Opowieści dziwnej treści, czyli o warsztatach innych niż wszystkie i życiodajnym oddechu 2/4

Tym razem troszkę wiedzy zebranej dzisiaj oraz tej z wcześniejszych doświadczeń. Będzie o medytacji, co ją dynamiczną nazywają. Opowiem, jak to faktycznie jest z tym naszym oddechem, przypomnę o śmiesznym stworze zwanym przeponą. Będzie też o naszych stopach i o tym, co wspólnego mają z oddychaniem. A na koniec co się robi na tak nietypowych warsztatach.

Medytacja dynamiczna
Wyobraź Sobie krople potu powoli spływającą od karku wzdłuż kręgosłupa. Taką witającą się z każdym jego kręgiem i podążającą dalej w kierunku jak podpowiada jej grawitacja. W odcinku krzyżowym nieco zwalnia, bo ma troszkę trudniej, potem obiera ciekawą drogę po pośladkach. Przez chwilę popieści w miejscu ich łączenia. Spływa po udzie, aby zatrzymać się w zgięciu kolana. Jest chłodna i wydaje się całkiem nieduża. Przeźroczysta w środku a na zewnątrz z lekką poświatą. Wygląda jak kropla rosy. Pozostawia po Sobie ślad w postaci cieniutkiej smugi jak ślimak pełzający po gładkiej nawierzchni. Odczuwasz w tym miejscu lekki chłód pojawiający się na rozgrzanym ciele. Czujesz kropli kształt. Nie da się przeoczyć. Na niej się tylko jesteś w stanie skupić, tak Twoją uwagę przyciąga. I co? Czujesz, jak Cię łaskocze?
Doznałam dzisiaj tego uczucia.
Tak wiem, że medytacja kojarzy się z siedzeniem i gapieniem się w jeden punkt. Takie tam nic nierobienie. Rodzajów medytacji jednak jest niezliczona ilość. Dzisiaj doświadczam tej, która ma w sobie masę dynamiki. Energetycznej, która z rana sił dodaje witalnych. Pozwala również wyrzucić z siebie negatywne emocje. Po pracy z nieregularnym głębokim oddechem potem skakaniu jak piłeczka z rękami w górze, następnie staniu w bezruchu dłuższą chwilę w niewygodnej pozycji oraz ekspresyjnym tańcu, poczułam się jak nowo narodzona. Dziękowałam ciału, że tak mi służy, a życiu za to, że go dostałam.

Jak to jest z tym oddechem
Pierwsze moje spostrzeżenia, pojawiły się dawno temu. Podczas ćwiczeń z jogą. Zauważyłam, że wszystko byłoby dobrze, gdybyśmy po prostu pozwolili ciału na oddech. Nie przeszkadzali i nie blokowali. Na co dzień oddychamy płytko, nie wykorzystując pełnych możliwości naszych płuc, które przecież zostały stworzone, żeby dotleniać naszą krew. Nie wspomnę o przeponie.
Co więcej, dzięki wszystkim negatywnym emocjom, które kolekcjonujemy przez lata typu złość, strach, żal czy chociażby smutki wszelakie, nasze nieuwalniane napięcia sięgają zenitu. Zaciskamy klatkę piersiową. Stajemy się spięci i mało elastyczni. Twarz coraz rzadziej się śmieje, więc widać na niej jedną z oznak powracających wyzwań w postaci opadających końcówek ust. Zaciskamy mocno szczękę, a kiedy chcemy otworzyć szeroko buzie, to boli, szczypie i skóra piecze. Sprawdź sam. Spinamy się cali, gdy tylko ktoś chce nas dotknąć. Ograniczamy swój ruch. To wszystko ma wpływ na oddech.
Pamiętasz, kiedy ostatnim razem zrobiłeś, chociaż kilka głębokich wdechów i wydechów? Takich ja mówią pełną piersią? Tak dla zdrowotności i dobrego samopoczucia? Wiedz, że kiedyś Twoje ciało robiło to z automatu. Dzisiaj warto mu o tych dobrych nawykach przypomnieć.

