ZAZ – MUZYKA WIELU POKOLEŃ

Posłuchałam. Zobaczyłam. Dzisiaj troszkę o Isabelle Geffroy z paryskiej ulicy Montmartre. Popularnej i znanej pod pseudonimem ZAZ.

Chyba wolę ją z długimi włosami nad, którymi trudno zapanować. Takie czasami zebrane fikuśnie w niebieską chustę. W czerwonych luźnych spodniach w kratkę i prostej czarnej koszulce na ramiączkach. Isabelle, która przycupnęła przy ścianie blaszaka. Zamyśloną, zapatrzoną gdzieś w dal z głową pełną młodzieńczych marzeń. Bez żadnych ozdobników bez zbędnych makijaży. Tak pamiętam pierwsze zdjęcie, na którym ją zobaczyłam. Jeszcze jej głosu nie znałam. Skromna i delikatna za to głos przeciwnie. Potem kilka kawałków usłyszanych w klubach. Skojarzyłam. Kupiła mnie swoimi piosenkami. Wpadły w ucho. Potem były następne. Różnorodne.

Lubię ją również jako panienkę z buzią wymalowaną na kolorowo, bo to klimaty, które do niej niesamowicie pasują. Teraz nieco dojrzalsza dała koncert w Polsce. Włosy podcięte podkreślają upływający czas i artystyczną dojrzałość. Na scenie energiczna, a co najważniejsze swobodna. Jest cały czas Sobą. Uroczo poprawia podwijającą się króciutką sukienkę zaciągając ją na kolana. Ale sukienka nie słucha. ZAZ żartuje. Nie wie jak na krześle usiąść. Ale po co ma siadać. Śpiewa na stojąco, pięknie romantycznie i sentymentalnie. Ale nie tylko. Klimaty koncertu niebanalne. Trochę rockowych rytmów dla młodych, troszkę spokojniejszych kawałków dla starszych. ZAZ wie jaką ma publikę. Bo ZAZ słuchają wszyscy Ci co ją usłyszą mimochodem. Widać to po Sali, po której się rozglądam. Obok młody chłopak nuci. Widać, że dobrze zna francuski i że ZAZ to jego faworytka. Dwie rozbawione, w średnim wieku koleżanki bujają się w prawo i lewo, aż cały rząd się trzęsie. Jedna z pań w rzędzie jajka przez to znosi, bo nie może tego wytrzymać. Szuka winnego trzęsienia, bo chce się na spokojnie wsłuchać. Jakaś starsza Pani zapatrzona, choć muzyka ostra, chyba z wnuczką przyjechała. U Słuchacza siedzącego obok mnie powieki opadają. Mam wrażenie, że drzemie. Mylę się. On nie śpi. Wsłuchuje się w rytmy. W muzyce artystki można doszukać się kawałków bluesa, a jazz i soul przeplatają się ze sobą. Dla tych co lubią latino też się coś znajdzie. Rock mam wrażenie dominuje na początku, aby pobudzić wszystkich. Charakteru nadaje. Ja czekam tych kameralnych kawałków. Właśnie takimi ZAZ porusza struny w duszy niejednego. Eblouie Par la Nuit – oślepiona przez noc snopem zabójczego światła – płyną słowa ze sceny. To coś dla mnie.

Scenografia do każdego kawałka inna, tak jak artystka. ZAZ śpiewa, a na scenie pojawia się kobieta. Kręci się po domu. Lampą huśta. Kobieta prawdziwa czy iluzja, sama już nie wiem. Może to sama ZAZ, bo zniknęła mi nagle z oczu. Innym razem artystka gwiazdami się bawi, a, kiedy indziej jakbym kreskówkę w kinie oglądała na wielkim ekranie. To widzę. A co słyszę ? Rodzaj zastosowanych instrumentów nie do zliczenia. Wszystko nieprzewidywalne. Urzeka gra na akordeonie. Instrumenty dęte to dla mnie mistrzostwo. Czuję jak ZAZ tworzy klimaty Paryża i zabiera publiczność do stolicy Francji na różne sposoby. Raz za pomocą strojów, innym razem za pomocą słów. Mocny głos artystki szybko przenosi mnie do klimatycznego Bordeaux rodzinnego miasta artystki. Nie byłam. Ale czuję że tam jest super. Cała Francja ma swoje klimaty. Chcesz to państwo poznać bez wychodzenia z domu ? Oglądnij romantyczną komedię z Meg Ryan „Francuski pocałunek”, a potem wycisz chałupkę i wsłuchaj się w ZAZ. Obie artystki są dla mnie jak dwie trzpiotki, które potrafią wnieść w życie wiele radości. Jeśli dzięki nim przez jeden wieczór zakochasz się we Francji pomyśl o wyprawie. Poszukaj tam ZAZ na ulicy, z której trafiła na scenę lub znajdź miejsce, w którym przesiaduje, a które widnieje na okładce jej płyty. Poza miastem zasmakuj wina, o którym tak pięknie opowiadają w filmie. Tak zaczyna się planowanie tak spełnia własne marzenia, które często są na wyciągnięcie ręki. Wracamy na scenę.

Piosenkę Je veux – Ja chcę – śpiewa cała publiczność. Piosenkarka niewiele pomaga. Ma wiarę, że ten kawałek wszyscy znają. Tupie śmiesznie na scenie. Przebiera nogami. Bo jej ruchy są inne i nie wydają się tak zgrabne jak u innych artystek. Zabawne i bardzo do ZAZ pasujące. Dziewczyna co w trampkach chodzi, a szpilki są jej obce. Już by chciała się dołączyć, ale nie. Czeka do drugiej zwrotki. Śpiewa: „Mam dość waszych dobrych manier, to za dużo dla mnie. Ja jem rękami i taka właśnie jestem”. Taka właśnie jest naturalna Isabelle. Bawi się na scenie wszystkimi swoimi radościami i smutkami.

Słowami z tej piosenki: „Mówię otwarcie i jestem szczera” zakończę ten wpis. Bo mówię otwarcie, że ZAZ warto słuchać nawet jeśli język jest nam obcy. Szczerze to mówię. Słowa to jedno, można je zawsze przetłumaczyć czy podglądnąć. Ale czasami wystarczy zamknąć oczy. U ZAZ domyślisz się szybko o czym śpiewa, włącz tylko w słuchanie serce.

20160615_202025

Dodaj komentarz