych na rynek leków.
Przykładów można mnożyć, ale po co nam szukać przyczyn. Rwy kulszowe, korzonki, bóle kręgosłupa, grypy, nowotwory, złamania, RZS, boleriozy i cała reszta, mają jedną wspólną cechę. Kiedy już są, to są. Koniec kropka.
Oczy w oczy z chorobą
Dowiadujemy się, że coś nam jest. Jak działa wtedy nasz umysł? Podpowiada, że szybko przejdzie. Chwała, gdy przechodzi. Co, gdy zlekceważona dolegliwość zaczyna dokuczać coraz bardziej? Wpadamy w wir bezradności. Najpierw jest bez leków. Nie pomaga. No to przed wyjściem do pracy, smarujemy czymś lub połykamy coś na szybkacza. Minęło kilka dni. Trzeba by było wybrać się do lekarza. Który? Pierwszy lepszy, żeby tylko receptę na coś mocniejszego przepisał. Biegniemy i dalej łykamy więcej. Jeśli kochamy sport, ćwiczymy mimo bólu, bo do zawodów coraz bliżej. Lepiej nie jest. No to teraz może inny lekarz. Bo tamten się pomylił. Inny nie ma dla nas zbytnio czasu. I przychodzi moment zadumy. Mówimy: O kurcze! To jednak coś poważniejszego. Przychodzi mała słabość lub wielka rozpacz. Wtedy zatrzymujemy się, aby wreszcie logicznie pomyśleć co dalej.
Są w naszym życiu wyzwania, w których cała ta procedura nie ma miejsca. Gdzie z dnia na dzień, życie każe usiąść nam na tyłku. W obu przypadkach życie mówi: Stop. Teraz czas na odpoczynek.
Niektóre rzeczy trzeba zobaczyć, żeby stały się rzeczywistością
Kiedy coś zaczyna się dziać nie po naszej myśli, gmatwać i plątać liczymy na innych. Szukamy specjalistów z wiarą, że Ci zrobią za nas wszystko. Nie licz na innych. Żaden lekarz, pielęgniarka czy fizjoterapeuta nie poświęci twojemu ciału tyle czasu i uwagi, ile Ty mu możesz dać.
Kiedy dopada nas choroba, łapiemy się wszystkiego, co pod ręką. Szukamy i szperamy po necie. Testujemy wszystkie nowe odkrycia i specyfiki. Wierzymy w reklamy i w to, co innym pomogło. Zapominamy o jednym: Jak ważna jest nasza wiara. Żeby być zdrowym, trzeba najpierw chcieć wyzdrowieć.
Najlepsze lekarstwo nie leży na aptecznej półce. Jest w naszej czaszce głęboko ukryte.
Ralph Hodson ujął to w słowa: „W niektóre rzeczy trzeba najpierw uwierzyć, żeby je zobaczyć”.
Kiedy patrzysz na swoje Ciało, mówiąc: Z Ciebie nic nie będzie, nie pomagasz mu zbytnio.
Cóż to dla niego za motywacja, gdy zamykasz oczy i po raz kolejny patrzysz na Siebie, jak na słabą, bezbronną i schorowaną istotę. Twoje ciało potrzebuje Cię właśnie teraz, a Ty w niego nie wierzysz.
A co gdy w wyobraźni ujrzysz Siebie biegającego po kwiecistej łące? Niektóre rzeczy trzeba zobaczyć, żeby stały się rzeczywistością.
Gdy nas słabość dopada
Bierzmy przykład z dzieci, one podchodzą do chorób nieco inaczej:
Biegnie szkrab z brudną chusteczką i katarem w nosie. Chwali się podekscytowany: Zobacz, mam Królową Kozic!
Inna już nastoletnia pociecha, która kaszle niebotycznie, od jakiegoś czasu patrzy na swój brzuch i z uśmiechem stwierdza: Ten kaszel jest lepszy od ćwiczeń brzuszków. Zobacz! I płaski jak blat bębenek.
Optymizm. Szukanie pozytywów w sytuacjach bez wyjścia. Wiara. Może właśnie to są powody, że dzieci u których, stwierdzono ciężkie schorzenie, częściej niż dorośli wracają do pełnego zdrowia? Choroba raczej sama po nas nie spływa. Warto jej pomagać.
Na koniec przypomniała mi się scenka: Szybka rozmowa w korytarzu. Rudobroda istota idzie żwawym krokiem i powiada: Czasami to mnie wirus dopada. Nie mam odporności, bo śledziona wycięta, ale antybiotyk jem tak 3 razy do roku. I z uśmiechem na twarzy poszła dalej. To się nazywa pozytywne nastawienie.
Jeśli do Twoich wrót zapuka niemoc, nie wieszaj psów na nikim, nikogo nie obwiniaj. Poskrom wszystkie złości, bo niewiele Ci po nich. Dopuść chwile słabości, ale nie pozwól im trwać długo. Znajdź swój sposób na lepsze jutro. Wypłacz się na czyimś ramieniu, wykrzycz w samotności. Uwierz w Siebie w gorszych chwilach, tak jak wierzysz i w tych lepszych. Pozwól ciału odpocząć, pozwól wrócić do formy. Dbaj o Siebie.