Z pamiętnika łazika, czyli Wenecja przemierzana piechtą 4/11

Razem na ulicy
Dzień drugi zaliczam do tych, które są wzniosłe i symboliczne.
Pomysł wyjazdu do Wenecji zrealizowałam w pół godziny. Odwrotu nie było bilety zakupione. Hostele zapłacone z góry. Dzięki ciemnowłosej dziewczynie poznanej nie tak dawno, w której zniewalającym uśmiechu zakochałam się od pierwszego wejrzenia, złapałam byka za rogi i już nie puściłam. Wiem. Nie jesteśmy w Hiszpanii, ale wiecie, o co chodzi.
Podobnie było z Performance. Jelili (o nim za chwilkę) rzucił hasło na swoim FB. Skusił mnie wolontariat. Pomysł urzekł, więc zgłosiłam się. Przyjął ciepło. A potem tez ciepło było. W powietrzu i ludzkich sercach. Ujmę to w kilku słowach: To trzeba po prostu przeżyć.
Darmowy bilet na Biennale na jeden calutki dzień był miłym zwieńczeniem spędzonych chwil. Biorąc udział w wydarzeniu, zależało mi jednak na zupełnie czymś innym niż pieniądze. Gest Jelili był miły. Sprawił, że znowu było tanio. Skupmy się jednak na samym zdarzeniu.

Jelili Atiku
W Wenecji poznałam skromnego faceta, który kocha kontakt z ludźmi i nie obnosi się z tym, kim jest. Kocha to, co robi. Gdybym go spotkała w moim hotelu, powiedziałabym: Fajny kompan do rozmów. Facet, któremu baterie nigdy się nie rozładowują. Autentyczny i taki zwykły ze swą sztuką niezwykłą. Dlaczego? Zwieńczeniem Performance była powstała na oczach ludzi rzeźba. Byłam jej integralną częścią. Poczułam, jakby nowa forma miała duszę. Bóg zapłać.
Kim jest tak naprawdę Jelili? Nigeryjskim rzeźbiarzem i artystą multimedialnym. Wiecznie uśmiechnięty, chociaż widziałam go również w akcji, gdy się nieco denerwował. Dyrektor stowarzyszenia zrzeszającego artystów Performance w Afryce. Ciepły i otwarty do wszystkich, Rzecznik Praw Człowieka. Ups! A ja z nim tak normalnie się obchodziłam.
Wiecie? Zdałam Sobie sprawę, że pojechałam, nie wiedząc jak wysokie pełni funkcje. I to jest piękne.

Performance
Jak to ująć? Wspólny zarys, ale Twój własny spektakl. Performance dla mnie samej jest pojęciem prawdziwie zagadkowym. Nie jest teatrem, pokazem poezji ani żadnym koncertem. Nie jest też rzeźbą, malarstwem, czy Body Art, chociaż ciało performera gra tu pierwsze skrzypce. Ważne są czas, przestrzeń, ciało. Jelili nazywa to: Live art. Tyle mogę powiedzieć. Reszta to czysty przekaz artysty, który każdy odbierze po swojemu.

