Wiosna, lato, jesień, zima. I następne. I znowu. Lat przybywa. Jesteśmy świadomi. Rozglądam się. Często słyszę jak liczymy. Slyszę ostatnio: „O jak Ty się zmieniłaś”. Bez względu czy na korzyść czy nie, uwierzcie też jestem tego świadoma.
Rozglądałam się wczoraj i w ludziach szczęścia szukałam.
Nie po raz pierwszy się na tym łapię. Szukam w sklepie, w pracy. W przedszkolu gdy zaprowadzam córę.
Bo mi się radość od innych udziela.
Bo też mam lepsze dni i gorsze. Bo potrzebuję jej jak wody i powietrza.
Często mam wrażenie, że u niektórych szczęścia z wiekiem ubywa jak kolagenu. Jakby starzało się wraz z ciałem.
A my im starsi, potrzebujemy go przecież coraz więcej. Eufori. Radości. Uniesień. Przy nich słowa: ból, strach, lęk, niemoc, które tak często towarzyszą nam w dorosłym życiu, chowają się gdzieś. Znikają.
Kiedyś zamiast radości prawdziwej napotykalam u Siebie szczęście udawane. Ot takie troszkę naciągane. Od tego moją przygodę zaczynałam. Czasy, kiedy zorientowałam się, że smuteczków zbyt dużo nastało.
Szczęście naciągane to takie, kiedy człowieka coś dołuje a on patrzy w lustro i mówi do Siebie: Wszystko jest w Twojej głowie. Uśmiechnij się.” A więc robisz to. Podnosisz poziom zadowolenia. Jest dobrze. Dużo lepiej. Przynajmniej wyszłaś z niezadowolenia.
Zaczęlam szukać dalej.
Dzisiaj szczęścia nie szukam w lustrze i książkach i będąc sama w domu. Idę między ludzi:
– do dzieciaków, które mają radość wrodzoną i jej jeszcze nie utracili.
– do młodzieży, która żyje marzeniami i dla nich nie ma rzeczy niemożliwych.
– do sportowców, u których ruch wydziela endorfiny.
– do osób nie z mojego pokolenia, które mają pogodę ducha, choć nie mają wiele oprócz lat których im przybyło.
– do ludzi, którzy zajmują się rozwojem osobistym, bo szukają. A kto szuka znajduje.
– do ludzi ktorzy kochają Siebie i innych.
– i na koniec do tych, którzy kochają mnie za to jaka jestem.
Wczoraj mialam okazję być opiekunem na szkolnej wycieczce. Młodzież licealna. wspaniała, choć mówią że to ciężki wiek. Bujda powiadam. Byli wspaniali. Pierwsze kroki na nartach. Wyzwania. Upadki. Podawałam rękę i jechało się dalej.
Pytania: ” A tam jest trudniej czy łatwiej ? „. Dla jednego trudniej, dla drugiego łatwiej. Nie wiem. Sprawdź sam – mówilam. Testowali. A potem widzialam gesty wielkiej radości. Bezcenne. Zaciśnięte pięści, ręce w górze i białe zęby w aparatach ortodontycznych błyszczących w słońcu. Były piąteczki i żółwiki.
Raz ja dla nich przewodnikiem. Innym razem ja się od nich uczyłam. Pogłębiałam wiedzę jak się dobrze bawić.
Miałam też okazję spędzić czas z małym pogodnym bajtlem, którego stricte urodziłam i ciągle pyta mnie czy go kocham. Kocham ponad życie.
Byłam blisko kogoś kto darzy miłością bezgraniczną.
Pływalam w towarzystwie zawodników ktorzy mówią po treningu ” Ale dzisiaj dostaliśmy w kość od trenera.” I sie przy tym śmieją.
Pod koniec dnia otworzyłam fb. Zobaczylam znajomych szczęśliwych, że znowu są razem. I innych. Ich mordki uchichrane i te oczy błyszczące o których często piszę. Dorośli a radość dziecka od nich płynęła.
Ten cały dzień. To wystarczyło. To było aż nad to. Szczęście przyszło do mnie samo. Udzieliło się. I to jak.
Szczęście prawdziwe jest naturalne. Kiedy jest się szczęśliwym dla Siebie. Udziela się ono od innych. Potem innym od Ciebie. Nie potrzebujesz nic mówić swojej głowie. Po prostu jest. Pojawia się z nikąd. Nic z nim nie robisz i jesteś w cały w skowronkach.
Tak się zdarza. Mnie się zdarzyło wczoraj. I Oby zdarzało się jak najczęściej. Wam się przytrafiało. Takiego szczęście Wam życzę. Pogody ducha która i mi od Was się udzieli.