ENRIQUE 2/3

Światła sceniczne. One mnie zawsze zachwycają. Mistrzostwo szczególnie tutaj. Dzięki nim siedzę z otwartą buzią. Jest ogniście na scenie. Niebieskie świetlne promienie smyrają po moich łachmanach. Zmykać z mej twarzy. Miliony na aparaturę wydane. Patrzę na obsługę. Niezłą robią chłopaki robotę. Przestawiam uważność na kanał dźwiękowy. Iglo śpiewa a ja? O rany Julek! Dialog prowadzę bez rozmówcy jednego.
Słowa z piosenki Takin’ Back My Love płyną: „Proszę bardzo, wyjdź, nie mogę Cię trzymać, jesteś wolna […]”.
– Ładnie tak Iglo? Wiesz, że jak Ty tak to ja pod włos często. Wyjdź, mi mówisz?! Jak ja czekałam i doczekałam? Lubię Cię. Masz na mnie sposób. Tyłka już teraz nie ruszę, choćby nie wiem, co się działo.

Troszkę o genach
Wyłapuję nutki i to, co artystę wyróżnia. Nieco chwilami stękający lub syczący jak zaraz po przebudzeniu głos. Pamiętam go z kawałków kręconych w studio. Liczę jego lata. No nie wierzę! Tajemnicę wiecznej młodości rozkminiam. Hiszpan mówią, bo przecież ojciec Latynos, a kto dostrzeże po miss mamie filipińską krew w genach? Mieszanka wybuchowa, mix nie do powtórzenia. Zniewalający uśmiech, cera złotym pyłem sypnięta, dużo miłości jak aura wokół się rozchodząca. Nawet jeśli w młodości mogło jej trochę brakować. Muzyka przesiąka całą wymienioną resztą.

Piosenka za piosenką
Leci cover zespołu Coldplay. Pamiętam oryginał. Działo się. Odtwarzanie tego, co nie do poprawienia bywa mega wyzwaniem. Ściskam pięści i proszę Boga: Niech mu się uda, niech tylko mu się uda. Jest dobrze. I oczywiście ballady. Gitary dużo. Taka jest i siaka i jeszcze owaka. Ta drewniana klasyczna bestia brzmi bosko. O! Rytmy flamenco! Babeczka o śniadej cerze i włosach jak makaron świderki obraca pupką zgrabną. Rozkręca się zabawa. „Te quiero amor mio Bailamos” ludzie śpiewają. Iglo trochę też. Ach ile w tym miłości żaru, którego na co dzień często nie potrafimy rozpalać.
Idzie Król, idzie do przodu przez tłum. Doszedł na środek płyty i oznajmia: Cztery godziny do moich urodzin. Na zdrowie kieliszek bezbarwnego płynu na oczach wszystkich wypija. Z sali Sto lat. Sto lat poleciało. Do tego misia dostał słodkiego, białego i z czerwoną kokardką. Ojej! To takie słodkie, nasze polskie. Myślę: Dużo mamy w sobie niedowartościowania, niewiary i smuteczków wszelakich, a jednocześnie tyle w nas w takich chwilach ciepła, życzliwości i bezgranicznej serdeczności. Polska publika. Warto jej posłuchać jak śpiewa.

„Myślę, że tajemnicą dobrego występu jest to, by rozkoszować się byciem na scenie”.
Enrique Iglesias

Koncertu połowa. Enrique na kucaka. Jeśli trunek był prawdziwy, to może po prostu zaczął działać? Myśl odrzucam szybko. Autor bardzo wiernie przenosi emocje z utworu. Taki jest. Wczuwa się.

„Oni są ważni: ich reakcje, sposób, w jaki okazują miłość – to mnie napędza jak narkotyk”
Enrique Iglesias

Odwieczne dywagacje. Z Playbacku czy nie? Dla wszystkich co na ten moment czekają, odpowiadam na pytanie: Iglo śpiewa teraz na żywo. Playbacku nie ma. Jeśli kiedykolwiek był to zmienił to z jakichś powodów. Czy na lepsze, czy na gorsze? Odwagę cenię. Jaki poziom samego głosu? Liczbę oktaw liczcie gdzie indziej. Jeśli na to stawiacie, warto posłuchać Dimasha z zakresem wokalnym 6 oktaw, diamentowego głosu Vitasa czy chociażby naszego rodaka Janusza Radka. Pomyślicie może również: A czy tutaj jest przynajmniej poprawnie? Nie męczcie. Jest poczucie rytmu, słuch muzyczny. Podparcie oddechowe? A licho tam wie. Enrique oczarowuje całą resztą. Lubi mówić do ludzi, klaskać nawet jak mikrofon trzyma w ręce, biegać po scenie i z niej zeskakiwać. Zwyczajnie po swojemu się ubierać i uśmiechać od ucha do ucha, kiedy popadnie. Przytulać kobiety, które tego potrzebują.
W takich chwilach warto zadawać sobie pytania. Czy gdyby chociaż trochę głosu chłopak nie miał, śpiewałby w duetach z Whitney Houston, Kylie Minogue czy Jennifer Lopez? Czy tamci ryzykowaliby dla niego swoją reputację? c.d.n.

Dodaj komentarz