Przedstawienie czas zacząć
Wyobraźcie Sobie 72 dumne, silne, pogodne, skupione na Tu i Teraz kobiety, reprezentujące kobiecą energię. W trakcie La Biennale di Venecia, które cały świat ogląda, wychodzą między ludzi. Przebrane są w rytualne suknie, które błyszczą na Sali. W słońcu suknie promienieją jeszcze bardziej. Dźwięk setek aparatów i światło fleszy rozpraszają nieco ich skupienie. Jeśli masz w ręce aparat, schowaj go na chwilkę. Dlaczego? Bo tutaj nie zdjęcia są najważniejsze, a to, co chce przekazać sam artysta i to, co dzieje się w sercach i ciele tych kobiet. Mało kto zdaje sobie sprawę, że to nie pokaz czy przedstawienie, a sytuacja artystyczna, której centrum uwagi jest ciało i materia.
Wróćmy do grona kobiet. Nie wierzycie w kobiecą moc? Spróbujcie usiąść blisko takiej, która wydaje się, że jest Ci na pierwszy rzut oka przyjacielem. Zamilknij. Zamknij oczy. Poczuj. Delektuj się. Wracam do opisu.
Jelili wpada radosny. Widzę go pierwszy raz, a jakbym znała od zawsze. Nigeryjczyk, jego asystent i grupa kobiet w różnym wieku i o różnej karnacji skóry. W ich dłoniach i na piersiach widnieją talizmany i przedmioty, które mają swoje podłoże w nigeryjskiej prastarej kulturze. Wszystko trw kilka godzin. Czas upływa nie wiadomo kiedy. Nie liczę. Po prostu przeżywam wydarzenie. W przerwach zwiedzam Pawilony. Sztuka różnorodna. Jedna zaskakuje, inna wręcz przerażał. Wszechobecny motyw kobiet przedstawiany w różnej formie.
Miałeś kiedyś wrażenie, jakby w Twoim życiu pojawiła się wróżka znikąd i posypała z nieba pyłkiem magicznym? Prawda jest taka, że nikt nie musi przychodzić, żeby dzień był inny niż wszystkie. Sami też tak potrafimy. Jesteśmy reżyserami naszego życia. Wystarczy tylko otworzyć się na to, co do nas przychodzi.

Artyści
Czasami się z nich śmiejemy. Mówimy: Dziwak Znowu jakiegoś koszmarka spłodził. Główkujemy: Co to za mazaj? Staramy się zgłębić. Każdy z artystów ma jednak swoją wizję. Każdego dzieło wyraża emocje i niesie ze Sobą przekaz. Trudno jest go wyczytać z krótkiego opisu wiszącego na ścianie. Zawsze warto brać go do Siebie po swojemu.
Mam duszę artystyczną, lecz rozumiałam to dopiero dzisiaj, widząc artystę w akcji. Kiedy patrzyłam na tego człowieka. Z jakim pełnym zaangażowaniem tworzy swoje dzieło na moich oczach. Każdy ruch, gest, wszystkie elementy są przemyślane i czemuś służą. Nawet jeśli potem mówisz na to: Potworek.
Sztuka to stan. Po prostu stań, patrz i przyjmuj. Bez analiz, ocen.
Jest sztuka i sztuka. Ta wykuta, wymalowana, wyrzeźbiona oraz ta ulotna. Taka, za którą potrafimy płacić miliony. W niektóre dzieła nie mamy możliwości zainwestować, ponieważ są, a za chwile ich nie ma. Te, co na płótnach i w materiałach możemy podziwiać wiecznie, ale pamiętajcie, te ulotne też warto doceniać.
Można sztuki nie rozumieć, ale zawsze znajdzie się to jedno miejsce lub jeden artysta, od którego prac nie będziesz mógł oczu oderwać. Jego imię zapamiętaj i podążaj jego tropem. Nie wszystko musi być Twoje, ale ten jeden może mieć wpływ na Twoją drogę życiową.

Przeczytałam ostatnio, że są mózgi prawidłowo rozwijające się i mózgi artystyczne. Coś mi nie pasuje. Sprawdzam wiarygodność słów. W Wenecji artyści są na każdym zakręcie i w każdej knajpce gdzie nie wejdziesz. Są otwarci, życzliwi, pomocni, uśmiechnięci i jest o czym z nimi rozmawiać. Fantastycznie się tu czuję. Stwierdzam: że ich mózgi są zupełnie normalne.

