Jest wczesny poranek Przede mną ukazuje się ścieżka rowerowa biegnąca wzdłuż brzegu jeziora. Buty rzucam w krzaki. To dobre miejsce. Nikt nie weźmie, bo po co komu takie. A zresztą przecież każdy ma swoje. Na nogi rolki ubieram. Ledwo zaczynam jazdę, a już przystaję. Dęby z gruboskórnymi liśćmi, sosny z żółtymi przyrostami i postrzępione białe kory brzóz lśnią w porannych promieniach. Wiosna. Zapachniało lipą. Listki stoją nieruchomo jak na obrazku. Słońce wzeszło, malując na horyzoncie jeziora kolorową poświatę, która pnie się w kierunku nieba. Mienią się na wodzie różowy z pomarańczowym kolory wymieszane. Po ścieżce rowerowej szaro – bury kot się przechadza. Kroczy majestatycznie i w jezioro spogląda. Obok ślimak dużo mniejszy, ale podobnego koloru. Jedno i drugie w paski. Śmiesznie razem wyglądają. Po drugiej stronie jeziora koncert. Tam królestwo żab. Mają rano dużo do powiedzenia. Przekrzykują się, a ptaki słuchają i mówią w przerwach. Nie konkurują ze Sobą. Siedząc na drzewach, śpiewają swoją melodię. Spokojniejszą wolniejszą i w nieco innej tonacji. Na molo pachnie rybami. Horyzont z linami poręczy pomostu się zlewa. Wędkarz małomówny, ale wiem, że ryby nie biorą. Inteligentne wiedzą co robią. Jest im dobrze to, co będą zmieniać. Pająk chyba też odpuścił. Jego posesja jakaś taka zaniedbana. Chyba opuszczona. Na brzegu puchata pałka wodna znalazła miejsce, przeistacza się cały rok. No i nieźle rozmnaża. Zasiłek 500 plus się należy, tylko zapomniała złożyć stosowne papiery. Zaraz za roślinnością zakochaną parę łódek widzą. Ludźmi się nie przejmują. Przytulone do siebie. Na wodzie dwa łabędzie. Duże. Wielkie. Nie prawdziwe. Takie rowerki do pływania. Chyba lekko nie jest nimi pedałować.
Zastanawiam się, kto chce tak Sobie życie utrudniać, skoro i tak już ludzie twierdzą, że nie jest w życiu lekko. Obok mała prosta łódka prawie nic nie waży. Ja wiem którą bym wybrała. A Ty wiesz ?
Rozglądam się. Chyba już tu byłam przed chwilą. Ta sama mewa na ten sam słup znowu przyleciała. Ten sam małomówny wędkarz tylko w innym miejscu, przesiadł się. Przypomniał mi, że czasami miejsce warto zmieniać. Dzisiaj pojechałam w prawo, a jutro pojadę w lewo. Na to samo jezioro zerknę, aby mogło odkryć przede mną zupełnie coś nowego. Zaskoczyć mile. Jazda na rolkach daje możliwości. Jest czas pomyśleć, jest czas, aby się porozglądać i jest czas, aby wracać. Buty stoją na swoim miejscu. Dzielnie czekały. Ubieram. Wracam w to miejsce również wieczorem. Wtedy wszystko się wyostrza i w wodzie jak w lśniącym wypucowanym środkiem czystości lustrze odbija. Łódek jest dwie, a łabędzi dwa razy tyle niż za dnia. Kolory znikają. Woda i las idą spać. W takich miejscach wypoczywam.