Ustalając godzinę biznesowego spotkania, usłyszałam w słuchawce wolny głos: „Ale ja pracuję w gastronomii”. Słowa utkwiły mi dość mocno w pamięci. Dlaczego? Bo ja z tych, co śpią nocą a „gastronomia” z tych, co o północy i nad ranem często bawią się w nietoperza, sowę czy jeża. Ups? Czyżbym kobietę obudziła? Z godziną szybko doszłyśmy do porozumienia. Jadąc na spotkanie, zastanawiałam się, kogo tym razem będę miała okazję poznać. Przypadkowa osoba zdziwiona pytała: Jedzie Pani negocjować ceny z „kucharką”? Na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Po głosie z telefonu byłam osobiście przekonana, że jadę rozmawiać z kobietą interesu. Kim faktycznie okazała się ów tajemnicza osoba? Sprawdźmy.
Okolica
Lasy Janowskie. Miejsce, które bez względu na pogodę za każdym razem wzbudza mój zachwyt. Przede mną jezioro. Za mną lasy i wzniesienia, wśród których co jakiś czas dostrzegam piaszczyste wydmy. Wyczesane przez naturę i zaplanowane przez nią skrupulatnie. Tu nic nie ma z przypadku. Nawet zabudowania typu hotel i rezydencja wpisane są w teren bardzo zgrabnie.
Dopiero tutaj widzę jak w biegu dnia codziennego, zatraciłam pory roku. Dzisiaj przyglądam się, jak piękna jest tegoroczna jesień. Nad moją głową, jeszcze mokrą po wyjściu z wody, świeci słońce. Wiatr głowę chce urwać. Ta zbytnio się nie daje. Równie dzielnie bronią się przed nim złociste na drzewach liście. Oj jakby chciało się wszystkiego dotknąć. Przyjdzie i na to pora. Nos wypełniam ciepłym powietrzem. Pachnie wodą, mokrym piaskiem i wilgotnymi po ostatnich deszczach drzewami.
Pierwsze koty za płoty
Rozglądam się dookoła. Nadjeżdżający biały samochód energicznie i płynnie wchodzi w zakręt. Zatrzymuje się, jakby czas był mu dzisiaj szczególnie drogi. Jemu również? Z samochodu wysiada kobieta. Dlaczego to ją wybrałam do rozmów? Bo mam nosa. Podobno ona i tylko z nią. Potwierdzam. Czuję to po pierwszym uścisku dłoni. Pewny, śmiały, konkretny. Silny, a zarazem kobiecy. Głos już nie ten ze słuchawki. Teraz jest pewny, radosny i śmiały. Słowa strzelają jak z karabinu. Kobieta delegowanie zadań ma w jednym palcu.
Zanim się oglądnę, siedzę przy stoliku, popijając ciepłą darmową herbatę. W rękach niewiasty spoczywa już długopis. Zadbane paznokcie wymalowane w ciekawym kolorze łączącym ze sobą paletę barw fioletów róży, pomarańczowych, wyglądają zjawiskowo na tle białej kartki. Dopasowują się do otoczenia i granatowych wiszących w oknach zasłon. Pasują do jej blond włosów i szaro niebieskich oczu, w których dopatruję się chęci ciągłego działania, tworzenia i zmian. Zerkam mimochodem za okno. Na jeziorze pływają kaczki. Zwierzyny na każdym kroku jest tu bez liku. Przez okno do środka chcą się wbić ciekawskie promienie jesiennego słońca. Czyżby chciały wpaść tak dla towarzystwa?
Kobieta wpatruje się w szyby. Pokazując na nie, stwierdza: „Brudne te okna, ile by je nie mył”. Wpatruję się równie szczegółowo. I co widzę? Jest dobrze. Po prostu ok. Why? Wiosenne i jesienne słońce zawsze mnie dobija. Ile bym nie sprzątała i tak każdy pyłek kurzu będzie tańczył przed oczami, próbując wyprowadzić z równowagi. Tutaj paprochy stwierdziły, że z tańcem poczekają na wieczór. Wybawią się na całego do rana na sali bankietowej w towarzystwie innych biesiadników. W tym miejscu podpowiedź: Sprawdzajmy czystość okien w dni pochmurne, a będziemy spać spokojniej.
Wracam do rozmyślań. Czyżbym trafiła na perfekcjonistkę? Nie wiem, ale kobiety dbającej o szczegóły jestem pewna. Widzę ją pierwszy raz, czuję, jakbym znała całe życie.
Biznesowo, ale czy faktycznie?
Patrząc sobie w oczy, ustalamy szczegóły. Noclegi, manu, alkohole, bo bez nich tradycji nie stałoby się za dość. Dla kogo? Na co? Za ile? Na stole papiery. Co jakiś czas pada rząd cyfr skrzętnie zapisywanych w papierach. Biznes to biznes. Na koniec ma być przejrzyście, bo po co wracać do czegoś po razy kilka.
