ODYSSEY

Są miejsca, z których po powrocie niejeden po pustej kieszeni będzie się klepał przez chwilę. Mała uwaga jednak na początek: Będzie to klepanie w dobrym i pogodnym nastroju. Spokój duszy, wypoczęte ciało, uważności więcej, w pamięci piękny widok na wzgórza i zero wiatru, mimo przysłowia „wieje jak w kieleckim”.

Ranek
Poczekalnia. Wykładam się w głębokim miękkim fotelu. W hotelowych kątach rządzi błoga cisza. Aż nie wypada jej przeszkadzać. Mały ciapaty czarno biały ptaszek biega za szybą i macha główką w przód i tył jakby chciał równowagę utrzymać. Zbiera owady uwięzione w betonowej kostce, popijając poranną rosą. On już po śniadaniu, gdy w hotelowej kuchni kucharz jeszcze oczy przeciera. Mija godzin kilka.

Korytarz
W niespełna godzinę zwiedzam trochę świata. Mam czas. Idę długim korytarzem. Przeglądam liczne wielkiego formatu fotografie. Klimaty galerii. Zdjęć nie ma końca. We wschodniej Afryce mało u kobiet zakrytego ciała. Ciemna skóra zdobiona jest licznymi bliznami. Wokół piersi i na brzuchu tworzą one mozaiki, dzieła wręcz rzeźbiarskie. Dzieciaki z Etiopii na zdjęciach są z reguły spontaniczne. U kenijskich w oczach nadzieja. Inne etiopskie wstydzi się, ale też przed słońcem chowa. U filipińskiej dziewczynki nuta jest bojaźni. Mała hinduska błądzi myślami w chmurach. Dwóch chińskich szkrabów gdzieś w wysokich górach. We mgle i chłodzie w skupieniu i powadze, stoją w pozycji na baczność z rękami i jedną nogą uniesioną ku górze. Podziwiam pionowe szpagaty. Stoję z nimi oczywiście w pozycji dużo skromniejszej i przyziemnej. Minuta. Dwie. Pięć. Krótka wizyta w toalecie. Wracam. Oni dalej swoje Ile tak potrafią? Niejednemu cierpliwości zabraknie. Wracam myślami do kultowego filmu „Bruce Lee” czy Karate Kid.
Większość zdjęć dorosłych ustawiana. Na twarzach tych, co na zdjęciach codzienność i zdziwienie: Po co im to i na co? Smutek. Również u tych, co na Bali, chociaż to miejsce z radością i słońcem się kojarzy. Także u starszej Chinki. Dorosłość nie rozpieszcza.

Rozkosze
Na następnym piętrze na fotach króluje radość i rozkosze. Artysta fotograf nie omieszkał zaglądnąć w każdy tutejszy ciemny kącik. Modelka w stylu Glamour słodkie oczka robi. Inna przy barze kawalerów uwodzi. Modelowi faceci z rękami w kieszeni leniwie opierają się o luksusowe limuzyny. Romantyczna kolacja przy świecach i pełne namiętności pocałunki na odkrytym basenie. Kobieta w bieli wśród fruwających delikatnie na wietrze bawełnianych firan, słoneczną kąpiel właśnie bierze. Jest jeszcze ta, co z wieczorowym makijażem w wieczorową porę zażywa tym razem wodnej kąpieli w wannie. I ta, co w seksownej bieliźnie i pozie korzysta z pokojowego markowego prysznica. Czerwone suknie i białe szlafroki to również codzienny widok. Zdjęcia od rzeczywistości tak wiele nie odbiegają. Są możliwości, a to jak ty się czujesz i jak zachowujesz, tylko od Ciebie zależy. W samo południe siadam na miękkiej korytarzowej podusi przypominającej polny kamień. Wsłuchuję się w spokojną muzykę, która ledwo ociera się o moje ucho. „Ain’t Nobodysnuje się po korytarzach.
https://www.youtube.com/watch?v=thJHAfUMI2s
Popadam w zadumę nad życiem.
Jedna z gospodyń krząta się dzisiaj po tutejszej kuchni. Inna w Kenii boryka się z suszą, a jeszcze inna w tym samym czasie doświadcza uroków balijskiego masażu. Jak wiele zależy od tego, gdzie oddaliśmy pierwszy krzyk jak wiele od naszych życiowych decyzji i wyborów.

