JAK ZOSTAĆ CZĘŚCIĄ BAJKOWEGO ŚWIATA

Za oknem pierwszy śnieg i lekki mrozik. Siedzę w hallu teatru, na nieco ciasnym czerwonym skóropodobnym fotelu. Solidny, aczkolwiek nieco wysiedziany. Modernizacji mam wrażenie, było tutaj mało i za każdym razem na skromnie. Z biegiem czasu przybywają kolejne warstwy farby. Na ścianach przy każdym remoncie wiele dorabianych instalacji. Razem ze ścianą, na szaro, przemalowane nieco naprędce, gniazdka, kable i wtyczki, które pokazują upływający czas. Na rurach doprowadzających ciepło do grzejników oraz w kątach sufitów zagościły pajęczyny. Mało światła więc pajęczaki mają tutaj raj. Jakby nikt ich w tym miejscu nie przeganiał. Na małym stoliku po prawej stronie, w ceramicznym dzbanku bukiet purpurowych róż. Przyglądam się. Sztuczne. Bardziej czuć zapach powietrza, w którym zawisła mieszanka kobiecych perfum, niż samych kwiatów. Wszystko przykryte mgiełką kurzu, który jest tu królem i władcą. Mam wrażenie, że do estetyki korytarza, nikt nie przywiązuje w tym miejscu wagi. Im bliżej przedstawienia, tym bardziej gwarno się robi. Przede mną skromny barek gdzie serwują kilka popularnych słodkości i kawę w plastykowych kubkach. Oblegany jest, bo w trakcie dwugodzinnego przedstawienia, każdy może zgłodnieć. Na myśl przyszło przysłowie: „nie szata zdobi człowieka”. Szukam więc duszy tego miejsca. Magii, która pełne sale przyciąga. Dorosłych i dzieciaki.
Mocne kilkusekundowe brzmienie w kolumnach podnosi mnie lekko z krzesła. Wystrój i wygląd ścian jest tu i owszem na dalekim planie, ale wszyscy wzrokowcy wiedzą, że magia zacznie się na sali. Wszyscy słuchowcy czują, że sekret tego miejsca tkwi w melodiach i piosenkach.

Znacie kultowego Piotrusia Pana, rodzinę Darlingów, dziewczynkę o imieniu Wendy, dzwoneczka i kapitana Hucka? Słyszeliście o chłopcu z Nibylandii, który nigdy nie chciał dorosnąć? To o nim dzisiaj historia. O chłopcu, który zawsze będzie chłopcem, gdy nam będzie lat przybywać.
Zabieram Was na główną salę Buffo, gdzie Piotruś na jakiś czas zawitał. Salka tutaj malutka. Niewiele ponad 200 osób na dole i koło setki na malutkim balkonie. Na niebieskich miękkich krzesełkach siedzi publika. Wszystkie miejsca zajęte.
Gasną światła. Wąskie przejścia między grupami rzędów to pole do popisu dla aktorów. Wychodzą często między ludzi, bo i scena niewielka i chcą mieć z widownią kontakt. Zaglądają ludziom z bliska w oczy. Łatwo wyczytać ich kolor, tak niewielkie to miejsce. Zanim otworzą się kurtyny akcja dzieje się po kątach widowni i nad głowami publiczności.

Przedstawienie czas zacząć. Początek akcji rozgrywa się w domowych zaciszach. Upływa kilkanaście minut. Czuję się, jakbym była częścią tego bajkowego świata, wracam do rzeczywistości, gdy na mojej twarzy lądują krople wody. Spoglądam w gwiazdozbiór pod sufitem. W mgłach ponad mną z oczu znikają postacie. To latający Piotruś ze swoją świtą. W wolnych chwilach widzę ludzi na widowni, których głowy obracają się w każdą możliwą stronę, bo dzieje się za nimi, nad nimi, obok i przed nimi jeszcze trochę.

Dopiero po 43 minutach ukazuje się scena. Jak do tej pory ludzie jakby o niej zapomnieli. Przewijają się sceny z głównymi bohaterami. Potem trochę scenek wśród plemiennych mocnych rytmów, garść na pirackim statku i kilka garści wśród obłoków. Znaczna ilość na wyspie z palmami, kilka w jaskini.
W trakcie przedstawienia na widowni słyszę płaczące dziecko, któremu smutno się zrobiło, bo Piotruś Pan płacze. Chłopiec Piotrusiowi wtóruje. Rodzice pociechę nadaremnie uciszają. Kiedy indziej moich uszu dobiegają głośne okrzyki wszystkich dzieci, których głosy mają Dzwoneczka ożywić, po tym, jak trujący napój wypił.

