Pierwsze kicha, drugie ziewa, trzecie w nosie coś sprawdza. Inne przytula się mocno do kogoś, bo właśnie naszła je ochota. Jedna z dziewczynek zdążyła dziurę zrobić w rajstopach innej troszkę majteczki widać. Ale one się tego nie wstydzą. Strofują się nawzajem lekko poszturchując czy brwi marszcząc przy ludziach. Często w tekstach mylą. Jasnowłosa dziecina kwiatka przez przypadek do oka sobie włożyła, a niewiasta młoda z warkoczami cukierki z koszyczka koledze podjada. Bo cukierki są do jedzenia, a ona ma teraz potrzebę.
Dzieci. Obiekt moich dzisiejszych obserwacji. Czasami się z nich śmieją. A one posiadają tyle uroku w sobie. Mają jedną wspólną cechę, której nam dorosłym brakuje. Są nadzwyczajnie naturalne.
Patrzę na świat, gdzie przejmujemy się wieloma rzeczami, gdzie niedoskonałości przykrywamy drogimi kosmetykami. Gdzie boimy się chodzić na boso, bo cała reszta ma buty i gdzie przejmujemy się, bo wyglądamy inaczej niż na obrazku w gazecie. Gdzie idziemy za całą modą, którą nam w telewizji narzucają. Zapominamy o drobnych potknięciach, do których mamy odwieczne prawo. Nie pamiętamy o przyjemnościach przyćmionych przepisami, które nam narzucono. Nie można wejść i położyć się na trawie, choć właśnie temu trawa od wieków służy. Facetom nie wolno płakać i nie można zagadać do obcej osoby, bo to już pachnie zdradą.
Potem patrzę na ten dzieci świat niedoskonały. Chłonę go. Napawam się nim, za naturalność która u nas dorosłych nie w naturze już leży. Bezceremonialności, otwartości i prostoty brakuje mi w dzisiejszym świecie. Spontaniczności i dużo luzu w życiu dorosłym wszystkim Wam życzę. Równowagi pomiędzy tym, co narzuca Savoir-vivre, a bycia po prostu Sobą. Zrównoważenia pomiędzy tym, co kontrowersyjne, a tym, co sprawia nam prawdziwą przyjemność i niesie nam radość w życiu codziennym.