Następny poranek. Spacery wchodzą mi w nawyk. W drodze powrotnej na mojej drodze skała wyrasta. Wczoraj też ją mijałam szerokim łukiem. Od strony morza wydaje się nie do pokonania. Jest kanciasta i ponura z daleka. Jedną stroną wchodzi w plażę, a drugą w morze. Woda w tym miejscu odbija się od niej. Jakbym była na ringu bokserskim. Fale atakują, a skała oddaje ciosy.
Głowa podpowiada mi: Tam lepiej nie zbliżać się. Obejdź dookoła po piasku za wszystkimi. Podchodzę jednak bliżej. Skała nabiera barw. Na brunatnych płaszczyznach przebarwienia. Jakby żyły miała, a w środku biała krew krążyła. Wcześniej skała się w wodzie zanurzała, ale teraz patrzę na nią z innej perspektywy. Kilka kamieni tworzy przejście. Jakbym mostem bez poręczy mogła przejść. Zachęca. Zaprasza wręcz.
Jestem w połowie. Od strony morza wygląda zupełnie inaczej. Jest oświetlona przez słońce. W środku daje schronienie. Dla wody, która chce chwilę tutaj odpocząć oraz dla tych co mają odwagę. Wchodzę na nią jak po schodkach. Ze szczytu obserwuję okolicę. Znowu z nowej perspektywy. Tu czuję się bezpiecznie. Tu już nic z niczym nie walczy. Tu skała do wody mówi: W gości zapraszam. Od strony morza skałę obeszłam bezpiecznie. 3 razy. Tam i z powrotem tak mi się spodobało. Polubiłam to miejsce.
Jeden powie: Co to za wyzwanie poranny spacer i jakaś mała skałka. Inny oznajmi: Nigdy bym tamtędy nie poszedł. Dla mnie jednak liczy się fakt, że miałam okazję. I to, że sprawdziłam.
Kiedy masz do wyboru dwie drogi nigdy nie mów że tą jedną się nie da. Nie wybieraj tej, która wydaje się prosta, bo czasami głowa z nami igra. Nigdy nie oceniaj. Zaglądnij. Przekonaj się. Życie często miło zaskakuje. Troszkę wiary rodzi ciekawość. A razem wzięte otwierają przed Tobą wrota. Pozwalają Ci przełamywać słabości oraz malutkie i duże strachy, które potrafią zawładnąć twą duszę.
Dodaj komentarz