O Panu Dyrektorze, który wykazał się zaangażowaniem, było niedawno. Teraz o pewnej Pani co odwagę wielką ma w sobie. Na zewnątrz surowej i konsekwentnej businesswoman, w środeczku z wielką dozą ciepła dla wszystkich. Czasami nieprzystępnej, ale w rzeczywistości takiej do rany przyłóż. Tej, co surową ręką wszystko w ryzach trzyma, ale o chwaleniu nie zapomina. Kobiecie, która potrafi cieszyć się radością innych. Dumnej z wszystkich osiągnięć swoich podwładnych i podopiecznych. Pełnej miłości i matkującej wszystkiemu, co małe.
Dzisiaj więc o nieustraszonej, chociaż w głębi duszy pełnej obaw Pani Dyrektor, która w dniu ważnej imprezy, gdy słońce bawiło się w berka, nie dała za wygraną.
Chcecie posłuchać o czymś dobrym, gdy w mediach tylko o złym mówią? Proszę bardzo.
Piknik
Słysząc PIKNIK RODZINNY, zazwyczaj wiemy, o co chodzi. To impreza, na której w pogodny dzień bawią się dobrze wszyscy od lat 1 do 100. Każdy prawie również wie, że kiedy niebo płacze, z plenerowej imprezy niewiele korzyści zostaje. Pusty plac, który miał tętnić życiem, mnóstwo jedzenia, które ląduje w koszu, zamoczone dekoracje. Dla wielu jedna wielka klapa.
Deszczowy poranek
Kap, kap, kap. Budzę się. Deszcz uderza o szyby. Ciężkie chmury spowiły niebo. Tak jest od dłuższego czasu. Na lepiej nie zapowiada się zbytnio. Mija zaledwie chwila. Jestem wśród maluszków karaluszków oraz przedszkolnej kadry. Na korytarzu ruch jak w ulu. Pracownicy placówki przemieszczają się sprawnie po korytarzach. Z ust Pani Dyrektor padają słowa: Proszę wypatrywać pogody! Jakbym słyszała: Zróbmy wszystko do jasnej ciasnej, żeby się udało. Damy radę. Czuję, że będzie się działo. Bez względu na wszystko. Zerkam przez okno. Na placu zabaw jedna z Pań wyciera ławeczki, na które nadal kapią drobne kropelki deszczu. Kap, kap, kap. Inna Pani zaczyna wieszać balony. Energia jest i wiara. Pani Dyrektor moc garściami stara się rozdawać. Tylko czasami niepokój mały przemknie. Kobieta jak na razie, nie pozwala mu się nigdzie zadomowić.
Na wielkim placu zabaw liczna zieleń nabrała ostrości i intensywności. Podwórkowe zabawki w wodzie, po zjeżdżalni jak na razie woda spływa. Deszcz rozbawił się na dobre.
Tak bliżej południa
Zbliża się godzina, kiedy obie wskazówki zegara, równocześnie na baczność równiuteńko stają. Deszcz jak padał, tak pada. Przyjechała ekipa ze sprzętem. Lubię deszcz, wręcz czasami uwielbiam, ale dzisiaj w dniu imprezy? Próbuje mu coś do słuchu powiedzieć, ale on, hmm czasami bywa taki uparty.
Dzisiaj właśnie w tym miejscu ma być muzyka i mnóstwo atrakcji. Co ciekawe dużo tych wodnych. Karuzela, pompowańce i wielka loteria. Malowanie twarzy, kącik „piękne paznokcie”, strefa stylizacji fryzur i Bóg wie co jeszcze. Stają pierwsze namioty. Deszcz na chwilkę odpuścił. No NARESZCIE. Czy są szanse na słońce? Tylko deszcz chyba wie. Oj Deszczu, Deszczu. Co Ty jeszcze dzisiaj wymyślisz.
Zaraz się zacznie
Chmury nadal królują. Od godziny nie pada. Jest dobrze. Wszystko rozstawione z wyjątkiem stołów z pysznościami i grillem. Jeśli tak pójdzie dalej, Pani Dyrektor nie nabawi się siwych włosów, a ktoś inny z organizatorów zawału nie dostanie. Wyobraźcie Sobie, kiedy Wam ostatnio bardzo na czymś zależało. Na mega gadżecie, wielkiej miłości czy pięknych wakacjach. Dokładnie tak zależy tym ludziom. Bo co mają powiedzieć Panie dzieciakom, które od tygodni dzisiejszym dniem żyją. Jak mają odmówić zdeterminowanym pociechom, które upominają się gromko: Protestujemy. Burzy nie chcemy!
Dzieciom deszcz nie straszny, ale dobrze wiedzą, że my starsi bywamy troszkę „straszaki”. To dla nas dorosłych wołają o pomstę do nieba.
Imprezę czas zacząć
Pierwszy gościem jest: No zgadnijcie kto?
Deszcz, o drugim imieniu Ulewa. A jakże inaczej. Chce pokazać, na co go stać. A stać go na wiele. Pada, jakby odkręcił tam na górze prysznic na maksa. Cóż w tym miejscu mogę powiedzieć. Dzisiaj od rana dzięki Pani Dyrektor mimo wszelkim przeciwnością losu, wiary w eterze jest dużo. Potrzeba dużo więcej. Wierzę więc teraz podwójnie.
