TYLKO O TYM NIE MYŚL

Nie myśl o tym, nie mów o tym. Dwie sytuacje podobne do Siebie jak krople wody, chociaż w nieco inne ramy ujęte. Szukam ojca słowa o imieniu „Nie”: Strach najbardziej mi leży. Matki nie ma. Cudowne poczęcie.
Takie tematy, nie puszczam bokiem. O takich piszę, bo gdyby umknęły, byłaby musztarda po obiedzie.

Nie myśl o tym
No tak. Bo to pierwszy raz z taką prośbą się spotykam? Czasami w ramach pocieszenia rodzica skierowanego do dziecka słyszymy: Nie myśl o tym kochanie. Chcemy zamknąć pociechę pod szklaną kopułą z napisem: Raj. Odeszła ukochana babcia, a my nie bierzemy na pogrzeb. Po co ma na to patrzeć? Czy boimy się o to, aby strachu nie dotknęło? A co z doświadczeniami. Co z nauką na przyszłość. Ktoś przed smutkami, wydarzeniami, które nam nie leżą, chce nas chronić przez całe życie? Co jednak gdy Ktosia zabraknie? Czy mamy nadal chronić się potem sami, przywykli, że przed innością daleką od zabawy i radości chronić się trzeba?

Tak wiem: Zadaję dużo pytań. Tak mam ostatnio. Wróćmy do tematu.

Tematy trudne typu: śmierć, ból, choroba i tak nas wcześniej czy później dopieszczą. Nie zawsze bezpośrednio uraczą, mogą dopaść, chociażby ukochanego kota czy chomiczka.
Powrócę na chwilkę do dzieci. Zdumiewa mnie, jak one na życie patrzą inaczej. Również na śmierć. Z wielkim poszanowaniem, zrozumieniem, stoickim niekiedy spokojem. Bez strachu, który u nas dorosłych dużo większy za to z ciekawością i chęcią zrozumienia tego, co zupełnie ludzkie.
Inny przykład? Zdarza się również, że ktoś chce odwrócić naszą uwagę, mówiąc: Nie myśl o tym, to moje. Ja Sobie poradzę. Ja silny jestem. Ja sam, bo ja nie znam co to wsparcie innych. Nikt mi go nigdy nie dał. Nauczyłem się radzić sam, dlatego nie myśl o tym. Czy ten Ktoś nie wie jak słowo „nie” działa? Takie prośby działają jak magnes. Przyciągają, szczególnie tych, którzy nie potrafią przejść obok. Tacy z wrażliwości, zrobią dla innych wiele. Z miłości wszystko, co tylko możliwe. A o czym ja mam nie myśleć? Myślą, gdy słyszą: Nie myśl. W prośbie o „niemyślenie” doszukują się intencji drugiej osoby. Czy chce ich ten ktoś chronić? A może, chce udowodnić, jak poradzi sobie, nawet gdy już wszystko ponad siły? U kobiety odzywa się gen poświęcania zapoczątkowany, chociażby za panowania Li Houzhu w Chinach, gdzie dziewczynkom zniekształcało się przez lata stopy dla ponoć pięknego wyglądu. No tak kobiety nie raz udowodniły, że potrafią zacisnąć zęby. U faceta znowu budzi się wpojone od małego przekonanie: Chłopaki nie płaczą. No tak. Mężczyźni powinni być jak bohaterzy filmów, których żadne rany cielesne, a nie daj Boże duchowe, nie imają się przecież. Często nie zdajemy sobie sprawy, że mówiąc: Nie myśl o tym, już dawno podzieliliśmy się z bliską nam osobą, tym co nas boli, mocno rani czy trapi. Jaki morał? Nauczmy się dzielić nie tylko radościami. Nie chowajmy po kątach, gdy jest już za późno. Płakać przy innych nie jest ujma na honorze. Przyjmować pomoc w postaci fizycznej lub dobrego słowa z serca płynącego również.
Co gdy, ktoś na naszym punkcie przewrażliwiony i nasz problem wyolbrzymia? Chce pomagać, a Ty faktycznie radzisz sobie z wyzwaniem? Niech Twoje sygnały niewerbalne i słowa, za prawdą idą. Nie za małe są i nie za duże. Kiedy smutny jesteś troszkę, pokazuj chandry ksztynę. Kiedy jesteś w stanie zamienić problem w żart, przekuj, ale tylko, gdy nie będzie to udawane. Co gdy z tym co nasze, faktycznie chcemy zostać sami? O wtedy trzeba jasno mówić: Szanuję, cenię pomoc, jednak chcę być sam, a jak tego nie uszanujesz będzie zębów szczerzenie a jak trzeba gryzienie. Tylko skąd tu wiedzieć co u kogo w głowie siedzi? Życie kochani to jedna wielka łamigłówka. Niektórzy mają sposób. Nie przejmować się.

Nie mów o tym
Czyli zróbmy tak, żeby było dobrze. Tylko kiedy jest dobrze. W kuluarach słyszę niezadowolenie. W tym, co niesprawiedliwość odczuł, budzą się emocje i zachowania. Żal, krzywda, zdziwienie, zaskoczenie, czasami nuta pogardy. Ktoś poszedł po bandzie i zrobił tylko po łepkach. Inny na łatwiznę bo stwierdził, że i tak się nikt nie kapnie. Jeszcze inny oszukał, chcąc sprzedać coś mało wartościowego za nie tak małe pieniądze. Wiedział o tym doskonale.
Znowu strach przed czymś chce nas uchronić i wychodzą takie cudaki? Znalazł się dobroczyńca. Potem już są tylko słowa: Jak tutaj powiedzieć, żeby wszystko i wszystkich pogodzić i nie urazić. Żal w sercu jednego i zamazanie krzywdy aby nie zranić przy tym drugiego, nie idą mi w parze.
Bo: Czy chcąc przykryć przypalone ciasto słodką bielutką kuszącą masą, nie stajemy gdzieś na rozdrożu naszych wątpliwości? Kto traci, kto korzysta? Jak postąpi następnym razem ktoś, kogo zgodność rzeczywistości ominie? Zrobi podobnie przekonany o słuszności sprawy lub co gorsze z myślą: udało się raz, uda się i drugim. Po linii najmniejszego oporu. Ręce będzie do tego zacierał. Strach przed mówieniem pozostawia niesmak czy goryczy. Kiedy o własnej krzywdzie mówimy do ludzi postronnych, przychodzi chwilowa ulga. Nie liczmy jednak, że usuniemy tym samym przyczynę naszej niestrawności.
Stoję w sklepie. Ktoś wcisnął komuś badziew. Wykorzystał technikę manipulacji. Drugi czuje to, ale przecież już zapłacił. Przecież tamten był taki miły. Pewnie chciał dla mnie dobrze. Może jednak przyda się mi to barachło. No i wstyd zrobił swoje. Twierdzimy, że nam nie wypada lub jest już za późno. Zgadzamy się własnowolnie na takie traktowanie.
Co z tym fantem zrobić? Mówić. Mówić prawdę.
„Ja wiem i Ty wiesz. Ja się staram, ty się staraj podobnie. Jeśli mnie mierzi w żołądku, znaczy, że coś jest nie tak”.
Równowaga w przyrodzie. Prawda ponad fałsz. To moje życiowe motta.
Jak wy to widzicie? Życzę Wam w życiu odwagi do mówienia, bo słowa czasami potrafią zdziałać cuda.

Dodaj komentarz