Pierwszy poranny spacer po plaży. Plaża ciągnie się z Mijas aż do Malagi. A potem dalej, bo takie są właśnie plaże. Końca nie mają. Tutaj słońce trochę później się budzi. Leniwe jest ? Raczej nie. Powiedziałabym że życzliwe, bo daje ludziom pospać. Na plaży pusto. Jeszcze przez chwilę. Przyglądam się. Morze ma tu swój charakter i przyzwyczajenia. Bo wiecie, morza się różnią. Jedno lubi daleko zapuszczać się na brzeg i powtarza to codziennie gdy inne trzyma się od nas z dala, bo się nas wstydzi. Jedno jest głośne i rozkrzyczane, kiedy to następne siedzi cichutko jak trusia.
To Hiszpańskie ma temperament jak sami mieszkańcy. Waleczne jest jak andaluzyjskie byki. Może to morze jest złe za to, że na plażach nie wszystko to, co z morza ? Tu dużo znajdziesz też darów cywilizacji. Tutaj plaży nie czesze się z rana. Panie, które mają być dla tego miejsca jak mama, trochę macierzyństwem są znudzone. Mam wrażenie, że tutaj morze musiało szybko wydorośleć po to, aby móc radzić Sobie samemu, że za mało miłości dostało i dlatego teraz mniej zaufania ma do dorosłych. Samo jednak bardzo opiekuńcze jest w stosunku do dzieci. Chce dać to, czego samo nie dostało.
Słyszę i widzę radość tych co w morzu się pławią. Fale wyrzucają na brzeg łagodnie wszystkie pociechy się tu bawiące. Dość mocno kołyszą je jak w mega bujaku. Rytmicznie, miarowo, energicznie. Bo tu morze jest jak ojciec. Dla dzieci kołysankę śpiewa. Morze w tych okolicach ma mocny męski głos, który z czeluści płynie. Ono nie jest nam tutaj wrogiem.
Zbieram muszle, które woda na brzeg przyniosła. Są gruboskórne, ale nie dlatego że tak chcą. Tutaj woda ich nie rozpieszcza. Z tysięcy tylko pył został wymieszany z tutejszym grubym piaskiem i trawami morskimi. Ciemny piach dostaje się między palce. Bliżej wody jest ubity prawie na kamień, więc idzie się lżej. Tam, gdzie fala nie dotrze, piach zamienia się w żwirek. Pokonanie tego kawałka jest dużo trudniejsze. Raptem kilometr dalej zaczyna się trasa biegowa. Urokliwa. Na niej spotykam tych co biegać lubią. Najpierw kilku, a potem jest ich już setka. Nogi chcą biec. Dzisiaj mi odpuszczą, bo mam ze sobą aparat, ale jutro już nie będzie przeproś.