KARAIBY – ŻĄDZA TOBAGO CAYS, Middle Grenadines 12/25

Żółw wynurza się i nabiera powietrza dwa razy. Przyspieszam. Podpływam. Mam go prawie na wyciagnięcie ręki. Uśmiechnął się. Zanurkował. Uciekł drań jeden. Oddech mnie ograniczył.
Duża bestia. Jak duża? Wielkości przeciętnego okrągłego stolika w ulubionej pizzerii. Na tyle duży, że ciężko byłoby mi go objąć. Jak ciężki? Sama go nie uniosę, za to on pociągnąłby mnie bez wysiłku. W wodzie ciężaru nie czuć. Takich żółwi jest tutaj więcej. Całe rodzinki, bo to zakładam, ich jest żerowisko. Z innym osobnikami próbuję. Znowu zabrakło kilka sekund. Uwagę przykuwa mała rybka wydmuszka. Okrąglutka sprawia wrażenie przeźroczystej. Jej ciało zdobią czarne kropeczki. Jak piegi wyglądają na skórze. Mały balonik z cienkim pyszczkiem i żółtawym brzuszkiem. Próbuje wbić się w piasek. Nadmuchana jego reszta dynda w powietrzu. Śmieszny widok. Nieopodal jest ich więcej. Wyglądają ja obstawa. Tuż pode mną zjawiskowa płaszczka. Patrzę na jej długi czarny kolec jadowy. Głowa sama podpowiada, jak daleko mam się od niej trzymać. Widzę ją jednak wyraźnie. Powiewa. Powiecie: Jak to powiewa? Jak plisowana biała sukienka Menrlin Monroe, która w jednej ze znanych scen filmu słomiany wdowiec podnoszona przez powiew powietrza z kratki wentylacyjnej faluje płynnie i delikatnie tym bardziej im bliżej krawędzi zewnętrznej.
Pod spodem gładka i lśniąca, żółta miejscami z wierzchu płaszczka wtapia się w teren, jakby ciągle się gdzieś czaiła. Chwila nie mija, jak rozglądnęła się czujnie i obróciła, szukając innego dogodnego miejsca. Dobrze wiedziała o mojej obecności spryciula. Czułam, jak jest inteligentna. Płaszczki to indywidualistki. Nieco nieufne, ale też pewne siebie Primadonny. Kiedy zauważyła cos w oddali, długo nie trzeba było czekać. Znikła jak odrzutowiec. Cóż za widok. Wystarczy kawałek rurki i płetwy no i masz ci los świat wodny w zasięgu swojej ręki. Czy ja kiedyś się nim znudzę?
Wyciągnęłam głowę nad powierzchnię. Wiało trochę więcej niż troszkę. Wokół kilkanaście łodzi cumowanych na kotwicach. Wielkie kolorowe zatykające dech w piersiach wypłycenia. Gdzie nie spojrzysz horyzont i woda. Gdzieś w oddali tylko jedna wyspa baśniowa.
Widziałam już miejsce, z którego Stwórca wodę źródlaną rozdaje. Tam, gdzie początek górskich jest strumieni. Tutaj mam wrażenie, zaczątek jest mórz i oceanów. Żadne zdjęcie tego nie odda. To miejsce warto poczuć. Zanurzyć się w wodzie, zaglądnąć pod jej niebieską taflę. Poczuć jej słonawy smak na ustach i jej lekko balsamiczną konsystencję. Wokół własnej osi obrócić i popatrzyć na horyzont, który z każdej strony jakby trzymał całą wodę tego świata w ryzach.
Ostatnie zdjęcie. Ostatnie wrażenia zamykam w szufladce pamięci. Co dzisiaj jeszcze? Zbyt dużo wrażeń. Chyba na dzisiaj wystarczy.

Dodaj komentarz