Z pamiętnika łazika, czyli Wenecja przemierzana piechtą 9/11

Podobno najpiękniejsza księgarnia na świecie
Dostałam wskazówkę: W Castello znajdź Campiello del Tintor. To magiczne miejsce.
Powiedziałam Sobie: To musisz zobaczyć. Miejsce ukryte wśród zawiłych uliczek. Tak bardzo, że na mapie nie odnajdziesz. Tu można znaleźć się przypadkiem, chociaż twierdzę, że życie nie zna słowa przypadek. Można też po prostu bardzo chcieć. Ja tak miałam.
Malutki zaułek a w nim placyk. Zielono nagle się zrobiło. Po prawej stronie drzewo wyrosło tak ni stąd, ni zowąd. Na nim koszyczki zawieszone z książkami. Zaraz obok taczki z książkami stoją pod gołym niebem. Zaraz przy wejściu drewniany nienowy już stolik.
Na spłowiałej wielkiej kartce zawieszonej u boku stolika, na której leży sterta luźno rozrzuconych zdjęć i plakatów napis: Najpiękniejsza księgarnia na świecie. Na szczycie założenia siedzi czarny kot obserwujący przylatujące tu gołębie. Niektórzy głaszczą go z ciekawości i idą dalej, inni chcą znowu wyciągnąć jakąś pocztówkę spod jego tyłka.
Wielkie drzwi otwarte na oścież zapraszają gości. Zaglądam do środka kamienicy. Końca nie widać. Wszystkie pomieszczenia wypełnione książkami. Wśród poukładanych od ziemi do sufitu stert ludzie szukają tej swojej książki jedynej.
Tu nie ma podziału na te z antykwariatu czy na te nowiutkie prosto z drukarni. Wszystko w jednym miejscu. Tematyką podzielone, ale nie na odrębne działy. Tu jest jedność, płynne przejścia tematów od jednego do następnego. Każda lektura ma swoją wartość. Chociaż cena indywidualna wyznaczana przy kasie nie ma się co przerażać. Tu majątku nie zostawiasz, a kwota jest raczej symboliczna.

Wyobraźcie Sobie zabytkową kamienicę. Przechadzasz się wśród labiryntu. Sam nie wiesz, co kiedyś było salonem a co kuchnią. Z kamienicy wyjść kilka. Możesz z każdego skorzystać, ale tutaj tyle się dzieje, że wychodzić szkoda. A jak wychodzisz na dziedzińce, zdziwienie Cię dopada. Tam też książki prawie do nieba po ścianach się pną. Myślą sobie: Co mi tam pogoda. Mimo że ciasno masz gdzie przysiąść. Na ławeczce na zewnątrz albo na fotelu w środku. Siadasz przy otwartych drzwiach a pod stopami woda. Przez szeroko otwarte wrota patrzysz na jeden z tutejszych kanałów. Na wyciągnięcie ręki właśnie gondola przepłynęła. Wstajesz, ale jeszcze na chwilkę opierasz się o poręcz zrobioną z drewnianego pagaja. Jesteś ciekawy i wychylasz się nieco. Jesteś w miejscu dwóch zbiegających się kanałów. Nietypowy nawet jak na Wenecję widok.
Na jednym z dziedzińców schody. Takie inne, bo z książek. Wspinasz się, aby popatrzyć na to miejsce z góry. Mija sporo czasu, zanim zaczniesz literaturę przeglądać.
Na środku głównego pomieszczenia gondola. A w niej: książki! Jakże by inaczej. Tutaj warto mieć dużo czasu. Tu można odpocząć. Stąd wyjść zadowolonym, nawet jak nic nie kupisz. Tutaj można zakochać się w książce, gdy się książek nie czyta.
Urzeka mnie klimat tego miejsca. Szperanie i czytanie pokątne. Szelest kartek, szurających po posadzce butów, szum wody i przepływających powoli za oknem gondoli. Piękny to pojęcie względne. Ktoś powie miejsce dziwne. Inny zakręcone, inne niż wszystkie. Dla mnie energetyczne.
Ja też znalazłam coś dla Siebie. Piękny album Anny Glades. Nowiutki. Wypatrzyłam również książkę kucharską z tradycyjną włoską kuchnią taką jak od babci. Gdybym tylko miała miejsce w bagażu. Nie mam. Nic nie szkodzi. Co moje to moje. Przywiozę wspomnienia i kilka zdjęć.

Titanic?
Robi się późno. Szukam drogi powrotnej. Jak myślicie, gdzie jestem? Znowu do mnie przyszedł: Piazza San Marco. Znam go już dobrze. Stąd już droga prosta. Dzisiaj patrzę i wsłuchuję się w morze. Wzdłuż brzegu Wenecji przetaczają się różniste pojazdy wodne. Najbardziej popularne gondole i coś, co je przypomina. Motorówki. Te robią dużo hałasu o nic. Turystyka lokalna przewożąca ludzi na wyspy kwitnie. Od czasu do czasu na tle monumentalnych budynków wyłania się wielkie bydle. Statek a na nim napis NORWEGIAN STAR. Ja przy napisie czuję się jak szara mała myszka. Napis świeci, bo ponoć łajba po remoncie. Na samym szczycie boisko i wodne centrum zabaw. Co jest w środku, nie mam zielonego pojęcia. Warto zaglądnąć do neta i doczytać. 17 wielkich lokali gastronomicznych, Spa, Klub Fitness, teatr, kasyno, dyskoteka i Bóg wie co jeszcze. No i Ci, co bestią podróżują. Kusi mnie kiedyś, aby sprawdzić, czy piszą prawdę. Na razie zrozumiałam, co znaczy „DUŻY”.
Prawa wyporności znam, ale i tak nie mogę uwierzyć, że to coś w ogóle po wodzie bieży. Bestia przesuwa się zgrabnie jak na swoją wagę. A przy nim łódeczki wielkości zapałki huśtają się delikatnie. Tak. Tak. Krzywdy im nie robi, jakimś cudem. Do podtapiania Wenecji pewnie się dokłada. Takiego poprowadzić to się nazywa wyzwanie. Przy nim jazda czołgiem to tylko zabawa. Czuję się jak w rodzinnym mieście Guliwera. Przerosło mnie? Nie. Raczej zaskoczyło. Nie pasuje do tego miejsca. Statek oczywiście. Ja pasuję. Idę tam, gdzie małe cieszy.

DSCF0907 DSCF0890 DSCF0897 DSCF0899 DSCF0903 DSCF0906 DSCF0909 DSCF0910 DSCF0912 DSCF0916 DSCF0917 DSCF0918 DSCF0920 DSCF0921 DSCF0922 DSCF0925 DSCF0927 DSCF0929 DSCF0930 DSCF0933 DSCF0934 DSCF0940 DSCF0942 DSCF0945 DSCF0948 DSCF0949 DSCF0954 DSCF0971 DSCF0973 DSCF0975 DSCF0884 DSCF0967DSCF0970

Dodaj komentarz