Już jako dziecko. Choć wtedy, nie zdawałam Sobie z tego sprawy. Całe życie ją poznaję. I ciągle odkrywam na nowo.
– Najpierw była rzeka.
Dzieciństwo z nią spędziłam. Pod modrawą taflą wody, krył się czysty piasek i senne grubaskowate pijawki. Nad taflą latały, mieniące się w słońcu, szafirowe ważki. Goniłam je. Uciekały. Woda czasami była dla mnie “oziębła”. Ale i tak mnie do niej ciągnęło. Rzeka ograniczona brzegami a jednak wolna. Płynęła przed Siebie.
– Potem był zalew.
Był bardziej stateczny. Poznałam go powierzchownie. To co kryło jego dno, było dla mnie zagadką. Podziwiałam spokój przyglądają się z brzegu. Miałam do niego respekt. Podobnie jak drzewa na brzegu rosnące. Razem z nimi, przeglądałam się w niebieskawo – szarawej tafli. Jak w lustrze.
– Pewnego dnia poznałam największe Mazurskie Jezioro.
Tańczyło z wiatrem. A Ja, trzymając żagle tańczyłam razem z nim. Zawsze w rytmie. Nigdy pod prąd. Wiatr i woda to żywioły których słucham. Jest jeszcze trzeci ogień – ale to inna historia.
Wieczorem jezioro milkło. Zaczynało swoją codzienną medytację. Uderzało rytmicznie o brzeg. Jakbym słyszała bicie jego serca.
Mimo że był wieczór w środku jeziora tętniło życie. Roślinność. Zwierzęta. One posłuszne były wodzie. Bo dawała im życie i schronienie. Nie widziałam ich, ale czułam jak dużo głębia kryje.
– Jakiś czas temu dostałam od wody propozycję – Naucz się pływać w basenie. Pomogła i nadal pomaga. Nie jest jej dużo. Zamknięta w niedużej niecce. Nie sprzeciwia się że taki los ją spotkał. Przejrzysta. Ma swój smak i zapach. I nie piszę tu o chlorze a innych tam. Jest coś więcej. Kiedy wchodzę spięta coś mi podpowiada: Nie siłuj się z wodą a przytrzymuj ją. Działa. W ciągu dnia pozwala ludziom na wszystko. Kiedy dzień dobiega końca i światła na basenie gasną zastyga w bezruchu . Usypia zmęczona.
– Kiedy nauczyłam się pływać przyszedł czas na morze.
Tu poznałam głębię. Zrobiłam wielkie oczy. Nowy świat. Przyjął mnie z otwartymi rękami. Chciałam coś powiedzieć. Zaniemówiłam. Notabene, tam nie ma zbędnego gadania. Cisza. Urzekła mnie. Zachwyciło tempo życia, kolory, różnorodność raf i zwierząt wodnych. I przyjazne nastawienie. Głębia wciągała. Głębi nie było końca. My ludzie nie mamy tam wglądu.
– A dzisiaj ?. Lecąc nad lazurowym Oceanem, czuję jego bezkres. Moc którą w Sobie kryje. Gdzie nie spojrzę. W każdą stronę. Wszędzie jej pełno aż po horyzont. Majestatyczna, okazała i niezwykła. Ma swoje humory. Bywa wpieniona. Przyglądam się jej wtedy z brzegu. Ma moc. Ale teraz już wiem że w głębi zachowuje niesamowity spokój.
Woda ma swoje tajemnice. Głębia to jej mekka. Jestem jej wdzięczna, że dała mi się poznać w tak wielu odsłonach.
Dodaj komentarz