Z ust rozmówczyni w przerwach słucham ciekawych historii. Dlaczego? Bo biznes to też ludzie i wszystko, co ich w życiu spotyka. Są więc rozmowy rodzinne i o podróżach trochę, o młodzieży nieposkromionej, gotowaniu, budowie, remoncikach. Pięknych i ambitnych planach na przyszłość. Wspomnień z tym miejscem tez nie brakuje. Uwielbiam słuchać, gdy ktoś ma pomysły, chęci nieposkromione, siłę, pogodę ducha i uśmiech na twarzy w niepogodę. Wiarę, że się uda.
Czujecie te klimaty? Do tego wyobraźcie sobie dwie kobiety, wybierające wino, które potem będą spożywali znawcy. Mnie, która wino rozpoznaje po ładnych butelkach bardziej niż po ich zawartości. Przyznaję się bez bicia, że słuchając sommeliera, robię wielkie oczy i jestem dla niego pełna podziwu, za to ile smaków jest w stanie w winie rozpoznać. Potrafię odróżnić białe od czerwonego i słodkie od wytrawnego, ale na tym jakby koniec. Martwicie się? Spokojnie. Blisko są Ci, co się znają i podpowiadają. O wybór wina jestem spokojna.
Cyfrom staje się zadość
Po całym tygodniu trajkotania, miałam dzisiaj mówić mało. Załatwić co trzeba i wrócić mówiąc: Zadanie wykonano. Inaczej się stało. Zasiedziałam się. Bo jak ktoś słucha, lubię również dzielić się tym, co moje.
Cyfrom stało się zadość. Czas w szyby postukał. Popatrzyłam na taras wiszący prawie nad wodą i stojące tam ogrodowe krzesełka. Kusiły. Wołały. Kaczki nadal wygrzewały się na wodzie. Cisza wyciągała ręce, zachęcając do wsłuchania się w nią. Z takich miejsc aż żal wyjeżdżać.
Tajemnica tkwi w szczegółach
Niektórzy zastanawiają się, dlaczego do jednego miejsca nas ciągnie, chociaż już nie takie nowe, a inne, chociaż nowoczesne i wypasione potrafi świecić niekiedy pustkami. Tajemnica tkwi w człowieku. To dzięki niemu miejsce ma duszę. Tam, gdzie jest ten, co dobrą energią emanuje, tam będą ciągnąć inni. Do Pani Asi w recepcji czy Pana Stasia kelnera. Do Pani Iwonki co pójdzie między ludzi, nie przejmując się widocznym nabitym niedawno siniakiem.
Pamiętacie pytanie z początku: Kim faktycznie okazała się ów osoba? Odpowiadam.
Człowiekiem i fajną energiczną babką. Konkretną jednocześnie ciepłą, kochającą to, czym się zajmuje i miejsce, w którym ma okazję biznesy prowadzić. Człowiekiem. Przepraszam za wyrażenie, które w moich ustach traktuje jako komplement: Kobietą z „jajami” i taką z krwi i kości. Było miło. A mówią, że w biznesie dwóm kobietom dogadać się trudniej. Czyżby? Lubię łamać przekonania. To jedna z moich pasji. Wpis kończę, grzejąc się w promieniach jesiennego słońca. Może też będziecie mieli okazję do magicznego Janowa wkrótce zaglądnąć? Osobiście polecam.
Ale ładnie napisałaś – i się zrobiło tak miło i przytulnie – pozdrawiam
PS Kobiety górą zawsze i wszędzie 🙂
Góry lubię a zwolenniczką jestem równowagi. Wszystkim kobietom w tym miejscu życzę: Spełniajcie się Kochane. Róbcie to co jest „wasze”. światu nic nie udowadniajcie. Z wszystkimi naszymi cechami typu miłość, wrażliwość, delikatność i siła jednocześnie, jesteśmy nie do zastąpienia. Wyjątkowe i oryginalne. Tego proponuję się trzymać.
🙂
Super, dziękuję 🙂 Dopiero teraz mogłam przeczytać. Mam nadzieję, że e-mail dotarł. Musimy wspólnie wypić wybraną butelkę wina i się ” nagadać ” . Pozdrawiam Iwona
Rozmowy z widokiem na jezioro w jesiennych ciepłych klimatach? Brzmi kusząco. Zaproszenie przyjęte. Rezydencji Sosnowa życzę wielu klientów a odwiedzającym Janów Lubelski wielu wspaniałych wspomnień, z miejsca gdzie pod sosnami można spokojnie przy lampce czerwonego przysiąść 🙂