Czasami jest nam coś w życiu dane. Czasami w sekundę odebrane to, co mamy najcenniejsze. Skoro już tutaj wpadłeś, poczytaj o chwilach, które dają do myślenia. O szczęściu, które przyświeca codziennie nie jednemu z nas.
Przygody początek
Skoro masz chwilkę, pojedziemy samochodem na krótką wycieczkę. Ty pojedziesz. Nie przejmuj się, że masz za słabe umiejętności albo że dopiero z samochodu po całym dniu wysiadłeś. Przestań myśleć o braku dokumentów. Tu nie ma też granic wiekowych. Połóż ręce na kierownicy i po prostu zapal silnik.
Rozglądnij się. Jest późny wieczór. Wyjeżdżasz z typowego małomiasteczkowego osiedla domków z osiedlowym sklepikiem i przedszkolem w okolicy. W ich sąsiedztwie las sosnowo — brzozowy. Troszkę olchy, a i buk się przytrafi. Do domu masz rzut beretem. W przydrożnych domach światła już pogaszone. Niebo ciemne. Na drodze z powodu braku lamp zrobiło się nieprzyjemnie. Lubisz kolory, ale tutaj ich trudno o tej porze wypatrzyć. W dzień jest zupełnie inaczej. W lecie potrafi być tutaj pięknie. Kiedy? Gdy słońce między koronami drzew się przedziera i pada na asfalt, tworząc mozaikę i pokazując grę świateł. Dzisiaj jednak uliczka tonie w mroku. Szaro, buro i ponuro, tak to nazwijmy. Gdzieś w oddali widzisz delikatne światła nadjeżdżającego samochodu, ale jesteś od niego jeszcze daleko. Wsłuchaj się w odgłosy hulającego po okolicy wiatru. Zagłusza spokojną muzyczkę, którą sobie w radiu zapodałeś.
Mieszacz pospolity
Często słyszę: Jak ja nie lubię zimy. Jak mi to ten deszcz przeszkadza. A jak jest u Ciebie z wiatrem, który potrafi wszędzie się zakraść?
Jedziesz powoli i po obu stronach drogi widzisz drzewa. Swoje lata już mają i z wiatrem o miejsce walczą. On się z nimi bawi, a one traktują to bardzo serio. Wiedzą, że płata figle i że potrafi wprowadzić nieład. Że czasami w lecie przynosi ze sobą bryzę, zaś innym razem potrafi wywołać niebezpieczny szkwał na jeziorze. Wszystko w zależności od potrzeby. Mieszacz pospolity często pachnie lasem lub kobiecymi perfumami. Jego zapachów tak naprawdę nie zliczysz. Do tego gadżeciarz i kolekcjoner. Zabiera wszystko, co stwierdzi, że mu nagle potrzebne. Od papierka na ziemi po domy bezcenne. Jest sobie ogólnie panem. Wirujący i świszczący w uszach w tej opowieści jest bez dwóch zdań bohaterem pierwszoplanowym. Tyle o nim. Wracamy do pozostałych.
Mówimy: Starych drzew się nie przesadza. A i owszem. Drzewa tu rosnące nie chcą zamieszania i zmian. Ludzie również zmian nie lubią. A co na to dzisiaj wiatr?
Plany planami, a życie Sobie
Ciemnica nie pozwala jechać szybko. Z daleka nagle dobiega do Ciebie znajomy odgłos. Coś spadło ciężkiego i o ziemię gruchnęło. Jesteś bardzo blisko. Runęło w poprzek drogi jedno z drzew. Prawie czułeś na własnej skórze drgania, które ziemia przeniosła. Słyszysz, a może właśnie nie słyszysz, jak sąsiadujący las na chwilę zamarł. W końcu jeden z jego przyjaciół odszedł na zawsze. Las długo jednak nie ma czasu na zadumę. Pisk nadjeżdżającego z naprzeciwka samochodu i jego taniec na drodze przyciągnęły również Twoją uwagę. Trudno, żeby było inaczej. Znalazłeś się prawie w centrum zdarzenia. Pojazd, który jeszcze przed chwilką jechał spokojnie, zawisł w powietrzu na przydrożnym rowie. Jesteś nieopodal tuż po całym incydencie. Młody chłopak wysiadł i zaświecił Ci w oczy smartphonem. Młodzieńcowi nic nie jest. Gdyby nie on Twój samochód byłby następnym. Spoglądasz na młodą dziewczynę. Jechali razem. Jej długie blond włosy świecą na złoto w świetle Twoich reflektorów, dochodzi do siebie powoli. Dzisiaj nikt nie ucierpiał. Zatrzymujesz się. Nie możesz uwierzyć jak w życiu wszystko szybko się czasami dzieje.
