PO DRUGIEJ STRONIE GLOBU – PERU 3

Lima – Cusco – Pisac.

Lima nocą pusta. Słuchy chodzą że niebezpieczna. Coś w tym jest. Czuję że dziwna cisza i wysokie mury to potwierdzają.
Za to słodkawy zapach oceanu zatrzymany w wilgotnym powietrzu czuć dookoła. W stolicy duża mieszanka ludności. Metropolia jest tylko punktem przesiadkowym. Bo ja szukam tubylców, ale takich prawdziwych.

Następny lot – Cusco.
Przy kontroli bagażu podręcznego zainteresowała mnie duża skrzynia z przeźroczystej pleksi. Przyglądam się z ciekawością. Zaglądam co w środku. A tam … zabrane rzeczy których nie można przewozić. Człowiek się zastanawia, czy przez przypadek nie wrzucił do torebki nożyczek do paznokci, a tam …
Po co ludziom w bagażu podręcznym wielki drewniany używany wałek do ciasta, nóż do ciecia kartonów czy tarcze do piły tarczowej ?
Wszystko ma swoje wytłumaczenie. Dojdę do tego tylko potrzebuję czasu.

Czekam na wejście do samolotu. Patrzę po ludziach. A stricte na ich nogi. Jedni w plażowych klapkach, inni w butach do wspinaczki, sandałach czy butach sportowych. Jeszcze inni w kozakach. Ja osobiście wietrzę nogi. Cóż za różnorodność.
To akurat łatwo wyjaśnić. Wystarczy popatrzyć na położenie geograficzne i typologię terenu. Wszystko będzie zrozumiałe.

W Cusco inny świat. Są tubylcy w swoich kolorowych strojach. Dzieciaki się na drogach bawią. Psy, których tu bez liku, chodzą bez pomysłu. Brak w wielu miejscach asfaltu. Zaczynają się klimaty. Widok gór wychodząc prosto z lotniska zachwyca.
Teraz do busa. Jeszcze godzina i osiedlę się na kilka dni w miejscowości Pisac.

Z Cusco do Pisac droga wiedzie przez góry. Z każdym kilometrem jest wyżej i wężej. Coraz więcej serpentyn a mnie coraz bardziej mdli.
Docieram na miejsce. Hip hip hurra. Wysokość n.p.m. 3000 m. To dlatego w głowie się kręci. Przyzwyczaję się a w następnych dniach przeistoczę się w peruwiańską góralkę. 🙂
Ubieram trapery, bluzy i czapki, bo tu lekki chłodek. A tam chłodek. Zimno mi.
I znowu patrzę na nogi. Mija mnie mieszkanka w gumowych klapeczkach. Nieśmiertelna i wytrzymała bestia. Klimat widać że jej służy. Dostrzegam piękne uliczki gdzie słychać mix odgłosów. Biegają dzieci, jeżdżą „tuk tuki”, wysiadują leniwie handlarze.
To miejsce poczuję jutro. Dzisiaj wieczorem tylko „liznęłam” kultury. Zasypiam zmęczona podróżą. Jestem spokojna. Będzie super.

Dodaj komentarz