Jest ich multum, ale z nich nie korzystamy. Mam na myśli miejsca, gdzie możemy znowu poczuć się dziećmi. Są sytuacje, kiedy o dorosłości zapominamy, wciągając się w zabawę. Okoliczności, kiedy odkrywamy swe prawdziwe oblicze. Wszystko zaczęło się od lekcji pokazowej przedszkolaków. To ona ukazała mi jak dużo w nas z dziecka, gdy o wszystkich „wypada i nie wypada” zapominamy.
Figle radosne
Na dywanie ubrany tak po codziennemu siedzi facet. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Wokół niego gromadka dzieci. Wrzucają mu zabawkowe jedzenie za sweter. On chichocze i udaje, że smaczne. Domaga się więcej. Prawdziwa gra aktorska, a scenariusz wymyślany na miejscu. Myślami jest „tu i teraz”, na tak długo, jak trzeba. Pokazuje światu, jak dalece zostało mu z dziecka. Piękny seans radości nieudawanej, tej prawdziwej do szpiku kości. Hormony szczęścia czuć w powietrzu. Tak niewiele trzeba. Tylko troszkę chęci. Sytuacja daleka od tej, gdy na placu zabaw tato w telefon wpatrzony, a mama myślami na drugim końcu globu krąży.
Nieopodal inna dorosła osoba przy małym domku przysiadła do zabawy. W ręce obraca lalkę. Potem drugą. W dzieciństwie zakładam, że miała podobne. Wpatrzyła się w zabawkę. Sentymentalna chwila. Inna kobieta na dywanie leży, świata nie widzi, w sufit nie patrzy, wciągnęła się w figle i harce. Tak. To ja.
Kilka osób stoi przy stole z piłkarzykami. Popularna gra. Słychać znowu ten sam męski głos. Teraz mecz relacjonuje. Mężczyzna woła o pomstę do nieba i o pomoc, bo bramkarz mu potrzebny. Jakieś dziecko podbiega łapie za figurkę i bramki broni. Pozostałe maluchy wniebowzięte. Dziewczynki też czynnie biorą udział. „Ludź” co ze skóry dorosłego wyszedł, taniec odstawia. Rusza biodrami, a ręce ma w górze. Nóżki śmiesznie przytupują. To na cześć małego zwycięstwa, albowiem bramkarz wybronił. Mała piłeczka w otwór nie wpadła. Gra toczy się dalej. Plastikowi bohaterowie umieszczeni na sztywnych drążkach, którymi operują dorośli, są malutcy jak liliputy, ale za to emocje wielkie. Prawdziwej piłki i wielkiego boiska nie trzeba. Jest fun bez dwóch zdań. Teraz „ludź” i dzieci są jednym. Różnicę wieku może tylko na twarzy widać. Na nią nie warto jednak zwracać uwagi, po stokroć bardziej warto patrzeć w głąb człowieka.
Kilka osób uciekło szybko. Zaliczone. Musieli biec dalej. Musieli? A co gdyby jednak tę chwilę dłużej zostali? Czy świat by Sobie bez nich te pół godzinki nie poradził? Zyskali Ci, co zostali. Wyszli pełni energii, skorzy do wielkich nowych wyzwań. Dzieciństwo szybko jest na zabierane. O dzieciństwie szybko zapominamy. Im starsi, tym większe prawdopodobieństwo stawiania sobie granic, ograniczeń wszelakich, coraz mniej naturalności. Chowamy ją skrupulatnie gdzieś głęboko. Nie przyznajemy do niej. Zachowujemy jednak podświadomie tam, gdzie nikt jej nie znajdzie, bo dobrze nam z nią. Infantylność przychodzi, gdy się zapominamy. Czyli kiedy?
ZOZ, czyli Zdrowe Objawy Zdziecinnienia
Dwóch dorosłych facetów w sile wieku, w wodzie się przekomarza. Jeden drugiego chlapie na dowód rzekomego niezadowolenia. Bawią się słowem i wodą. Bawią innych dookoła. Potrzebują odskoczni. Stają się na chwilę dziećmi, zanim przepłyną na poważnie kilometry. Lubię takie widoki.