Przyjechałam na czas, żeby być, kiedy inni stwierdzą, że się nie opłaca. Przybyłam, bo w jedności siła. Rozglądam się. Na środku garstka maluchów. Łatwo się liczy. BA! Cała trójka. Dzieciom mokro nie przeszkadza. Pierwsze wabiki, które mają branie, to liczne kałuże. Atrakcyjne jak świeżutkie, pachnące bułeczki prosto z pieca. Czujecie to?
Jeden z rodziców kochający swoją pociechę stoi skulony pod tworzącą naturalny azyl koroną dużego drzewa. W ręce dodatkowo dzierży parasol. Dzielny.
Miny organizatorów nietęgie. Miejsca wydawania posiłków nadal świecą pustkami. Wielki dmuchany smok jak na razie przycupnął przy ziemi. Oni dumnie jednak rozstawiają się na swoich stanowiskach. Pilnują licznych nagród, aby nie stały się zmiennej teraz pogody ofiarą.
Słyszę słowa Pani Dyrektor: Ja dzisiaj zawału dostanę.
Los wystawił ją na próbę. Pani losowi nie daje się dzień cały.
Pytam jedno z dzieci: Co Ci się tutaj podoba najbardziej?
Dzielność Pani Dyrektor i Piknik w deszczu.
Zaangażowanie docenia, a do tego ma rację. Oryginalnie, niepowtarzalnie, inaczej.
Po kwadransach dwóch deszcz uznaje imprezę za nudną. Zaczyna się lekko przejaśniać. Ludziska schodzą się powolutku. Uff. Dobrze, że są tacy co deszcz im niestraszny i tacy, którym na prośby dzieci serduszka zmiękły. Radość rośnie w moim sercu.
To dzieje się naprawdę
Przeglądam się w jednej z kałuż. Dostrzegam w niej promień słońca. Najpierw jeden, potem drugi. Odbił się i poleciał dalej. Chcę więcej. Chcę dużo więcej. Chce tego tutejsza ekipa, dzieci, ich opiekunowie oraz nowoprzybyli. Wiecie, że kiedy bardzo czegoś chcemy, wcześniej czy później to do nas przychodzi?
Dla fizyków kwantowych to jasne jak budowa cepa. Skoro nasza świadomość jest przestrzenią dla energii, energia jest przestrzenią dla zamysłu, a zamysł powoduje wszelki ruch, to co spowoduje zamysłów wiele? Jak myślicie?
Oczy otworzyłam szeroko. Z pobliskich zabudowań i bloków zaczynają wysypywać się następne postacie. Jeden zabłąkany, świadoma deszczu matka z synem. Całe rodziny. Parking wypełnia się samochodami. Karuzela i Koło Fortuny pod czerwonym parasolem, idą w ruch. Dzieci z kałuż przechodzą do prawdziwych atrakcji wodnych. Słońce muska po plecach. Ptaki zaczynają śpiewać, wtórując latynowskim brzmieniom dochodzącym spod namiotu DJ – a. Moje nogi same chodzą w rytm takiej muzyki.
Do punktu charytatywnych cegiełek i atrakcji ustawiają się kolejki. Pani Dyrektor z twarzowym koszyczkiem między dziećmi chodzi, rozdając słodkie cukieraski, Patrzę po policzkach. Nabrały rumieńców. Od słońca i uśmiechów, które zawitały na twarzach wszystkich. Pierwsze kiełbaski z grilla schodzą. Kuszące kolorowe słodkości przed budynek wyjechały. Słyszę głos Pani Dyrektor: Bawimy się o godzinę dłużej. Czuję się jak po drugiej stronie magicznego lustra.
Ponownie zerkam na wodę w zagłębieniach. Teraz nikomu już nie przeszkadza zbytnio. Moją duszę przepełnia radość. Przecież to wszystko dla nas. Gdyby znowu niezaangażowanie garstki osób, gdyby nie wiara ich i im podobnych, mogłoby tego wydarzenia w ogóle nie być. Mogłoby nie być małych i większych radości.
A teraz pytania, bo interpelacje dają do myślenia. Co tu się w ogóle wydarzyło?
Czy to cud był a może zbieg okoliczności ? A może tak się Pani Dyrektor fuksnęło?
Osobiście twierdzę, że tu cudów nie było. Nikt na nie liczył. Wiara i nadzieja zrobiły swoje. Materia energii w tym miejscu pochyliła czoło. Wywieramy wpływ na świat, w którym istniejemy, często nie zdając sobie z tego sprawy. Wspierające słowo, pozytywne myśli, niewiele więcej trzeba. Nawet pogoda się nas wcześniej, czy później posłucha. W jedności siła. Jeśli w to nie wierzysz, co Ci szkodzi? Czy wiara kosztuje? Odważnych jak Pani Dyrektor zawsze warto wspierać. Na wszystkie sposoby.
Minął dobry tydzień. Od chwili kiedy na pikniku wyszło słońce, z nieba żar się nadal leje. Pani Dyrektor i cała reszta pokazała siłę pozytywnego myślenia.
Idą wakacje, a my lata spragnieni. Ja jednak deszczyku troszkę potrzebuję. Czekają na niego las, łąki, pola i ogródki działkowe. Wypatrują alergicy. MOCARZE moi kochani, prosząc o pogodę, pamiętajcie o równowadze. Idąc śladami Pani Dyrektor, nie bójmy się deszczu.
Robiąc ten wpis, siedziałam przed otwartym oknem, kiedy nagle dobiegł do mnie znajomy mi zapach. W powietrzu poczułam świeżość. Usłyszałam znajome mi kap, kap, kap. Podniosłam głowę. Spadł przyjemny ciepły deszczyk. Dobrze mi.