Bieszczady pachną. Mam katar, ale mimo to do mojego nosa dochodzi sympatyczna woń. Słodkawa jakby z zielonego mchu drzew się wydostawała. Rześka jakby co chwilę ktoś powietrze z rosą mieszał. Jakby pszczoły to wszystko z nektarem tutejszych ziół subtelnie wymieszały. Do tego zapach gliny, która skrywa się pod tutejszą trawą, z której soki czerpią liczne w tym miejscu brzozy. Ja się ogadam, a moja psiapsiuła podsumowuje to w dwóch słowach: Pachnie latem. Woda rano stoi w bezruchu, ryby urządziły sobie polowanie, a ja
Kaczki na wodzie zrobiły zamieszanie. Zaburzyły ciszę. Jak w życiu. Trwanie w jednym stanie nie zawsze nam służy.
Przed powrotem
W samo południe na jeziorze gwarno i ciasno. Różowe, wielkie, pompowane flamingi po wodzie snują się niemrawo. Lekko wieje. Żaglówka przy żaglówce. Mimo chmurek na niebie, jak to mówią lampa. Wraz z upływem godzin inne klimaty. Ranek dla tych, co pragną spokoju chcących popatrzyć na ryby, które chcą się właśnie teraz wybawić. Na ptaki żywiące się właśnie nimi i czatujące na ich jedną małą pomyłkę czy zapatrzenie. Część łańcucha pokarmowego. Kiedy słońce wysoko czas dla dzieciaków, wodne, kajaki i pływające wanny leniwie i bezdźwięcznie poruszające się po wodzie.
Na rowerki ludziska powsiadały. Skrzypiące rytmiczne odgłosy pedałów niesie ze środka jeziora wiatr, aż po sam brzeg gdzie siedzę. Ktoś twierdzi, że to skrzypią ludzkie stawy. Moje czasami strzelają, dlaczego więc miałoby i tak nie być. Jakby narzekały. Ojoj. O Jezuśku. O Matulu. Jak odgłosy osoby z zatwardzeniem, która od godziny nie może opuścić tronu. Odgłosy niemożności zaburzają dziecięce śmiechy i radości. A co z niewiastami? Dziewczyny po dobrze przespanej nocy w oddali nogi moczą w wodzie, na pomoście siedząc. Jakby zawisły w bezruchu. Tylko stopy lekko zanurzone pod taflę wody mieszają ją delikatnie, tworząc charakterystyczne kręgi. Małżonkowie już dzwonią, chcą pomagać, przyjeżdżać, a one łapią ostatnie promienie słońca.
Ponoć: Kto się dużo śmieje, ten jest inteligentny. Zaraz powrót a ja słyszę podsumowanie całej wyprawy: Chyba przesadziłam z tą inteligencją. Bo mnie aż mózg rozbolał. Dobrze się znowu pośmiać. Do diaska z mądrościami. Radość niech nam towarzyszy co dzień.