KARAIBY – PRZECHYTRZYĆ NATURĘ 15/25

Za sterem
Tego dnia chcę przechytrzyć naturę, ale również popatrzyć na chorobę morską z innej nieco perspektywy. Ponoć mówią, że próbować poprawiać jakość swojego życia zawsze warto.
Odblokowuję autopilota. Wielkie koło biorę w swoje ręce. Z LB mam cichą umowę. Jak będzie współpracować, zadbam o jej wnętrzności. Morze na nowo stawia wyzwania. Ilość węzłów niewiele większości mówi podobnie skala Beaufourta. Jak wiec wieje? Pogoda mówiła w porywach a tu jeden wielki poryw. Głowę chce urwać, ale głowa jak to głowa mocno się trzyma. Buja. Skupiam się na tym, co dzieje się z moim ciałem. Bose nogi mocno przyssały się do podłoża. Wszystkie mięśnie napięły się jak struny. Czworogłowy i inne nawet te bezgłowe stanęły na wysokości zadania. Kolana zablokowały, sprawiając, że dolna cześć mojego korpusu zamarła w bezruchu. Po godzinie palce zdrętwiały. Poruszałam nimi lekko. Ciarki przeszły.
W stopie poczułam dziwne uczucie. Au! Parzy. Słonko jak laser wypalało w niej mikro dziurki. Zabawne. Z ja dopiero teraz poczułam. Sama się sobie dziwię.
Patrzę na biceps. Sama nie wiem, czy urósł od pompki i spłukiwania w toalecie, czy od manewrowania sterem. Może od jednego i drugiego?
Patrzę na inną łajbę. Wygląda jak zabawka w wannie z wodą, w której kapią się dzieciaki. Chlapią się i szaleją, o zabawce zapomnieli. Ja napiszę: Piękna fala. Upewniam się u kapitana: Fala ze 2 metry ma? Odpowiedź brzmi: Na pewno.
Ty i łódź. Łódź i Ty. Pełne skupienie na celu. Wtedy zapomina się o chorobie morskiej i o wszystkich innych chorobach. Nie wierzycie? Sprawdźcie.

Patrzę w dal. Szkwał pisze się na wodzie. Jedno spiętrzenie wody i drugie. Za nim następne i następne. Woda, która właśnie rozbiła się o dziób, wylądowała na mojej twarzy, ochlapując również kapitana. Po raz kolejny wdarła się w różnorakie zakamarki. Poczułam w ustach sól. Chmury dodawały całej scenerii nieco powagi. Pokrywały szczyty i wyspy wyrastające przed nami. Byliśmy coraz bliżej celu.

W strefie portowej pływanie nabrało nieco więcej kolorów. Część znudzonej jeszcze jakiś czas temu załogi rozruszała się nagle ciekawa widoków. Frajdą okazał się slalom między bojkami. Mijanki z innymi jachtami. Kapitan i reszta załogi mają do mnie zaufanie. Duma we mnie rośnie. Szybki awans z majtka na sternika? Szybciej chyba się nie da. Kapitan obok w zadumie wpatrzył się w morze. Ale wyszłoby zdjęcie! Moje ręce jednak obie zajęte. Morze i wiatr nie odpuszczają nawet w porcie.

W dzień stoję za sterem, a wieczorem śmieją się, że zaganiam kapitana do mycia garów. Jak odganiam sternika od koła sterowego, to twierdzą, że inteligentnie. Czasami Czort na mnie wołają. Chyba poniekąd słusznie.

 

Dodaj komentarz