Od miesiąca z ust ludzi padały słowa: Mogłoby być cieplej, oj mogło. Kiedy tak bardzo dużo ludzi coś chce nie ma przeproś. Przecież marzenia się spełniają. Nadeszły upały. A jak upały to burze. Burze z piorunami. Jestem na Mazurskich Jeziorach. Na środku jednego z nich. Takie tam małe żeglowanko. Parno. Słońce ustawia potencjometr na maksa. Flauta. Żagle głodne wrażeń. Silnik czeka na sygnał gdyby nic się nie zmieniło. Na niebie drobne chmurki. Na środku jeziora żaglówki. Białe, a czasem innego koloru płótna tylko od czasu do czasu łapią powietrze muśnięte lekkim wiatrem. Prawie stoją lub leniwie się przesuwają. Wszystkie kolory wyostrzone. Jak na cudownym letnim obrazku z wakacji. To najlepszy czas na wodne zabawy. Wystarczy koło ratunkowe, kapok, kawałek liny. Na żaglówce o takie rzeczy nie trudno. I chlup do wody. Woda czysta. Schładza natychmiast. Słońce odbija się w czystej tafli. Błyszczące jak lustro krople wody na ciele zbierają promienie słoneczne obdarowując Cię cudowną równomierną opalenizną. Takiej nie uzyskasz w żadnym solarium. Żaden krem nie zastąpi.
Ci, co w wodzie siedzą szczęśliwi. Jakbym patrzyła na letni kulig, gdzie łódź ciągnie cały peleton dzieciaków i tych co jak dzieci się bawią. Urokliwy widok. Sternik rozmawia, ale robi swoje. On pilnuje. On czujny.
Każdy żeglarz wie, że za chwilę wszystko może się zmienić. Ja wiem. Nagle wietrzyk powiał. Taki inny. Nagle chmurki z obrazka zniknęły. Niebo zmienia się niespodziewanie. W miejsce lazurów i błękitów pojawiają się szarości. To sygnał, że trzeba wychodzić z wody. I w nogi. Kwestia minut, a wszystko może wyglądać jak w filmach Alfreda Hitchcocka. Szkwał i burze z piorunami na środku jeziora to zjadane przelewki. W niedalekiej oddali most. Złożenie masztu i przepłynięcie pod mostem na co dzień to nic niezwykłego. To normalna procedura tam, gdzie mosty i kanały. Ale most i burza razem wzięte to dla żeglarza wyzwanie. Kiedy przy moście łapie Cię deszcz wszystko jest ważne. Jakie kto ma zadanie i gdzie ma być w danym momencie. Gdzie mają być dzieci i gdzie wszystkie rzeczy, które mogą uratować życie. Czy silnik będzie miał wystarczająco dużo sił. Dlaczego łódka nie ma sterowności i co z mieczem. Czy śruba blokująca maszt będzie dała się tym razem odkręcić i czy da się maszt złożyć, kiedy z łódką wiatr zaczyna tango tańczyć. Woda o wiatr zazdrosna zaczyna łajbie dokuczać, choć ta niczemu nie jest winna. Ważna jest każda sekunda, a nerwy niewskazane. Wiatr i H2O są jak kolega z koleżanką. Znają się od zawsze. Często jest im razem dobrze. Kiedy jednak nie mają wspólnego zdania, a zdarza się tak często, pokazują swoją siłę. Dobrze jest o tym pamiętać. Kiedy łódka ląduje w szuwarach jest dobrze. Szuwary w znaczeniu trawy rosnące kępami. Znajomy woła na nie pieszczotliwie „szczypiorek”. Szczypiorek rośnie na środku jeziora. Ktoś może powiedzieć, że te chaszcze są niepotrzebne. Ja powiem: wszystko jest po coś. Czasami trawska można podziwiać, a czasami ratują życie. Ile uratowały stworzeń tylko one wiedzą.
Dlaczego, więc szczypiorek rośnie na środku jeziora ? Bo jest tam potrzebny. Jak go używać ? Czasami szukać w nim schronienia. Oplecie swoimi ramionami jak kochana babcia. Przytrzyma, kiedy trzeba, a gdy niebezpieczeństwo minie przywróci wolność. Wiatr, woda i inne żywioły. Nawet jeśli jesteśmy na nie przygotowani zawsze spłatają nam figla. Ba. Czasami takiego, że wyzbierać się trudno. Stawiają przed faktem nagle. I tak jak szybko przyszły znikają pozostawiając ślad, emocje i wyzwania. Żeglarstwo, surfing, kating, wioślarstwo, kajakarstwo i inne sporty wodne to piękna przygoda. To moc niezapomnianych wrażeń. Chwile do pozazdroszczenia. Kiedy jednak jesteście w miejscach, gdzie spotyka się wiatr z wodą pamiętajcie: Czujnym być warto zawsze. Cudownych wakacji nad wodą i nie tylko wszystkim moim czytelnikom życzę.