Na rozruchu
Nade mną gładkie niebo. Zaraz pode mną chmury, które wyglądają jak bezkresne lodowisko. Samolot tuż nad nimi jakby ślizgał się po białej tafli. Skrzydlata bestia mknąca przed Siebie i niekończąca się pusta przestrzeń bez żadnych kierunkowskazów. Uwielbiam. Światła słonecznego coraz mniej. Dostrzegam jedynie jasną łunę wzdłuż horyzontu. Na skrzydle napis No step. Przymroziło lekko szybę. W tym miejscu właśnie ponad chmurami zaczynam moją następną podróż. Kierunek Grecja. Tym razem zabieram Was na wyspę Skopelos. Po co? Zgaduj zgadula, a ja tymczasem na chwilkę przymykam oczy.
Zostawiłam w niewiedzy? Już podpowiadam. Poszukamy razem śladów, które pozostawili po sobie twórcy i aktorzy filmu Mamma Mia. Czy jeszcze ktoś o tym fakcie pamięta, czy może poszedł w zapomnienie?
Ateny z perspektywy Anioła
Jak wyglądają Ateny nocą, kiedy miasto masz pod Sobą? Wyobraźcie Sobie, że ktoś w bezchmurną noc rozsypuje gęsto w jednym miejscu gwiazdy po wodzie. Jasność a wokół ciemna głębia mórz. Tyle mogę powiedzieć. Maszyna dotyka podłoża. Silniki zwalniają. Tutaj po raz pierwszy spotykam się z nietypowym rozwiązaniem. Skrzyżowanie ulic z lądowiskiem. Samolot toczy się po pasie wiaduktu. Pod nim w poprzek pasa sznur samochodów. Da się? A co stoi na przeszkodzie. Przede mną kilka godzin jazdy samochodem. Kierunek miejscowość Volos, gdzie następnym środkiem transportu jest prom. Kolejne kilka godzin w drodze. Tym razem po morzu. Troszkę zachodu. Pozwólcie, że tu nie będę się rozpisywać. 24 godzin w podróży zrobiło swoje.
S jak Skopelos
Miejsce docelowe jest spokojne, daleko od miasta i nad samym morzem. Pierwsze wrażenia w wątku wyspy Skopelos? Tutaj Was zaskoczę. Bez duszy. Czy to ocena? Tak. Fuj. Jak ja Siebie czasami za to nie lubię. Intuicja podpowiada, że jest zupełnie inaczej. Po prostu nastrój nieco inny niż zwykle, trochę gorszy dzień i zobaczcie, jak niewiele trzeba. Duszy poszukam. Dzisiaj jestem na rozruchu.
Rozglądam się nieufnie. Widoki nietypowe. W oddali okoliczne skaliste wysepki bez zabudowań pokryte zadrzewieniem. Miliony sosnowych drzew i dziesiątki tysięcy oliwnych. Ciemna mocna zieleń igieł w sąsiedztwie spłowiałych i wyschniętych drobnych listów to codzienny tutaj widok. Do tego łupkowe skały. Są wszędzie. Sama nie mogę uwierzyć, jak roślinność się z nimi dogaduje. Woda w morzu nieskazitelnie czysta. Co jakiś czas można spotkać białe głównie żwirowe plaże, często powstałe przy współudziale człowieka. Widok jak z obrazka. Zapiera wszystkim dech w piersiach. Co z resztą? Turyści zadowoleni, jednak mijają mnie jak cienie. Mnie potrzeba czegoś więcej.
Czego dowiaduję się i co dostrzegam dnia pierwszego?
Cykady, koniki polne, świerszcze
Są wszędzie i jest ich, jak podejrzewam więcej niż tutejszych drzew. Zaczynają grać swoją partyturę wcześnie rano, kończąc późnym wieczorem. Przypominają mi odgłosy młockarni powtarzającej wybrane dźwięki jak mantrę. Kiedy melodia narasta, mam wrażenie, jakby przekomarzały się z morzem. W takich momentach będąc z nimi sam na sam, serce zaczyna bić szybciej, a włosy jeżą się na ręce. Wstają wczesnym rankiem, kładą się spać wraz z zachodem słońca. Chociaż tyle. Dla jednych są koszmarem, spędzającym sen z powiek, innych potrafią doprowadzić do orgazmu. Wsłuchać się w nie łatwo, wypatrzyć zaś wielka sztuka. Siedzą wśród gałęzi i chowają przed oczami widzów. Publiczność im do szczęścia niepotrzebna.
Pszczoły
Dużo pszczół i innych stworzeń latających, ale uprzedzam, krzywdy nie robią. Czasami tylko przeganiają, twierdząc, że to ich prywatny teren, chwilkę jednak na widoki dają popatrzyć. Miłe małe bestyjki. Skoro są one, jestem spokojna. Tam, gdzie pestycydy i brudne powietrze trudno im się przy życiu uchować. Tutaj zdrowie im dopisuje. Miodów nie omieszkam więc spróbować. Zdrowym powietrzem na wierzyć się zdążę.
Jaskółki
Chowają się po kątach. Fruwają radośnie, szukając pożywienia dla swoich piskląt, których główki wystają z gniazda, mieszczącego się tuż nad moimi drzwiami.
Tubylcy
Dobrze gotują. Pierwsze co w mojej buzi ląduje to jogurt grecki i prosta sałatka. Tajemnicą są sosy. Proste jest piękne. Tubylcy o tym wiedzą. Do tego ma być świeże. Tę tajemnicę również posiedli. Wraz z jedzeniem dostaję spokój z wnętrza Greka płynący wraz z uśmiechem, który często towarzyszy na początku dnia, chociaż dzień dobiega końca.
Grecka muzyka
Tutaj jest jej miejsce. Nigdzie nie pasuje jak do tego klimatu i do tych ludzi. Czasami staramy się coś przenosić w inne miejsce, aby przedłużyć urocze chwile, które nas spotkały, ale uwierzcie, nigdzie rytmy kubańskie nie będą tak przesycone erotycznością, jak na Kubie. Nigdy sałatka grecka z pomidorami muśniętymi tutejszym słońcem nie będzie smakowała jak na greckich wyspach. Dlatego warto cieszyć się właśnie tym miejscem, zapamiętywać te smaki, wsłuchiwać w tutejszą muzykę, a potem, jeśli pokochacie w ulubione miejsca wracać. Tam, gdzie przyjemności rosną korzenie, których przesadzić trudno.
Kładę się spać spokojna. W jedzeniu, uśmiechach mieszkańców, w muzyce płynącej z wnętrza drzew znalazłam na początek, to co chciałam. Reszta przede mną. Zmęczenie podróżą powoli ustępuje. Na zwiedzanie zapraszam jutro.