SKRZYDŁA DOSTĘPNE OD RĘKI

Skrzydła dostępne od ręki. Taki tekst ujrzałam. Najpierw zaciekawił, bo nie wiedziałam, że kartka wisi na witrynie sklepu mięsnego. Potem na chwilkę rozbawił, ale tylko na moment. Dzisiaj nie będzie o skrzydełkach biednego kurczaczka, bo wszelkie ptactwo nawet to brzydkie lubię. Skrzydła anielskie dzisiaj za mną chodzą i tematy mało śmieszne za to bardzo nam wszystkim bliskie. O skrzydłach dzisiaj, które siła wyższa nam czasami przynosi nagle i mówi do nas lub naszych bliskich: Patrz, są dla Ciebie. Od ręki lub za krótką chwilę. Życie czasami nas zaskakuje znienacka.

Z perspektywy człowieka.
Wyobraź Sobie, że jesteś. Tak po prostu. Żyjesz. Wstajesz rano. Czasami szczęśliwy a czasami, chociażby z pogody niezadowolony. Jesteś singlem z mnóstwem znajomych albo masz szczęśliwą rodzinę. Codziennie napotykasz na małe wyzwania. Patrzysz w portfel. Czasami oko cieszy, a czasami dno portmonetki widzisz. Tam zawsze mogłoby być troszkę więcej. Masz jednak jedną cenną rzecz, którą dostałeś już przy narodzinach. Zdrowie szlachetne. Bezcenne.
Czasami słyszę przez telefon. Jestem bardzo chora. Lekarz przepisał antybiotyk. Muszę poleżeć w domu. Jak do tego podejść. To aż antybiotyk, czy tylko? Patrzę na tych, którym choroba będzie towarzyszyć na każdym etapie drogi, dopóki nie zmienią stanu w inny, czy jak kto woli, skrzydeł w prezencie nie dostaną.

Dlaczego?
Coraz częściej słyszę dookoła. Stwardnienie rozsiane, RZS, nowotwór złośliwy. Choroby, na które nie ma lekarstwa. To rzeczywistość wokół nas, więc nie bójmy się o niej mówić. Dla wielu to wyrok. Przyjmują go z pokorą. Dlaczego niektórym cierpienie pisane i ból, a innym nie? Mnie nie pytajcie. Wszystko jest po coś. Obcowanie z ludźmi chorymi pozwala zrozumieć.

Inny stan.
Miałaś kiedyś okazję żegnać się z cierpiącą osobą, kilka godzin wcześniej, zanim zetknęła się z nową formą istnienia, pozostawiając na szpitalnym łóżku swoje schorowane ciało? To chwile, których nigdy się nie zapomina. W śpiączce łzy po twarzy płyną. Słowa, które chora osoba może usłyszeć od bliskich koją jej duszę. A może to nie słowa, tylko sama obecność? Taki człowiek zasypia z lekkim uśmiechem na twarzy. Jakby wychodził wreszcie na wolność z cierpiącego ciała, które już mu służyć nie chciało.

Miałeś kiedyś sposobność rozmawiać z kobietą, która przewidziała własną śmierć? Która dostając prezent urodzinowy, jasno powiedziała, że jej się już nie przyda? Patrzysz a jej oczy, cieszą się na nową podróż. Tacy ludzie żegnają się, nic nie mówiąc. Na twarzy mają spokój. Ów kobieta narodziła się na nowo dzień później. Tak jak zamierzała. Niektórzy nazywają to śmiercią.

Jestem w Domu Pomocy społecznej. Na szpitalnym łóżku przywieźli starszą kobietę. Dobiegły mnie cichutkie, wypowiedziane pod nosem słowa pielęgniarki: Oho, Wróciła. Czyżby niektórzy mieli nadzieję, że już nie wróci? Jej jeszcze przecież skrzydła niepisane. Ona ma jeszcze misję i coś do załatwienia. Nie nam decydować, kiedy i gdzie. Każdy ma prawo żyć, każdemu kiedyś śmierć ciała pisana i nowe życie. Ta Pani zaśnie, któregoś dnia, po cichutku, ona już o tym wie i cierpliwie czeka.

Życiowe zwycięstwa.
Mówimy często o sukcesach finansowych i sportowych. Za największy sukces życiowy, uważam pogodzić się z chorobą, która nas spotyka. Pokonać ból. Na podium najwyższym stawiam tych, którzy z chorobą żyją, o chorobach i przejściu w nowe wymiary mówią. Ludzi, którzy znaleźli sposób na inne życie w trakcie tego obecnego, przytulili chorobę, z którą nie jest w stanie wygrać nowoczesna medycyna. Magicy. Uwielbiam z nimi przebywać, nawet jeśli mają chwilę słabości. Przy nich doceniam rzeczy, o których czasami zapominam. Że o własnych siłach mogę wyjść z domu, bo mam kończyny sprawne, popatrzyć w niebo, bo wzrok nie zawodzi i zjeść wszystko, co mi się żywnie podoba, że przeziębienie to tak naprawdę nie choroba, a drobny incydent. Przy nich uczę się jak akceptować przede wszystkim te rzeczy trudne. To przy nich zrozumiałam, że warto cieszyć się tym, co mamy. Tym, co nas otacza. Że doceniać to, co możemy stracić, jest dużo ważniejsze, niż gonić za pragnieniem, które powstało gdzieś w naszych umysłach i ma nas ponoć uszczęśliwić.

Prawdziwe szczęście.
Bólu i cierpienia się boimy. Boimy się nawet na niego patrzyć. Czasami dreszcze nas przechodzą, gdy mamy o nim pomyśleć. Omijamy chorego sąsiada, nawet jeśli nie zaraża. Dopada nas grypa i mówimy, że umieramy. To nie takie proste. Na nowe życie trzeba sobie zasłużyć. Nie ma lekko. Ból gardła, gorączka to drobiazgi. Miód, malina, czosnek i kilka dni w łóżku.
Nie szukajcie szczęścia daleko. Jeśli tylko możecie wstać z łóżka, bez bólu oraz myśli jak mało czasu Wam zostało i dlaczego, już jesteście wielkimi szczęściarzami. Nie wierzycie? Zapytajcie o to chorego. Wszystkim radości z każdej chwili w zdrowiu życzę.

Kojarzycie Stare Dobre Małżeństwo i Anioły bieszczadzkie?

Dla Was dedykuję piosenkę, którą dostałam w momencie, gdy pisałam ten tekst. W komentarzach do niej przeczytałam: Żyć nie umierać. Nie nam często wybierać, ale gdy mam wybór  jestem za życiem.

https://youtu.be/7scH1OQgfBQ

Dodaj komentarz