Przepona
Wielu z nas o niej zapomniało. Niektórym trudno ją zlokalizować. Jak jest ważna, wie śpiewak, pływak, nurek i każdy, kto na przeponie pracuje. To ona napełniana powietrzem masuje chociażby nasze jelita. Ruch jelit uwalnia ciepło, a ciepło to energia. Ta znowu pobudza nasz układ do działania, a to już kroczek do małych i wielkich radości. Pierwsza mała radość? Wymasowane jelita to lepsza perystaltyka.
Czy czułeś kiedyś głos, który rodzi się w przeponie? Dźwięk, który nie wychodzi z gardła, a z Twojego brzucha? Czy tak się da? Oczywiście. Czy czułeś kiedyś powietrze, w brzuchu, które powoduje, że możesz bawić się nim jak pompowanym ciągle na nowo balonem? Czasami takie zabawy spotkasz, idąc na jogę.
Powiecie oj taka tam, przepona. Drobiazg. Mało to rzeczy, o których zapominamy albo mówią: Bez tego da się żyć? Figa z makiem. Każda nasza część jest po coś, ktoś tak wymyślił. Warto to sobie uzmysłowić.
Przeponka niepozorna jednak się przydaje. Chociażby po to, aby mieć w życiu przyjemność, o której niejeden marzy. Taką prawdziwą, nie ot tak po łepkach. Blokowana przepona dzieli nasze ciało na pół. Spójrz na swój pępek. Nad nim się umiejscowiła. Połóż rękę w tym miejscu, nabierz powietrza, aby nie zatrzymało się w płucach, a przeponę poczujesz. Pod nią i pępkiem wszystko, co wzmaga największe nasze odczucia, Tam ukryte są emocje i więzi, chociaż większość myśli, że w głowie. Owszem myśli kreują emocje, ale nie w małej główce jest emocji miejsce.
Wróćmy do przyjemności. Zapominając o przeponie, odcinamy naszą seksualność umiejscowioną poniżej brzucha. A potem dziwimy się, że seks nie wychodzi. No i gdzie ta przyjemność co na filmach się człowiek naogląda z zazdrością? Kochani, czas oczy otworzyć i poznać nasze ciało. Po pierwsze przestać wstydzić, się mówić o rzeczach naturalnych przyjętych za wstydliwe. Zaraz potem nad seksualnością popracować.

Uziemienie, czyli stopy lubią ziemię
Było o głowie, płucach i przeponie. Jedziemy na sam dół naszego ciała. Stopy. Przyglądałeś się kiedyś swoim stopom? Zwróć na nich przez chwilę uwagę. Od rana do wieczora podążasz za nimi. Poświęcasz im chwilkę, gdy paznokcie trzeba obciąć, bo już za długie a co z resztą? Stopy są częścią naszego ciała tak jak my istotą tego świata. Mocno stąpają po ziemi. Dzięki nim trzymasz równowagę. Codziennie uszczęśliwiamy ich na siłę. Wkładamy buty. Będąc u mamusi czy babci, ta również nie pozwoli im na chwilę radości, bo papucie podsuwa, bo podłoga zimna, chociaż na podłodze dywany. Zapamiętajcie: Stopy lubią być bose. Lubią czuć, co jest pod nimi. Lubią dotyk różnych rodzajów podłoża, tak jak Ty lubisz dotyk bliskiej Ci osoby. Są wrażliwe podobnie jak dłonie. No i dodam, że ładnie wychodzą na zdjęciach. Spróbuj ich masować, przesuwając delikatnie i powoli całą dłoń po podbiciu. Możesz to zrobić podczas oglądania filmu. Daj im 10 minut, a zobaczysz, jakie zrobią się pulchniutkie. Spróbuj się przejść. Poczuj różnicę.
Zapytacie: Co stopy mają wspólnego z oddechem? Jedno i drugie należy do skomplikowanego układu scalonego. Napędzają się nawzajem lub uspokajają.

