Z pamiętnika łazika, czyli Wenecja przemierzana piechtą 10/11

Na włoskiej ziemi popadłam na chwilę w zadumę. Dzisiaj, krótka historyjka o tym, co komu w Mieście Dożów sprawia frajdę.

Domator
Obserwuję młodziutkiego chłopaka, z którym również mam sposobność przebywać na co dzień w pokoju. Jest poranek. Przez szczelne okiennice do pomieszczenia stara się wniknąć słońce. Za oknem rodzi się życie. Siedzi w Centrum Wenecji na łóżku prawie pod sufitem. Nieopodal niego Multum splątanych kabli. Zapatrzony w dwa telefony komórkowe i komputer namiętnie ogląda koreańskie programy i seriale telewizyjne. Wstaje raptem do toalety, bo nieco ciała ma więcej więc schodzenie z piętrowego łóżka go męczy. Liczę na to, że skuszony głosami za oknem oderwie wzrok od ekranu i pójdzie się przewietrzyć.
W południe wpadam do pokoju tylko na chwilkę. Zmiana niewielka. Chłopak przekręcił się na drugi bok. W ruch poszedł telefon. Portale społecznościowe. Jestem coraz bardziej go ciekawa.
Wracam wieczorem. We wspólnym aneksie jadalnym ciemno. Resztki wpadającego do pomieszczenia światła odbijają się od denek grubych okularów na nosie. W uszach słuchawki. Młodzieniaszek w grę strategiczną przycina. Są przeróżne stwory, dobre i złe postacie oraz multum strzelania. Dobry jest! Słuchawki w uszach, skupiony na twarzy, więc nie śmiem przeszkadzać.
Pytam tylko na koniec: I kto wygrał? Mina zadowolona, postawa zwycięzcy. Już wiem wszystko. Nawet nie musi odpowiadać. Słyszę: No jak to kto? Ja. Naprawdę sympatyczny człowieczek.
Zastanawiam się jednak:
Przyjechać do Wenecji i spędzać całe dnie w łóżku, grając z kolegą z drugiego końca świata w gry komputerowe? Ciekawe zjawisko, bo nie jeden marzy, aby być na jego miejscu. Aby zatracić się i mieć sposobność pomieszkać kilkaset metrów w epicentrum jedynego w swoim rodzaju miasta. Jego wybór uszanowałam. Na koniec popatrzyłam jednak, jak i tak zepsuty wzrok Sobie nadal psuje. Pomyślałam, jak ja mój obecnie szanuję. Kiedy wydorośleje, może oczy na świat otworzy, tylko wtedy oczy powiedzą: Sorry.
Muszę przyznać, że temat gier jest mi bardzo odległy. Gdybym go nieco lepiej poznała, może zrozumiałbym chłopaka nieco więcej? Na razie wiem, że w Korei, samobójstwa wśród celebrytów są na porządku dziennym. Narodził się Efekt Wertera, ponieważ znajdują oni rzeszę naśladowców wśród zwykłych obywateli. Co robi wirtualny świat z młodymi ludźmi? Wystarczy obejrzeć „Salę samobójców” Jana Komasy. To mi wystarczy. Na gry jestem uczulona.
Chwilowo jest nostalgia i tylko tyle, a jutro dużo i wesoło o powrocie.

Dodaj komentarz