PO DRUGIEJ STRONIE GLOBU – PERU 13

Komarzyce, Ayahuaska i tutejsze standardy.

Dzisiaj niedziela. Ktoś to zauważył. Odzew prawie żaden. Leżymy całą grupą pod zadaszeniem. Większość po Ceremoni Ayahuaski. O niej nieco później. Każdy ledwo zipie. Kilka hamaków oblegane. Reszta na materacach. Taka grupka wychudzonych mizerotek. Ale przypominam, to dla zdrowotności.
Temperatura po południu 38 stopni. W dzień wolę nie myśleć.
Jest pogoda ducha. Słychać żarty. Żartujemy z rzeczy przyziemnych. Główny temat to komary. Wszyscy w kropkach. „Wampirzyce” gryzą nie wiadomo kiedy. Każdy biały tutaj to nowa świeża krew. Ręce, plecy, nogi, głowa. A za zadki zabierają się na podwieczorek.
No to leżą Sobie ludziska i się drapią. Smarują smoczą krwią. Pomaga na chwilę.
Ktoś przyniósł jakiś polski środek sklepowy. Łagodzi objawy. Jeden się posmarował. W głosie słychać ulgę. I komentarz że fajnie piecze i pachnie eukaliptusem. Inni podchwycili.
Nastało ożywienie: Mogę się ukoić ? Mogę ?
Podaj dalej. Please.

Zapytacie może ile to miejsce ma gwiazdek.
Powiem gwiazd na niebie jest tu masa. Sklepienie niebieskie wygląda zachwycająco.
Standardy mogę opisać a wraz z nimi moje odczucia.

WIOSKA

Jedna posesja w kształcie koła w środku dżungli. Nieogrodzona. Kilkuosobowe domki dla przyjezdnych w tym jeden większy który mieści zaplecze sanitarne. Kilka dla tubylców. Duża i mała Moloca. Kuchnia ze stołówką. Wszystko na lekkim spadku więc chodzi się w górę i w dół. Tam gdzie płasko miejsce rekreacji. Boisko z naturalnym podłożem.

KUCHNIA

Dieta. Bez soli. Bez cukru. Bez mleka. Bez glutenu. Bez tłuszczów. Bez seksu. Trzymam dietę do końca. Tu jest nieźle.
Słyszę żartobliwy tekst. Jak skończę dietę, zjem sól posypaną cukrem, polaną oliwą i w trakcie jedzenia będę uprawiała seks. To tylko tęsknota za codziennością.
Głodówka przez pięć dni.
Do picia tylko woda z baniaków. Nijaka. Bezpostaciowa. Bez smaku. Wytrzymałam dwa dni. Dla mnie sukces. Schudłam i z sił opadłam. Powiedziałam koniec basta. Zwykła dieta mi wystarczy. Przez dwa dni oczyściłam nieźle jelito grube, zregenerowałam wątrobę, odciążyłam żołądek. Jest dobrze.

ZAPLECZE SANITARNE

Żadnych środków myjących.
O paście do zębów zapomnij.
Po to aby oczyścić organizm z toksyn.
Sama woda. Deszczówka. Zimna. Specyficzna. Przypomina wodę w której gotuje się ziemniaki w koszulkach. Nie ma jej gdy jej najbardziej potrzebujesz. Co tu dużo mówić po 5 dniach użyłam szamponu. Nie tylko ja. Toksyn się trochę pozbyłam czas uzupełnić zapasy.
Toalety z zasłonkami. Cztery na całą wioskę. I dwa prysznice. Zasłonki foliowe. Ciekawe wzornictwo. Szybko można się przyzwyczaić.

MEDIA

Zasięg. Brak. Internet. Brak. Wi – Fi. Brak.
Ale tubylca z białymi słuchawkami w uszach spotkasz.
Prąd na agregat dostępny przez dwie godzinki wieczorem. Jedno gniazdko w mniejszej Moloce. Warto mieć ze sobą dobrą latarkę.

FAUNA

Robaczki.
O tak. Komary. Tarantulki. Jaszczureczki. Skaczące karaluchy. Wielkie i małe skrzydlate zwierzątka nocne, mrówki. Trudno zrobić z nich zwierzątka do przytulania.
Na czas pobytu zaakceptowałam.
Gruba zwierzyna.
Codziennie w nocy czuwa w wiosce osoba z giwerą w ręce. W oddali czasami widać dwa świecące oczka kociaka. Jaguar. Takie zwierzę. Prostuję gdyby ktoś pomyślał o modelu samochodu. W nocy czasami słychać strzały.
Czuję lekki dyskomfort jak o tym piszę.
Kury, kogut i pisklęta biegają po całej wiosce.
Warto patrzyć pod nogi jak się na bosaka chodzi.
W trawnikach chowają się przesympatyczne ale bojaźliwe jaszczurki. I troszkę mniej sympatyczne węże. Na te trzeba uważać szczególnie w nocy.
Ptactwo. Różnorakie. Kolorowe wielkie papugi to codzienność. Słychać w dzień i w nocy. Są wszędzie. Czasami przyjemne dla ucha, ale w nocy czasami łebki bym im ukręciła za to jak głośno w nocy rozmawiają.

