Centrum Malagi. Dojeżdżasz samochodem ale tak naprawdę to królestwo motorów bo samochód postawić równa się wyzwanie. Trafiłam tu przez przypadek. Zwiedzania nie było w planie. W planie był tylko lokalny targ. Do Centrum prowadzą wąskie uliczki. Łatwo się w nich zagubić już za drugim zakrętem. Ale to właśnie jest piękne. Odkrywanie. To słowo pasuje do całej Hiszpanii. Wchodzę w uroczy ryneczek z fontanną na środku. Pewnie nie jeden w Maladze. Tam znowu szeroki wybór. Idę tam, gdzie intuicja podpowiada. Sklepiki jeden obok drugiego. Raj dla wszystkich co kochają zakupy.
Sympatyczne małe drogerie i tutejsze marki całkiem inteligentnie wkomponowały się w całość. Moim oczom ukazuje się deptak z baldachimem nad głową. Do wnętrza uliczki wpada łagodne światło. Tworzy odblaski pod stopami. Wszystko dookoła w ciepłych barwach beżów bieli i szarości. W wąskich uliczkach przemyka subtelnie powietrze. Na jednym z placów i rozwidleń w nieco szerszym miejscu dostrzegam w oddali komin statku. To świadectwo portu leżącego nieopodal. I wody. To dzięki niej czujesz tu przyjemny chłód, choć miasto ma prawie milion mieszkańców. Wśród spacerujących setki wytatuowanych osób. Moda czy może fach potomków narodzonego tu Pabla Picassa ?
Szybko zmienił się mój punkt zainteresowania. Spacerując skupiłam się na rękach i nogach osób odpoczywających na ławkach i tych co przed siebie mkną. Odkrywałam dzieła nieudane i takie co do dzieł sztuki można było zaliczyć. Od małych prostych kolorowych gwiazdek począwszy po obrazy, które Panoramę Racławicką przypominają. Nie do ogarnięcia w minutę czy dwie. Pojawiają się teksty w obcym języku, daty, znaki które mają dla właściciela znaczenie, esy floresy bez znaczenia żadnego, postacie z bajek w stylu koniki Pony. Tradycyjne serca, imiona ukochanych, herby, motywy roślinne, przeróżne zwierzęta i trupie czaszki. Czasami przemyślane, innym razem jeden rysunek obok drugiego od przypadku znalazły się na dłoni czy ramieniu. Dominują czarne, ale i tych kolorowych nie brakuje. Cieniowane, tęczowe i takie jakby ktoś tylko kilkoma kolorami operowałam.
Ograniczenia wiekowe ? Tylko świadomość o bólu może powstrzymać. Tatuaż znajdziesz u młodego chłopca, nastolatki oraz ich rodziców. U ludzi starszych też ozdobników nie brakuje. Jedno jest pewne. Moda przyszła. Po raz kolejny. Jak kiedyś na kolczyki. Najpierw jeden, a potem po kilka.
Szkoda, że ludzie gdzieś biegną. Nie mam czasu napawać oczu ani zapytać o nic. Inaczej gdy się gdzieś w knajpce przysiądziesz blisko. Wtedy można analizować szczegóły. A warto. Szczególnie gdy samemu zamierza się tatuaż wykonać. Upatrzyć taki w swoim stylu i o artystę dzieła właściciela zapytać. Dzielą się chętnie. Wiem, bo pytałam. Centrum Malagi to był początek. Prawdziwy show można spotkać w Centrum Wodnym. Tam widzisz, gdzie można zrobić, jak głęboko i jaki mocny. I to, że może zająć znikomą część, jak i również pokryć całe ciało.
Pamiętajcie tatuaż to ozdoba na całe życie. Nie zmyjesz go mydłem, nie zgolisz maszynką. Warto się wcześniej dobrze przygotować. Z relacji tych co tatuaże posiadają wiem, że gdy jeden się zadomowi szybko dla drugiego się miejsca i okoliczności szuka. Tu znalazłam na to potwierdzenie. Dla mnie Malaga była do tej pory miastem Antonio Banderasa. Wyglądałam go spacerując. Wiecie. Zawsze jest jakaś szansa. Teraz to miasto ludzi z tatuażami. Ja z tego miejsca zapamiętałam zmiany na skórze. Dzisiaj widzę je na każdym kroku. Na plaży, w Centrach handlowych. Na każdej ulicy. Wśród tubylców i turystów.
A co do zwiedzania ? Zwiedzaj zawsze po swojemu. Nie musisz znać historii każdej kamieniczki i tak jej nie zapamiętasz. Jeśli jednak historię lubisz, nie omieszkaj zatrzymać się przy każdym budynku, pomniku i kamieniu. Patrz na to, co Twoje. Zostawiaj co Twoje w pamięci. Nie bój się odkrywać miejsc. W dobie GPS, Google maps, telefonów komórkowych i internetu odnajdziesz się wszędzie i wszędzie wrócisz. Wystarczy zapamiętać miejsce startu. Miłego zwiedzania i odkrywania nowych miejsc życzę.