Nauka oddychania w grupie
Jestem w miejscu bezpiecznym. Zadbali o to już na samym początku, dlatego mogę zaufać. Zaufanie to podstawa w wielu aspektach naszego życia Wśród ludzi, którzy na czas warsztatów deklarują się pomagać, wspierać w różnych procesach i wspólnie radować. Gdzie nie ma ocen i nikt z nikogo się nie śmieje, za to wszyscy potrafią się śmiać razem. Za oknem zimno i ponuro, nikt nie zwraca na to uwagi. Gwiazdek hotelowych tutaj nie ma nad wejściem, ale nie dla wyszukanych baterii w łazienkach przyjeżdża się w to miejsce. Tutaj ceni się inne wartości. Spokój oraz ciekawych ludzi o ciepłych serduchach, których nigdy za wiele w bliskim nam otoczeniu. W przyjaznym miejscu i wśród tych życzliwych zaczynam pracę z oddechem.
Nauka oddychania. Na pierwszy rzut oka można ocenić że: Nuda. Pierwsze wyobrażenie to: Siedzę, nabieram i wypuszczam powietrze. I tak w kółko kilka dni. A jaka jest rzeczywistość? Nudy nie ma. Oddechem można się bawić lub odwrotnie w zabawie poznawać różne rodzaje oddechów. Było więc na sali naśladowanie pociągu w postaci zabawy: Była jazda — puf, puf. To był oczywiście tradycyjny pociąg na węgiel. Żaden tam Pendolino. Wcielałam się również w groźnego warczącego psa broniącego posesji. Na czterech łapach, nie inaczej. Potem zabawa w przemiłe kotki i naśladowanie dziecięcych zabaw w przedszkolu. Szkoda, że tego nie widzieliście. Trochę nabałaganiliśmy i narobiliśmy rabanu. W końcu przecież byliśmy szczęśliwymi dzieciakami, takimi co mówią: tra la la i bawią w berka.

To był dzień pełen wrażeń. Była terapia śmiechem i płacz dla równowagi. W przerwach zabawa własnym stopami, potem celebracje radości oraz mnóstwo tańca. Wszystko to może wydawać się dziwne czy zabawne, ale jest w tym ukryty cel. Wszystkie te ćwiczenia to przykrywka mocnej pracy mentalnej.
Kiedy opowiadam o takich rzeczach, ludzie mówią: Nauka oddychania. To takie mało poważne. Nie zachowuj się jak dziecko. Nie wypada. To nic nie daje. Pytają: Po co to wszystko? Odpowiadam. Bo kiedy zaczynasz odpowiednią pracę nad sobą, oczy otwierają się na nowe. Zrzucasz to co Cię dusi, gryzie i boli, bo jest Ci z tym niewygodnie. Ponieważ to nie jest Twoje. Jakbyś z więzów uwalniał się powoli. Praca z oddechem to jeden ze sposobów. Ty możesz poszukać swojego na poprawę jakości życia.

2 komentarze do “Opowieści dziwnej treści, czyli o warsztatach innych niż wszystkie i życiodajnym oddechu 2/4”

  1. Jak mi będzie kiedykolwiek smutno, to przypomnę sobie, jak świetnie nam szło blablanie i wydobywanie z siebie bełkotów, pisków, świstów i dziecinnych dźwięków, a też króciutkich „pruknięć” i beknięć, zupełnie się nad nimi nie zastanawiając i nie planując i jak – zupełnie spontanicznie – nasze „wypowiedzi” i falujące gadanio-bajanie splatały się ze sobą, jak cudownie było to dla nas odczuwalne, „zrozumiałe” na zupełnie innym poziomie. 🙂

Dodaj komentarz