FLORA

Zielono dookoła. Na wyciągnięcie ręki drzewa z limonkami, bananowce i palmy. Oczy odpoczywają. Można się ich widokiem nacieszyć. W gąszcz nie pójdziesz. Możesz podziwiać z daleka.

SPA

Błotko.
Pora deszczowa. Leje równo. Słońce. Skwar. Wszystko paruje. Wilgotność jak w saunie parowej. Znowu pada. I tak w kółko.
Moje stopy często poddawane są kąpielom błotnym. Nie wyglądam wyjściowo, aczkolwiek moje stopy na tym zyskują. W SPA za takie rzeczy się płaci. Tutaj darmocha.
Właśnie męska brygada na takim błotnym boisku mecz gra. Bo w dżungli piłka jest. Bawią się jak małe dzieci.
Sauna ziołowa. Ta mi bardzo spasowała. O saunie już było co nieco.

KURACJE LECZNICZE

Narayao. Polega na piciu wyciągów z kory drzewa Narayao. Oczyszcza, wzmacnia. Dodaje sił witalnych. Chroni podczas Ceremoni Ayahuaski.

Mochura. Leczy zatoki i choroby związane z układem oddechowym.

Takich specyfików jest tu setki. Nazwy nawet trudno spamiętać. Jedne słabsze, inne bardzo mocne. Za to leczą najcięższe choroby. Wioska to takie dżunglowe sanatorium.

CEREMONIE

Ayahuaska
O niej troszkę więcej.
Ceremonia odbywa się co drugi dzień. Zaczyna się gdy tylko się ściemni i trwa całą noc. Za każdym razem inna. To wielkie przeżycie. Ale warto być do niego mentalnie przygotowanym. Dużo doczytać. Dopytać tych, którzy mają z „babcią Ayu” doświadczenie. Warto być otwartym na wszelakie niedogodności. Przygotowanym na dyskomfort. Jaki ? Wyobraźcie Sobie podstawowy zestaw Ayuhaskowy: wiadro, papier toaletowy i wc w pobliżu.
Podstawowe motto: zaufać, podążać, obserwować Ayu. Wyobraźcie Sobie dżunglowe kino. Okrągła Maloka ze stożkowym dachem pokrytym palmowymi liśćmi. Zamiast krzeseł materace. W środku czeka na Ciebie jedno miejsce. Sala często jest pełna. Tu niedługo wyświetlany będzie film. Obrazy jak w kinie 5D. Okulary nie są Ci potrzebne. Dla każdego indywidualna projekcja. I takich filmów nie znajdziecie w żadnej wideotece. Reżyserem jest Twoja podświadomość. Muzykę idealnie dobiera prowadzący ceremonię Maestro. Śpiewa Icarosy. Cały ubaw w tym że bilet kupujesz w ciemno. Nie wiesz czy tym razem będzie to horror czy komedia. Kiedy zaczynasz oglądać, nie ma już odwrotu. Drzwi zamknięte do końca seansu.
Jednego mi tu brakuje. Tabliczki na drzwiach: Tylko dla odważnych i ciekawych własnego wnętrza.
Wreszcie przychodzi radość końca. A potem grupowe spanko do rana.
Aya otwiera oczy. Aya uczy pokory. Aya czyści nas ze śmieci. Aye znajdziecie w dżungli.
Do ostatniej, piątej z rzędu nie przystępuję. Jest bardzo wyczerpująca – dla mnie.

Nie dziwcie się że zaczynam łamać zasady tu obowiązujące. Zaczynam czuć zmęczenie i mały dyskomfort. W końcu noc przed wyjazdem spałam w Mariocie.
Żartuję. Lubię zmieniać standardy. Wtedy wiem że nie poprzewraca mi się w główce.
Dla mnie to nauka.

Piękne jest to że nikt z naszej grupy nie powiedział o tym miejscu nic złego. Pełna akceptacja tego co nas tu spotyka. Wiele z sytuacji nas śmieszy. Kosztujemy wszystko co nam dają. Grupa śmiałków. Eksperymentatorzy. Ciekawi wszystkiego.
Po takich wyjazdach bardzo doceniam moją codzienność. A ludzi, którzy potrafią dobrze się bawić w amazońskich niejednokrotnie trudnych warunkach, kocham. Dla nich wielki szacun. Przy takich nawet brak drzwi do toalet nie przeszkadza.
Z takimi można jechać do dżungli i na koniec świata.

Dodaj komentarz