Przyglądam się twarzom aktorów i liczę skrupulatnie, co nie jest łatwym zadaniem, bo grupa bardzo ruchliwa.
36 aktorów, w tym 10 nieźle wczuwających się w rolę rozśpiewanych dzieciaków, kilku młodzieńców niezłej budowy, plemienne dziewczyny o pięknych twarzach oraz figurach i głosie do pozazdroszczenia, 3 dorosłych o nieźle zapuszczonych piwnych brzuszkach. Tutaj wtrącę, iż zakładam, że role tego wymagały, bo po co komu takie dodatki. Do tego wszystkiego w przedstawieniu biorą udział: dość duża 1 magiczna wróżka o imieniu Dzwoneczek przypominająca motylka, który udaje żywego. Całkiem żywy dużych rozmiarów pies z sierścią w kolorze i o wyglądzie puchu. Jego talent aktorski nie odbiega od pozostałych. Znacznych rozmiarów krokodyl oraz porządnie wypchany niewiele mniejszy rekin. Zwierząt i ludzi byłoby na tyle. Zapomniałabym. Są jeszcze piękne syreny wyświetlane z projektora na tle pirackiej łodzi, deszcz spływający z kurtyn i cień samego Piotrusia Pana, które nie wiem, do czego zaliczyć.

Po przerwie ogień pochodni okiełznany przez aktorów znalazł swoje miejsce w przejściach i drodze na scenie. W lewym narożniku, pod nosem jednego z widzów, ląduje kotwica statku o nazwie „Wesoły Roger”, na której mieści się znaczna ilość aktorów, w tym kilku dość masywnych. W następnej scenie Dzwoneczek, w tym czasie, uzurpuje sobie prawo do przestrzeni pod sufitem. Mocna pełna wigoru muzyka przypomina mi piękne sceny z życia plemion w przedstawieniu z najwyższej półki — Ka w wykonaniu Cirque du Soleil – mój faworyt nad faworytów. Wróćmy jednak do Piotrusia Pana. Na Cirque du Soleil również przyjdzie pora. Pomysłowość i zaangażowanie aktorów są w Buffo godne pochwały a romantyczne piosenki wykonywane przez najmłodszych kruszą twarde serca.

Wsłuchuję się w słowa piratów. Smarkacze czy gówniarze, a może cymbały ? Tutaj wszystkie słówka nawet te mniej poprawne mają swoje wytłumaczenie. Bo jedne uczą, drugie pokazują rzeczywistość, innych przestrzegają, że takie mało pasujące do ust dziecka. Teksty: „Dziewczyny są za sprytne, żeby wypadać z wózków” w ustach Piotrusia brzmią zabawnie. Scena dwójki dzieciaków, którzy mają zginąć w toni podczas przypływu, oraz efekty z rekinem płynącym nad głowami widowni, wraz z efektami świetlnymi, przenoszą nas w świat głębin. Romantyczna scena, gdy Wendy i Piotruś mają spędzić ostatnie chwile życia oraz słowa piosenki: „Przepraszam, bo muszę na siusiu i wracam na śmierć”, wywołują jednocześnie smutek, jak i rozbawienie. Zamknąć dwie emocje jednym czasie niewielu potrafi.

Wątków w przedstawieniu nie brakuje. Wszystkich nie jestem w stanie opisać i poukładać logicznie, ale i nie cel mam taki. Bardziej zachęcić do zaglądania w miejsca, które na co dzień ukryte są wśród starych kamienic. Oglądania bajek, chociaż w torebce już dawno dowód osobisty o świadectwie pełnoletności nosimy.
Czy masz dzieci, czy ich nie masz, czy masz lat kilkanaście, czy kilkadziesiąt, pamiętaj: Każdy z nas ma w Sobie coś z dziecka, każdy ma do dziecięcych zachowań odwieczne prawo. Musical Piotruś Pan w teatrze Buffo jest skierowany do nas wszystkich. Chcesz być częścią bajkowego świata? Do dziecięcego świata jak najczęściej powracaj.

20161112_15123720161112_163758 20161112_170459   20161112_154635

Dodaj komentarz