A co gdyby?
Nasza głowa, chcąc nie chcąc zaczyna analizować. Przypominasz Sobie, jak to było, gdy wyjeżdżałeś. Widzisz, jak Twój samochód rusza, nieco o innej porze niż planowałeś, bo buta trudno było zapiąć. Zatrzymujesz się po drodze celem sprawdzenia, czy telefon masz przy Sobie. A co gdyby Twój samochód znalazł się tutaj chwilkę wcześniej? Nie znalazł się, bo nie było Ci pisane.
Dostrzegam, że nie minuty a setne sekundy czasami wystarczą, aby coś nie zostało przez nas zauważone lub przytrafiło się nam coś niespodziewanego. Jeden krok postawiony na pasach wcześniej i nas nie ma.
Być albo nie być
Mimo, że czasami człowiek psioczy na to życie lub żyć mu się nie chce, w takich momentach na buzi i w sercu często dostrzegamy radość i ulgę. Jakie by to ŻYCIE nie było, chylimy mu czoła i dziękujemy, że ŻYCIE dostało się w darze. Dlaczego? Bo myśli przechodzą: Tyle planów przede mną, tyle marzeń niezrealizowanych. Dzieci, które straciłyby kogoś bliskiego, ktoś bliski, który by cierpiał, bo kocha i życia bez nas Sobie nie wyobraża. Możemy nie kochać samych siebie, ale są przecież inni. Mimo naszej nie idealności wybieramy, że lepiej chyba jednak „być”.
Dla tych o silniejszych nerwach
Wsłuchuję się w słowa: Jemu było pisane. Mowa o młodym chłopcu, uczestniku wypadku, który przeżyłby, gdyby jeden z samochodów uczestniczących w kolizji nie zmienił trajektorii i nie spadł prosto na niego. Akrobacji się zachciało. Spadł właśnie w tym samym miejscu co młodzieniaszek o kilka sekund później, a przecież miejsca dookoła miał pod dostatkiem i czasu tez mu nikt nie liczył.
Tego samego dnia na YT oglądam przypadkowo nakręcony filmik: Po chodniku spaceruje para nastolatków. Wzdłuż deptaka pas zieleni z drzewami, a za nimi droga dwupasmowa. Od jadącego tira odpada, koło toczy się z prędkością niewyobrażalną, mija drzewa, chociaż te posadzone dość gęsto i trafia prosto w jedną z przechadzających się osób. Mała chwila. Szans na przeżycie żadnych nie było.
Powód do radości
Kiedy widzę lub słyszę takie przykłady, przypominam sobie, z czego tak naprawdę warto się w życiu cieszyć. Im wyżej poprzeczkę szczęśliwości stawiamy, tym trudniej zauważać nam radości te nagle nam ofiarowane.
Mówią, że czasami nam pisane. Wierzyć czy nie wierzyć? Cieszyć się chwilą, czy smucić całymi dniami, bo nie możemy mieć tego, co byśmy bardzo chcieli? Ładniejszego ciucha, 100 000 na koncie, większego samochodu, partnera bez wad takiego idealnego. Pamiętajcie, że każdy nowy dzień jest darem. Jeśli wieczorem możemy położyć się spać cali i zdrowi, jest to już całkiem spory powód do radości, o którym zapominamy.
A jak przygoda się zakończyła? Po godzinie śladu po drzewie już nie było. Chłopacy strażacy szybko temat załatwili. W ruch poszły wyciągarki i piły. Wiatr zrobił swoje i ucichł. O tym, że coś tutaj rosło, przypomina pozostała w ziemi wielka dziura. O tym, że ktoś cieszy się nadal życiem, przypomina tylko kilka śladów kół w przydrożnym rowie, które wkrótce deszcz rozmyje.