Załoga
Odyssey to mili ludzie. Drobna młodziutka kelnerka, przyznaje się bez bicia, że jeszcze uczy się kelnerowania. Aluminiowa wizytówka dopięta do bluzki potwierdza jej słowa. Radzi sobie świetnie. Niedługo czeka ją życie w wielkim mieście, ale zanim to się stanie, już doświadcza samodzielności i odpowiedzialności. Wiele może powiedzieć o tym miejscu a jeszcze więcej o młodzieży obecnym życiu.
Od pracowników SPA dowiaduję się o wyjątkowości trudnego fachem masażu stopami, którego jeszcze my Europejczycy nie doceniamy.
Kiziamy się czasami i miziamy, topiąc w klasykach, a z ofert znika Padanghata stosowana 3000 lat temu wśród indyjskich wojowników. Płacimy za cudowne kremy, umyka nam mądrość pokoleń i umiejętności masażystów, którzy tracą szansę na zdobywanie praktyki. Przywrócenie równowagi energetycznej contra doświadczenia kinestetyczno-zapachowe XXI wieku. Wybory mamy. Wiedzę ciągle uzupełniamy.

Sztuka na talerzu
W restauracji na markowym talerzu lądują suszone płatki jadalnych kwiatów. Kolory żółty i pomarańczowy miesza się z fioletami. Zaskakują mrożone jabłkowo-ananasowe musy w sąsiedztwie purpurowej kaczki. Czekoladowe suflety rozpuszczają się w ustach. Podobnych wrażeń możesz doświadczać przy czekoladowej ceremonii w tutejszych gabinetach. W markowej filiżance ląduje gorąca zimowa herbata. Popijam i czekam na następny posiłek. Wiem ze w takich miejscach narzekanie na czekanie to faux-pas (czyt.: fo pa z miękkim „pa” jakby z buzi bańkę mydlaną puszczać).

Ogród
W brzozowym lasku leżąc na hamaku łapię między listkami słoneczne promyki żółteji ciepłej na niebie kuli. Trawa się zieleni, chociaż susza tego roku jest dla niej wyzwaniem. Mówią „wieje jak w kieleckim” Mnie raczej ciepły letni wiatr smyra po policzkach. Słowa kłamią czy ja ma trochę w życiu szczęścia? Jest troszkę dzieci w realu, ale im też się klimat udziela, wiec do płaczów i krzyków jest im daleko.
Odyssey-owy ogród jest kwintesencją tutejszych klimatów. Jest tu biały jak śnieg, dużo większy ode mnie Budda wpatrujący się w horyzont i miasto położone w dolinie. Podnoszę wzrok, aby zaglądnąć mu w oczy. Czytam w nich wielką mądrość. (A to ci mądrość powiedziałam). Patrzę na uszniszę na czubku jego znamiennej głowy. Jedni mówią, że to kok inni, że królewska korona, jeszcze inni, że wypukłość czaszki. Rzadko takiego wypatrzysz, bo wizerunek jeden z najstarszych. Potem już Buddę łysieńkiego przedstawiano. Dla niego myślę, że wszystko jedno, dla niejednego faceta zmora. Nad czym myśli ów postać? Raczej nie myśli. Popadł w wieczną medytację. Jego spokój udziela się temu miejscu. Udziela ludziom pławiącym się w wodach tutejszego basenu. Łapię ostatni łyk czystego powietrza. Wracam.

Po co nam i na co sprawdzać takie miejsca? Jeden powie, po to, żeby żałować wydanych pieniędzy inny, żeby odpocząć od zgiełku. Jeden kocha chodzić w gumiakach po stajni i podziwiać pajęczyny inny potrzebuje lakierek i poklasków. Ja powiem, że warto dotykać różnego. Dla tych, którzy chcą, ale których jeszcze nie stać takie miejsca stają się motywacją. W głowie rodzi się wtedy: Chcę zdobywać i mieć, bo takie życie pasuje do mnie.

Dodaj komentarz