Bighellonare, innymi słowy pijackie zagubienie
Słowo pijackie może mylić. Nie piłam – słowo harcerza. Zwrot pochodzi z weneckiego slangu i w zwykłym słowniku go nie znajdziecie. Spodobał mi się.
Dzień Performance wypadł dokładnie w dniu, który często uważamy za szczególny. Nie świętuję go zazwyczaj. Dziękuję za każdy bez względu na wiek i pogodę. Cały rok czekać? Po co. Ten bez względu na to, co mówi kalendarz, był wyjątkowy. Ten poprzedni również. Jutro też będzie wspaniale. Powiecie może: Ale urodziny to urodziny i prezent musi być. Dzisiaj dostałam jeden z najlepszych prezentów urodzinowych. Czy ulotny? Nigdy w życiu. Bezcenny? A i owszem. Mój, niezniszczalny i zawsze przy mnie. I nawet mogę go przelać na papier.
Został dodatkowo uczczony przez nowo poznane istoty. Włoscy artyści, którzy przysiedli się wieczorem do stolika, uczcili go toastem. Zapraszali na imprezę. Znowu można było zjeść za darmo, jednak przecież nie to liczyło się dzisiaj.
Dzień zakończyłam APEROL SPRITZ. O nim już wspominałam króciutko. Ten trunek zobaczysz w dzień i w nocy na każdym prawie Weneckim stole. Napój, który przypomina wyglądem naszą oranżadę, jest tutaj bardzo popularny. Warto spróbować, ale pamiętajcie o jego mocy. Znacie przysłowie: Woda sodowa Ci do głowy uderza? Ta mieszanka uderza i to dość szybko. Lekko gorzkawa, gdzie nuta pomarańczy się przebija. Orzeźwiająca i wciągająca w cudownych pomarańczowo — różowych kolorach. Wręcz urokliwa. Taka tylko do wypicia.

Do łóżka trawiłam dość późno. Droga była, jakaś taka dziwnie prosta. Działo się już dużo. Teraz przepraszam, bo sen morzy. Jutro znowu piszę.

DSCF0128 DSCF0130 DSCF0131 DSCF0133 DSCF0136 DSCF0140 DSCF0141 DSCF0147 DSCF0149 DSCF0150 DSCF0153 DSCF0156 DSCF0171 DSCF0174 DSCF0176 DSCF0177 DSCF0178 DSCF0182 DSCF0187 DSCF0226 DSCF0227 DSCF0234 DSCF0235 DSCF0237 DSCF0238 DSCF0239 DSCF0240 DSCF0241 DSCF0243 DSCF0244 DSCF0245 DSCF0246 DSCF0251 DSCF0253 DSCF0256 DSCF0261 DSCF0262 DSCF0266 DSCF0271 DSCF0299 DSCF0303 DSCF0310 DSCF0317 DSCF0320 DSCF0324 DSCF0330 DSCF0337 DSCF0346 DSCF0347 DSCF0350 DSCF0353 DSCF0354 DSCF0355 DSCF0358 DSCF0361 DSCF0362 DSCF0364 DSCF0368 DSCF0369 DSCF0371 DSCF0374 DSCF0377 DSCF0379 DSCF0382 DSCF0383 DSCF0384 DSCF0391 DSCF0392 DSCF0397 DSCF0401 DSCF0403 DSCF0405 DSCF0408 DSCF0416 DSCF0422 DSCF0425 DSCF0429 DSCF0430 DSCF0439 DSCF0450 DSCF0451 DSCF0454 DSCF0456 DSCF0460 DSCF0462 DSCF0470 DSCF0472 DSCF0478 DSCF0481 DSCF0484 DSCF0485 DSCF0486 DSCF0490 DSCF0491 DSCF0494 DSCF0506 DSCF0509 DSCF0510 DSCF0516 DSCF0513 DSCF0519 DSCF0520 DSCF0521 DSCF0522 DSCF0529 DSCF0531 DSCF0533 DSCF0534 DSCF0537

2 komentarze do “Z pamiętnika łazika, czyli Wenecja przemierzana piechtą 4/11”

Dodaj komentarz