Bór, las a może knieja?
Leśna droga. Tu dotrzesz samochodem lub dojdziesz piechotą. Rozpoczynam więc wędrówkę przez knieje. Knieja! Co to za słowo? Czy ktoś go jeszcze używa? Może lepiej zostanę przy lesie. Rozglądam się dookoła. Na ziemi śmieci nie brakuje. Butelki po piwie, papierki po czekoladkach, przegląd zużytych prezerwatyw. Oj dzieje się tutaj dzieje. Im głębiej w las, tym śmieci mniej. Na szarych gałęziach drzew resztki rudawych jesiennych liści zwisa, mimo że wiosna już zimę przegoniła. Brudnawe pokrywają również leśną darń. Pachnie żywicą i świeżo ciętym okorowanym drzewem, mimo że drzewa wydają się wszystkie na swoim miejscu. Nieco z boku 3 budowle ukryte. Wyglądają na wojskowe. Solidne zbrojone ściany w najbardziej surowym wydaniu. Mają swoje lata, ale nowomodne, bo teraz beton na topie. Liczne ślady po deskowaniu. Obiekty wysokie na trzy piętra, w środku dość przytulne kształty. Resztki po ognisku. Sterta kartonów. Wygląda na to, że od czasu do czasu ktoś w tym miejscu poleguje. Dawno tutaj nie był. Prawdopodobnie na zimę zmienił lokum?
Coś nowego
Czy mnie oczy nie mylą? Czy na ziemi leżący przedmiot, to znana na całym świecie, „warholowska” puszka po zupie pomidorowej firmy Campbell? Podchodzę bliżej. To nie to. To nie amerykański pop — art, a raczej nasza rodzima pucha z firmy Pudliszki. Projekt pojemnika pochodzi z innej więc ręki. Podnoszę wzrok. Na ścianach ukazują się rysunki. Sztuka Andy’ego i ta nieznana. Która bardziej elitarna i niedostępna? Czy może z Warhalem konkurować?
Przyglądnijmy się bliżej. Mieszanka „warholowskich” kolorów i sztuki graffiti, okraszona dodatkowo przez naturę. Widok zaskakuje. Zestawienie barw i technika znana tylko przyrodzie robią na mnie wrażenie. Czuję się jak w nowoczesnym muzeum, gdzie mogę podziwiać niezliczone ilości obrazów. Wszystko to za darmo, od ręki i bez limitów czasowych.
Twórcy nieznani. Ręka jednak sprawna. Płótno nietypowe, wręcz oryginalne. Sztuka osobliwa. Artysta z przyrodą uzupełniają się, jakby tango razem tańczyli. Wszystko wygląda na zamierzone, a jednak często na szybko i z przypadku.
Jak powstawały te dzieła? To tylko moje przypuszczenia. Najpierw była ściana, czas zdążył już na niej kolorowy podkład wymalować. Płaszczyzny skrupulatnie dobranych kolorów jak w obrazach Marka Rothko. Potem przyszedł „artysta z krwi i kości”. Na ścianę popatrzył, domalował to, co mu serce i głowa podpowiadała. Puszka po sprayu lądowała na ziemi, w ruch szła następna. Artysta zrobił sobie przerwę i nagrodził się piwkiem. Kiedy skończył, natura stwierdziła: No to dokończę dzieła i postawię kropkę nad „i”. Rozpędziła się, ale pamiętała, żeby dzieła poprzednika nie przykryć. Plam i drobnych muśnięć jak spod ręki Vincenta Van Gogha wiele powstało. Ciekawe co powiedziałby na ten miks legendarny grafficiarz Fernando Carlo zwany również COPE 2?
Patrzę wyżej. Do środka słońce co jakiś czas wpada. Dzieła chronione przed warunkami atmosferycznymi, co rusz nabierają nowej oprawy. Idę dalej. Wracam. Oglądam jeszcze raz. Robię zdjęcia. W tym wnętrzu nie potrzebuje żadnych dodatków i urozmaiceń, tak, jak w swoich dziełach nie potrzebował ich Rothko. Wychłostałabym tych, co resztki po lesie rozrzucają. W tych bunkrach jednak na bałagan oko przymykam. Jest częścią tej sztuki. Należy do tutejszych artystów, a oni niejednokrotnie są specyficzni.
Refleksja
To miejsce mnie zaskoczyło. O mało go nie przeoczyłam. Teraz wychodzić szkoda. Zmarzłam w ręce nieludzko, chociaż na niebie żółte promienie. Taki jest kwiecień, więc powiem przy okazji, z rękawiczkami i czapkami jeszcze się nie żegnajcie. Dzisiaj uciekam z tego miejsca. Zimno mnie przegania. Pamiętacie, jak napisałam na początku, że tu można zwiedzać bez limitów czasowych? Figa z makiem. Zapomniałam o tym, kto tu rządzi. Widzicie, jak to jest z przyrodą? Na wszystko ma swoje sposoby. Nie doceniamy często.
Z tego właśnie miejsca słowa kieruję do Was: Polecam odkrywać świat na nowo. Nie lubisz skalnych rysunków? Odkrywaj smaki. Za jedzeniem również nie przepadasz ? Odkryj jakąś nową matematyczną formułę. Odkrywaj ludzi, nowe kolekcje ubrań w sklepie, odkrywaj Siebie. Moim znaleziskiem w leśnych zakątkach zwykłego przemysłowego miasteczka dzielę się z Tobą. To, co w słowach niedopowiedziane, dopełniam rysunkami. Wyjątkowego postrzegania świata i własnego sposobu na jego odkrywanie życzę.