Wielki magazyn i mały podręczny elektryczny wózek do przenoszenia palet. Zastosowanie jedno, ale pomysłów na niego dużo więcej. Słyszę: Pokażę coś Pani i już widzę dziecięcą iskrę w oczach. Oho! Myślę: Odezwało się wewnętrzne dziecko. Operator zasiada za sterem. Zapytaj tego, co ma w sobie dużo z dziecka, czy można się powstrzymać. Czasami wystarczy sekunda, aby nudna praca zabawą na chwilkę się stała, aby uśmiech na buzi zawitał i zarażał innych dookoła.
Mała imprezka. Troszkę wódeczki się polało. Potem budzisz się i przypominasz sobie: Do jasnej ciasnej, ale czad! Zapomniałeś się w tym, co robisz a w tym, co mówisz to już na pewno. Pamiętasz takie chwile? Brak panowania nad swoim wewnętrznym dzieckiem. Jakie to piękne. Drobna sugestia. Bez procentów też się da. Wystarczy odrzucić wstyd i powagę tam, gdzie są niepotrzebne.
Wesołe miasteczko i samochodziki na prąd. Takie dla dzieci, bo siedzonka niewielkie i kierownica dwa razy mniejsza. Takie błyszczące w słońcu i w brokatowym lakierze. Niebieskie, zielone, różowe i jeszcze czerwone. Takie co ciągle w siebie wjeżdżają i kręcą w kółko. Miałam okazję przyglądać się całej zabawie. Wiecie, kto pierwszy tyłek do nich pcha? Dorosły już tatuś. Szczęściarz, posiadacz cudownej pociechy. Kolor samochodu mu nie przeszkadza. Wolny jest różowy? A co tam — wsiada. Startują. Maluch, chociaż zapięty pasem podskakuje sobie bezwiednie i z uśmiechem. Tatuś zauroczony stery na chwile przejął i wiraże robi. Chwila wiecznością się staje. Omija, uderza w drugiego, bo tutaj tak wolno. Wycofuje i do przodu znowu krecha. Iskry po metalowej siatce, która siłą napędową jest dla małego pojazdu, tylko lecą. Znowu czad. Jakie przy tym odgłosy odchodzą, jakie zapomnienie o wyzwaniach i ile emocji z tej chwili płynących. To wszystko trudno opisać.
Przyglądałam się jak ten sam mężczyzna, wysiadał z prawdziwego samochodu. Zadowolony, a i owszem, ale to, co tutaj na małym samochodziku się dzieje to nawet trudno niebo z ziemią porównać. Zatracenie się. Korzystanie pełnią życia przez 3 minuty, bo tyle trwa jeden przejazd. Dziecko przez ten czas bacznie mu się przygląda i myśli: Baw się tatusiu, ja mam jeszcze cały dzień na zabawę.
Patrzę a w co drugim samochodziku dzieje się to samo. Tu tatusiowie pod przykrywką, że dziecko trzeba asekurować, korzystają w pełni z życia. Uroczy widok.
Sama wsiadłam na mały roller coaster, rozłożyłam ręce. Wiatr we włosach. Takich chwil jak najwięcej.
Polecam. Oczywiście nie tylko patrzyć, bo ci, co przy barierkach zazdroszczą. Zachęcam samemu spróbować. Jak wstyd jest przeszkodą, podpowiem: Dziecko zawsze od rodziny można pożyczyć. Maluch ma frajdę, a jego rodzice po rękach całują. Widzicie już korzyści? Apel. Wesołym miasteczkom nie dajmy pójść w zapomnienie, nie dajmy ich wyprzeć nowinkom, które zamkną nas samych w pomieszczeniu z magicznymi okularami i iluzją. Spędzajmy czas wśród dzieci, od nich czerpiąc na radość pomysły.
Uwalniajmy jak najczęściej swój dziecięcy potencjał dla dobra swojego i aby innym udzielać się mogło. Nawet tym, co w szoku i twierdzą: Co to za maniery, przecież nie wypada. Pamiętajmy, że nie zawsze byliśmy poważni, a lata bez powagi bywały najpiękniejszymi. Osobiście dziękuję tym, którzy pozwalają mi się zapomnieć w zabawie.